Foto: Bartek








Główny Organizator Dnia Lotniarza 2010 - JacekJJ i jego kilka słów podsumowania:  
 

Foto: Karol
    Bardzo się cieszę, że przyjechało do Leszna tylu pilotów z całej Polski. I nie tylko z Polski, bo jeden z Uczestników przybył aż z Monachium. Wreszcie udało się pokazać, że 3 lotniarzy to nie jest zadziwiająco dużo, że może być ich duuużo więcej.
Szczególne wyrazy podziękowania należą się jednak tym, którzy przybyli, by popracować przy lataniu. I tu na pierwszym miejscu chciałbym podziękować Grzegorzowi Cedro i Grzegorzowi Bąkowi, dzięki którym Leszno po raz pierwszy zobaczyło hol lotni za motolotnią. Nie ośmieliłbym się zaproponować Leszna do organizacji tego spotkania, gdyby nie wsparcie Dyrektora Centralnej Szkoły Szybowcowej w Lesznie Ryszarda Andryszczaka, oraz Szefa Wyszkolenia Aeroklubu Leszczyńskiego Roberta Koralewskiego. To dzięki nim mogliśmy wykorzystać infrastrukturę lotniska i latać bezpiecznie razem z szybowcami, samolotami, skoczkami spadochronowymi i śmigłowcem. Również nasz niezawodny holownik wyciągarkowy Daniel Jaś zasługuje na podziękowania za cały rok holowania, pracy nad utrzymaniem dobrego stanu technicznego wyciągarki i nie tylko. Gdyby nie było Daniela, nie mógłbym być pewny tego sprzętu.
 
  Mówiłem to już na filmie, ale wielka nieobecna Agi Stelmach to bezsprzecznie motor i dobry duch całej tej imprezy. Do teraz pracuje nad zbieraniem materiałów i ich prezentacją na stronie, a wykonała już wcześniej olbrzymią pracę przy organizacji. Czy bez jej mobilizacji coś by się odbyło? Wątpię..
To był dla mnie bardzo intensywny, ale też bardzo przyjemny weekend, mam nadzieję, że będziemy sobie organizować takie weekendy częściej niż raz w roku, w Lesznie, w Mieroszowie, w Pińczowie, w Kielcach, w Borsku, a może też w okolicach Szczecina, żeby środowisko TomkaP wreszcie zobaczyło z kim on się spotyka i po co wozi to "coś" na bagażniku.
 







  Oraz relacja z imprezy nadesłana przez Piotra, który przybył na nią aż z Monachium:  
  Koniec września to w Jeleniej Górze święto kulturalne w postaci teatrów ulicznych, jarmarków staroci i wielu innych atrakcji. Postanowiłem jednak odwiedzić spotkanie Pilotów Lotniowych w Lesznie. Głównym celem spotkania było rozdanie nagród za wyniki przelotowe.
Do Leszna wybraliśmy się we trójkę, - Wojtek, Jarek, no i ja. Kiedy zajechaliśmy na płytę lotniska, szlaban wjazdowy stał dla nas "na baczność" - to dobry znak.

Podjechaliśmy do rozłożonego startu lotniowego naprzeciwko hangarów i przywitaliśmy się z kolegami pilotami. W miłej atmosferze staraliśmy się rozpoznać twarze internautów z lotnie.pl. Organizatorzy spotkania - Jacek & Bartek & Michał stanęli na wysokości zadania. Świetny holownik motolotniowy Grzegorz Bąk holował doskonale. Do celów holowania udostępnił nam swój prywatny sprzęt Grzegorz Cedro. To miły gest, bo niełatwo się oddaje swój drogi sprzęt do zarzynania silnika. Skrzydło z otwartym dźwigarem klasy 1 idealnie nadawało się do powolnych holi lotni.
Nad całością bezpieczeństwa lotów "wleczonych" czuwał Grzegorz i jego asystent Michał Smyk. Całość spotkania miała szczęście być wkomponowana w perfekcyjną infrastrukturę hotelowo-hangarową lotniska w Lesznie. Brakowało nam tylko gwiazdki z nieba.
   
Foto: Piotr
 

 

  Zaczęliśmy z Aeromaniakami montować sprzęt do lotów. Montaż Funfexa zajął mi najwięcej czasu, bowiem lotnia była złożona na długość 2 metrów. Poza tym w czasie składania popełniłem jeden błąd montażowy!!! W międzyczasie koledzy latali już na linie za wyciągarką i motolotnią. Każdy miał każdemu coś do powiedzenia. Nagle rozpoznałem ze zdjęć umieszczonych na stronie internetowej Pulsara - Eugeniusza. Od razu mieliśmy sobie wiele do powiedzenia. Eugeniusz pomógł mi rozplątać linki Funfexa, bo zrobił się z tego straszny "makaron". Po chwili lotnia stanęła już na własnych nogach. Wojtek, Jacek i inni holowali się tego dnia za wyciągarką ponoć na 250 metrów!!!! Przy pogarszającej się widoczności i zdecydowanie zmieniających się warunkach pogodowych na gorsze... Po drugiej stronie pasa lotniska bezkolizyjnie Aeroklub prowadził szkolenie podstawowe, holując dwa szybowce Puchacz. Lekko z boku trenowali skoki spadochronowe piloci spadochronowi na nowoczesnych sterowanych czaszach. Panował tu bezkolizyjny porządek, bo wszyscy bardzo tego pragnęli.
Tego sobotniego dnia bardzo zaskoczył mnie Jarek. Zdecydowanie postanowił przygotować się do lotu holowanego za motolotnią na swoim Seedwings-Vertigo. Nie wierzyłem własnym oczom. Ten doświadczony pilot szybowcowy już tak się osłuchał o tym sposobie holu, że postanowił spróbować od razu na swojej wyczynowej lotni. Jarek chciał przeskoczyć wszystkie etapy szkolenia na holu za moto. Po udzieleniu wskazówek przez Instruktora Cedro, jak reagować na linie, Jarek wzbił się w powietrze jak stary profesjonalista. Dużą zasługę dla tego wyczynu miał sprzęt, na którym poleciał. Lotnie Seedwings posiadają bezbłędną geometrię szkieletu i nowoczesne poszycie z niemieckiej super szwalni Segel Pause. Najważniejsze jest, że lotnia w czasie holu przy 60 km/h nie powinna holendrować. Lot nad strugami zaśmigłowymi i przestawienie środka podwieszenia pilota do przodu dają pełen komfort na holu. Udało mi się sfilmować pierwszy start Jarka za moto i muszę mu naprawdę pogratulować tego wyczynu.
 

 

  Dzień dobiegał końca i należało zahangarować sprzęt razem z szybowcami. To był piękny widok, - z lewej kadłuby pięknych polskich szybowców spoglądały zazdrosnym okiem na rasowe latające Delty ustawione w szeregu. Dzień lotny zakończył nieudany start sztywnopłata Aeros-Phantom na Moskito. Drugie Moskito z Rzeszowskiego nie zdecydowało się na start z powodu słabego wiatru. Natomiast trzecie Moskito pilotowane przez Bartka na Discusie, latało nam nad głowami jak "z biegunką" w tę i z powrotem. Bartek "moskicił" nam dobra godzinę i oblatał miasto Leszno ze wszystkich stron.
W międzyczasie odwiedził nas Dyrektor Lotniska w Lesznie i pogratulował nam zapału do latania. My również podziękowaliśmy mu za sympatyczne przyjęcie.
W drodze do hangaru spotkałem etatowego instruktora Andrzeja Cichońskiego rodem z Aeroklubu Jelenia Góra/ Jeżów. Miłe spotkanie koleżeńskie, przy którym Andrzej dodał "No muszę tu jeszcze z wami wytrzymać do jutra". To super, bo nieczęsto się zdarza wspólne latanie tylu rodzajów sprzętu latającego na jednej wspólnej płycie lotniska.
W luksusowej restauracji hotelu szybowcowego zastała mnie niespodzianka. Tam spotkałem Dasia - naszego medialnego instruktora. Brakowało tylko Andrzeja Binkowskiego, ale on jak zwykle o tej porze roku wybrał się na południe Europy.
   
Foto: Bartek
 

 

  Przy świetnej obiado-kolacji Organizatorzy wręczyli nagrody finansowe za wyniki w przelotach przybyłym zawodnikom. Opowieściom przy dobrym piwie nie było końca. Ja musiałem się wcześnie zerwać z imprezy, bo wstałem o poranku na wyjazd o 4 rano. Dnia następnego po pysznym śniadaniu przy szwedzkim stole, postanowiliśmy wyhangarować sprzęt na drugi koniec lotniska. Tego dnia wiało ze wschodu i starty wyciągarkowo-motolotniowe odbywały się na kierunek wieży kontroli lotów. Ze startów za wyciągarką byłem trochę niezadowolony, bo na tak dużym lotnisku nie mogłem przekroczyć 188 metrów wysokości.
Coraz większy chłód wdzierał sie na lotnisko i odwrócił nam totalnie kierunek wiatru na przeciwny. W międzyczasie Bartek wystartował za moto i zaginął??? Okazało się, że wylądował po przeciwnej stronie lotniska przy hangarach. Wojtek na Perfexie pokazał klasę. Przy 100% zachmurzeniu i niesamowitej wilgotności Wojtek latał chyba 15 minut w zerkach na konwergencji prądów kominowych, rwących z pieca hotelu od Pań Kucharek i przeciągów hangarowych!!! To było wprost dziwne. Kiedy zdecydowanie przygotowywałem się do startu za motolotnią, zmienił się wiatr o 180 stopni. Postanowiliśmy zmienić start. Ponad kilometrowy spacer z lotnią na drugi koniec lotniska, przy pomocy Jarka odbył się sprawnie. Jako drugi zakołował Jacek, popychając swojego WW-Talona na wózku. Po chwili podkołował pilot motolotni, a Instruktor Cedro nadleciał z nieznanego kierunku na czas. Na starcie mieliśmy komplet fachowców i spokojnie mogłem przygotować się do lotu holowanego z wózka.
 

 

  Kiedy wszystko zagrało, usłyszałem komendę "jazda-jazda-jazda", odpowiedziałem OK i ponownie poczułem przyjemne terapeutyczne wibracje w brzuchu. Cieszyłem się, że to odbywało się na gościnnej ziemi polskiej. Grzegorz holował zespół spokojnie po kręgu lotniska od strony północnej. W powietrzu panował spokój, a zimne powietrze usztywniało mi nieprzyjemnie szyję.
Tak mnie urzekł widok pięknego lotniska szybowcowego Leszno, że kompletnie zapomniałem, aby pilot miał mnie holować na 300 do 400 metrów. Dostałem Premię i wyczepiono mnie na wysokości 650 metrów. Z tej wysokości miałem ponownie czas na przetestowanie Funfexa. Ten lot był rzeczywiście relaksem. Tankowałem w nim akumulatory na zimę, bo coś w piękną złotą polską jesień zwątpiłem.
Po wylądowaniu balonowo-spadochronowym, wystartował Jacek na Talonie. Jacek również zaliczył super lot wysoki z kamerą video, ale lądowanko zakończył na swoim "puchatym" brzuchu. Po lotach spakowaliśmy sprzęt, popłaciliśmy rachunki i niestety musieliśmy ruszać w drogę. Niektórzy koledzy przyjechali z przeciwnego końca Polski i czekała ich jeszcze długa droga do domu. Żegnając się ze Współbraćmi, obiecaliśmy sobie ponowne spotkanie w nowym roku, gdzieś na wspólnym lataniu.
   

Foto: Sławek
 








Foto: Sławek







FILM z obchodów  DNIA LOTNIARZA  2010

>>>  pełna wersja na płytkach DVD - już w tym tygodniu
(zamówienia na redakcja(małpa)lotnie.pl)
>>>  wersja internetowa - nieco skrócona i nieco później.
:-)