zdjecia26.07.2015. Góra Żar zdobyta!

W końcu spełniło się moje marzenie o lataniu przelotowym w polskich górach.

Pod koniec urlopu rodzinno-lotniowego moja kochana Ania stwierdziła, że chce wracać do Warszawy już w sobotę, tak aby niedziela była wolna już w domu.








Ja sprawdziłem prognozy. W sobotę przez Polskę przechodził jeden z pierwszych chłodnych frontów w tym okresie synoptycznym. Po dwóch tygodniach upałów zapowiadał się fantastyczny warun. Plan był prosty - odwieźć rodzinę do domu, zabrać brata i wrócić w góry tego samego dnia.
Umówiłem się z Piotrkiem, Mateuszem i Maćkiem na spotkanie na górze Żar w niedzielę. I tak też się stało - spotkaliśmy się na startowisku zachodnim ale zamiast Piotrka pojawił się Janusz :)

Pierwsza lekcja tego dnia. Prognozowany wiatr zachodni na Żarze utrzymuje się do godziny 10. Później odkręca się na garb, a wtedy trzeba startować w podmuchach termicznych. Trzeba więc biec długo i coraz szybciej. Pilnować prędkości i zachować zimną krew do momentu wyjścia nad drzewa.

zdjecia
Z Januszem i Meśkiem na starcie.



Druga lekcja. Nosi na garbie po lewej stronie od zachodniego startu. A na nawietrznej nosi jeszcze mocniej. Tam znalazłem komin, który wyniósł mnie nad szczyt i pod chmury.

 

zdjecia
W oczekiwaniu na kierunek wiatru.

 

Lekcja trzecia. Jeśli ktoś lepiej wykręca komin, tak jak robił to Mesiek, to należy mu ustąpić. Pozwoliła mi na to przewaga wysokości. Utraconą przewagę można odrobić później.

 

zdjecia

 

Lekcja czwarta. Lecąc za kimś, ma się komfort wyboru ścieżki i lepszą ocenę sytuacji. Obserwując poczynania Maćka wybrałem troszkę inną drogę i wkrótce znalazłem się nad nim.

 

Lekcja piąta. Najlepszą pozycją jest być troszkę z tyłu z przewagą wysokości. Widziałem, że Mesiek zaczyna wykręcać komin, przeszedłem nad nim dalej na nawietrzną, wietrząc mocniejsze noszenie i się nie myliłem.

 

Lekcja szósta. Przy silnym wietrze (5-6 m/s) rdzeń komina prawie zawsze układa się mocno na nawietrznej chmury. Dopiero pod podstawą jest już mniej więcej w najciemniejszym miejscu cumulusa.

 

Lekcja siódma. Intuicja jest dla mnie najlepszym drogowskazem. Pierwotny plan przeskoczenia na Skrzyczne znad Bielska miał większe szanse realizacji, niż szukanie noszeń nad Kotliną Żywiecką.

 

Po godzinie i czterdziestu minutach lotu, lądowałem bezpiecznie obok Maćka w Wilkowicach. Wielka radość ze wspólnego latania i z pierwszego przelotu wykonanego w całości nad terytorium Polski!



Track tego lotu:
http://www.xcontest.org/world/en/flights/detail:aerovirus/26.7.2015/09:55




.