alt

Jesień to czas, gdy chyba każdy lotniarz na naszej szerokości geograficznej, musi się stopniowo przestawić w stan "czuwania". Jednak jeśli da się ukraść tej porze roku lotny dzień, wizja odległej wiosny staje się łatwiejsza do przyjęcia. Tak właśnie było pierwszego i drugiego października na Javorovym.

Ta góra przyciąga nie tylko oko postronnego widza, ale i każdego pilota lotni czy paralotni. Szerokie startowisko, łatwy wjazd na górę i duże lądowisko. Idealne miejsce na loty doskonalące, zloty, oblot nowego skrzydła czy dłuższe polatanie. Wszystko prawie to udało się zrealizować.

Siedmiu pilotów z Polski na październikowym Javorovym.

 

 





Spotykamy się na lądowisku.
Pierwsi, utrudzeni długą drogą przyjeżdżają Michalo i Wojtek S. W takich chwilach uświadamiam sobie, jak dużo muszą poświęcić, jak duża jest ich determinacja. Ja godzinę temu nieśpiesznie wyjechałem z domu. Czuje prawie wyrzuty sumienia...
Wybieramy miejsce na rękaw, trochę rozmawiamy. Na lądowisko dociera Piotr6641 ze swoim tatą. Piotr tryska taką energią do latania, że jeśli zaraz nie pojedziemy na szczyt, to pobiegnie tam na piechotę, nie bacząc na nic.
Dociera Kruk i Paweł. Chwilę potem wszyscy  rozpakowujemy swoje skrzydła na szczycie. Okazuje się, że wiatru jak na lekarstwo, a inwersja widoczna na horyzoncie sięga dość wysoko. Liczymy na to, że termika trochę to przegoni i widoczny powyżej inwersji wiatr (dym z kominów jakichś zakładów przemysłowych) uraczy nas swoją obecnością.
Niestety nic z tego. Startujemy w nieregularnych odstępach. Wojciech oblatuje swoje skrzydło, Michalo też, a ponadto to po incydencie z wiosny, - to jego pierwszy lot po kontuzji. Widzę, że warunki nie są dobre, ale jakoś to poszło... ufff.
Po lądowaniu towarzyszy nam jak zwykle miła atmosfera. Żałuję, że nie udało mi się wyrwać do chłopaków w niedzielę.
Ktoś powie - co w tym wyjeździe było takiego? Przecież to tylko w zasadzie zloty były.
No i dobrze, my i tak wiemy swoje... :-)



Michalo napisał:
Chciałem się podzielić moimi wrażeniami z całej wyprawy, w którym jak się okazało na miejscu, wzięło udział siedmiu pilotów z Polski i jeden Czech, a wszystko działo się na Javorovym.
Cały wyjazd uważam za bardzo udany, poznaliśmy nowych kolegów lotniarzy (jeszcze początkujących), ale z ogromnym zapałem i chęcią do latania. W sobotę i niedzielę wjeżdżali na górę po kilka razy i wykonywali naprawdę fajne loty.
Wojtek i ja może rzeczywiście nie polataliśmy zbyt długo, ale wykonaliśmy swój plan w 100%. Wojtek wykonał pierwsze wysokie loty na swojej nowej lotni, o czym mam nadzieję sam napisze parę zdań.
Natomiast ja wznowiłem się po prawie rocznej przerwie w lataniu, spowodowanej poważną kontuzją barku.
Po tak długiej przerwie i niezbyt przyjemnych wspomnieniach z ostatniego kontaktu z lotnią, miałem ogromne obawy przed lotem. Długo się zastanawiałem, co zrobić żeby znowu latać, przemyślałem różne koncepcje i w końcu zdecydowałem, że kupię nowe łagodne skrzydło i pojadę w góry. I choć starty górskie nie są moją najmocniejszą stroną, zawsze wydawały mi się najbezpieczniejsze i najbardziej łagodne.
Jeśli chodzi o lotnię, to wybór padł na Seedwing Spyder, czytałem o niej już kilka lat wcześniej i już wtedy marzyło mi się takie skrzydełko, teraz uśmiechnęło się do mnie szczęście i mogłem je kupić w dobrej cenie bezpośrednio od producenta.
Lotnia ma dość oryginalną konstrukcję, jest to masztówka, ale nie posiada linek podtrzymujących krawędź spływu, a maszt służy wyłącznie do podtrzymania dźwigara. O dobrych parametrach pod względem sterowności i stabilności mogłem się wstępnie przekonać już podczas biegania z nią po płaskim terenie.
I teraz przyszedł czas na oblot. Jak wyszedł pierwszy start - wszyscy mogą zobaczyć na zamieszczonym poniżej filmiku.
Dodam tylko, że drugi start był o wiele lepszy, rzeczywiście po tym, jak ta lotnia startuje, można ją polubić, po tym jak lata - też, choć jeszcze nie do końca zbadałem jej możliwości. W krążeniu wydaję się lekko nadsterowna i trzeba trochę kontrować, żeby zbytnio nie zacieśniała krążenia, dokładniej na ten temat będę mógł coś napisać po dłuższym lataniu.
Lotnia zachowuje się też bardzo fajnie przy lądowaniu, po przejściu do pozycji pionowej i odpowiednim ściągnięciu z łatwością można ją pokierować do wybranego punktu lądowania, przy czym zachowuje się bardzo stabilnie przy każdej prędkości.
Niedługo przyjdzie czas na pierwszy lot na holu, o czym również napiszę kilka zdań.



Mesiek napisał:
Starty tego dnia były dość karkołomne. Otóż Javorovy spłatał nam figla.
Miało wiać z północy, a jednak na miejscu okazało się, że wieje słabiej niż miało i kierunek obowiązujący to niestety NW. Taki kierunek wiatru powoduje, że na startowisku, aby bezpiecznie wystartować, trzeba bardzo dobrze wyczekać na odpowiedni moment. Sęk w tym, że to dość trudno wyczuć. Należy po pierwsze nie ustawiać się po lewej stronie, tylko co najmniej w środku polany startowej. Po drugie dobrze jest obserwować rękaw zamontowany na górze. Stałem w momencie startu Michalo przypięty do lotni. W mojej ocenie Michał w początkowej fazie startu pobiegł dobrze, ale to co zobaczyłem w kilku następnych krokach (widocznych na filmie) w mojej ocenie obserwatora "na żywo" sugeruje mi, że wpływ na jego jakość miał rotor tworzący się chwilami w miejscu startu.



Piotr6641 napisał:
Prognozy pogody przewidywały siłę wiatru 4-5 m/s. Niestety pomimo wyczekiwania, - zupełna kicha. Mój start odbywał się bez żadnych podmuchów. Tym samym, zero szans na żagiel.
Wcześniej wystartował Krasy, ćwicząc zloty i Wojtek, wreszcie oblatując swoją nową lotnię. Trochę przysporzył nam emocji podczas swojego lądowania, ale jak będzie chciał sam, to opisze.
Ja zaś po starcie skręciłem w prawo i cały czas od 0.5 do 1.5 m/s w dół.
Nad lądowiskiem dla paralotniarzy wreszcie coś podniosło się z dołu. Zakrążyłem i wtedy odczepiło mi się wario. Dobrze, że będąc na górze, przywiązałem go sznurkiem. Gdy walczyłem z nim, żeby go znowu przyczepić, moja wysokość w krążeniu spadła i nim się zorientowałem, dolot na nasze lądowisko był już niemożliwy. Klnąc pod nosem z mojej głupoty, zdecydowałem się na lądowanie z wiatrem pod stok na lądowisku dla paralotniarzy. Na szczęście bez strat ludzkich i sprzętowych.
Hmm, mogłem napisać, że chciałem ćwiczyć lądowanie z wiatrem :)
Gdy byłem już na ziemi, wystartowali Michało i Mesiek.



WojtekS. napisał:
Bardzo udany wyjazd, taki naturalny, normalny, - ot... życzliwi sobie ludzie na jednej górze – to chyba warto zaakcentować! :)
>>> (Wojtek obiecał dosłać jeszcze opis bardzo ambitnego lądowania, którego udało mu się dokonać - dopisek redakcji)




alt

 




Film nakręcony przez Krasy:

alt






Film nakręcony przez Piotr6641:

alt