zdjeciaW sobotę, 1.08. zaskakująco fajnie polataliśmy sobie w Pińczowie.

Zaskakująco, ponieważ od rana na niebie szalały cirrusowe ławice. Może i dobrze, bo pojawiłem się z rodzinką dość późno i musiałbym żałować waruna. ;)








W końcu stanęliśmy na starcie z Jackiem, Fernando i Leszkiem, który szkolił się w holu za moto na swojej nowej, pięknej lotni. (Dla Leszka wielkie dzięki za pomoc na starcie.)

Jacek wystartował pierwszy, ja kwadrans po nim też już byłem w powietrzu. Pora była już późna – krótko przed 14:00. Endrju zostawił mnie w stabilnym noszeniu, chociaż w kominie nad Pińczowem nie dało się wyżej niż na ok. 1200m AGL. Ale to nie może przecież peszyć prawdziwych, żądnych krwi przelotowców ;).

Padło hasło 3x20 FAI, Jacek był jednak pesymistą. Poprawka zatem na 3x15 FAI i rzuciliśmy się w nieznane. Po ok. 5 km na płn.-wsch. od Pińczowa zaatakowało nas słabe i niestabilne pole noszeń. Kręciliśmy i narzekaliśmy na nasz los. Wszystko nagrywały kamery. Niestety w najciekawszym momencie Jacek uciekł mi z kadru. :(

Tymczasem Fernando kręcił swój komin na płd-zach. od nas. Kiedy wydawało mi się, że 1700 m AGL to już sufit w tym dniu, Fernando zakomunikował, że ma ponad 1900 m AGL. Była więc nadzieja na więcej. Przesuwaliśmy się z Jackiem i z wiatrem, skacząc pod kolejne kłaki. Czasem udawało się zdążyć, czasem kłaczek znikał i trzeba było coś improwizować.

Gdy zrobiliśmy 2000 m AGL jakieś 15 km od Pińczowa, wiadomo już było, że to ostatnie dobre chwile tego dnia. Cirrus odpychał nas od Pińczowa coraz dalej. Był bardzo gruby i widać było zmianę kolorów ziemi na kilka tonów ciemniejsze. To był ostatni moment, aby podjąć decyzję o powrocie. Za chwilę mogło by to być już niemożliwe.

Jacek był o 300m niżej i odleciał z prostej do Pińczowa. Ja gorączkowo jeszcze poszukiwałem  możliwości dłuższego lotu. Wracając zauważyłem, że na zachód w kierunku Jędrzejowa pojawiła się dziura w cirrusie i rozświetliła pięknie, złote łany zbóż. Zrobiło mi się jakoś dostojniej i nieco pompatycznie. Tymczasem na dole pilnie pracowały na polach kombajny wzniecając tumany kurzu. Gdy leciałem na Jędrzejów, właśnie taki czerwony kombajn pozwolił mi wykręcić się z niecałych 500 m AGL. Można by powiedzieć: umaszynowienie rolnictwa w służbie lotniarstwa :D.

Mozolnie wykręcając się byłem spychany coraz dalej od Pińczowa, ale na wszelki wypadek nie przestawałem mamrotać pod nosem życzeń wszelkiego urodzaju dla jędrzejowskich rolników, a w szczególności wysokich parametrów jakościowych zbieranych zbóż (ze szczególnym podkreśleniem gęstości ziarna w stanie zsypowym).

Nie miałem dolotu, ale moja dziura w cirrusie kończyła się i nie było na co już dłużej czekać w tym kominie – ruszyłem pod wiatr (10km/h) na ostatnie ramię trójkąta. Starałem się wybierać jak najlepszą ścieżkę z obniżonym opadaniem. Szło mi nieźle i dodatkowo miałem szczęście, bo na krótkie chwile słońce przedzierało się przez warstwę chmur i oświetlało grunt na mojej trasie.

Po dwukrotnym podkręceniu nie było już wątpliwości, że dolecę bez efektu „nanoblaszki”.

Link do lotu na XContest

 

ps. Lecąc razem z Jackiem, narysowaliśmy przy okazji pływaka skaczącego do wody.
Jacek skupił się na czerownych portkach, ja wolałem się skupić na tułowiu i zadartej głowie. ;)

zdjecia



Druga wersja interpretacji tracka to pan Feluś obrażony, ciągnący czerwony sznurek.
I tu znowu Jacek skoncentrował się na portkach, ale dodał jeszcze szelkę na plecach i czerwony sznurek.
Właściwie to ten sznurek jest najbardziej intrygujący... a może to nie jest sznurek...???? ;)

zdjecia


PS.2
Jak się zepnę, to może jeszcze jakiś filmik wrzucę. ;)


A tu kilka zrzutów z filmu z tego dnia.

... Zaczynało się niegroźnie...
Widok na południe od Pińczowa
cirrus1.jpg


Sytuacja zmieniała się dynamicznie - cirrus przesuwał się na północ dość szybko
cirrus1b.jpg


... a w tym czasie widok na płn. był taki:
cirrus1c.jpg


Droga powrotu zakitowała się
cirrus2.jpg


Widok na płd-zach. dawał szansę na powiększenie trójkąta
cirrus3.jpg


cirrus4.jpg