zdjecia

Nie zawsze można doczekać się dobrego do polatania weekendu.

Wynikiem braku cierpliwości był pomysł Michała Olszewskiego na polatanie na Straniku. Podłapałem temat i zaraziłem zapałem Jacka Półtoraka.
Kilka dni nerwowego analizowania pogody i w efekcie w czwartek rano pojawiliśmy się u szczytu góry.

 




Po ubiegłorocznej przygodzie z urwanym zawieszeniem mojego passata, wjazd na startowisko z dwiema lotniami na dachu nie przysporzył mi zdrowia. No ale mimo drobnych podcierek udało się.
Lekka odchyłka wschodnia, tak jak zapowiadały prognozy. Wiatr stosunkowo silny do bardzo silnego w chwilach odchodzenia kominów.
Michalo rwał się do lotu i wystatował jako pierwszy. Za chwilę wisiał nad nami bardzo wysoko. Nad szczytem hulało ok. 30 km/h. Mimo tego Relief Michała skutecznie przebijał się pod wiatr. Jakoś mi się nie spieszyło i spokojnie pomogłem przygotować się Jackowi. Jeszcze tylko opłata za skorzystanie z górki (2,5 EUR) i byliśmy gotowi. 

joomplu:2273


Schowani za wierzchołkiem startowiska, wyczekaliśmy na dogodny moment i pofrunął.

joomplu:2282


Podobnie jak Michała, zaraz po starcie wyrywało go z butów. Wario piało aż miło.

joomplu:2277


Popatrzyłem chwilę, jak chłopaki ganiają się wysoko nad szczytem i zaraz do nich dołączyłem.

joomplu:2275

joomplu:2276


Podobnie jak wcześniej, poczekaliśmy aż komin na przedpolu trochę wyprostuje i nieco osłabi wiatr. Słowak pomagał mi przy starcie. Dwa kroki i solidne ssanie nad szczyt. Michalo z Jackiem wykręcali już pod 2000m daleko na zawietrznej, a ja musiałem poczekać chwilę na swoją kolejkę do windy.
Nad zboczem było stosunkowo spokojnie, chociaż silne noszenia przeplatane były równie silnymi duszeniami. Z zazdrością potrzyłem jak Relief i Exxtacy penetrują okolicę. Mój Discus radził sobie, ale traciłem jednak sporo przy powrotach do szczytu. Strach przed lądowaniem na drzewach skutecznie trzymał w ryzach moje zapały. Po ok. 1:40h czułem się nalatany i wylądowałem.
Pozostali "zawodnicy" nie odpuszczali. Jacek i Michalo lądowali po ponad 2 godzinach. A Słowak, na jakimś Bautku, wisiał jeszcze długo po nich.
Latanie super. Tylko pech Michalo popsuł nam nastroje, bo bez zapasu nie miał już szans na planowanie piątkowego latania.
Słowacy również nie mieli pojawić się na starcie następnego dnia. Prognoza wskazywała na jeszcze silniejszy wiatr. Na stoku zjawiliśmy się wcześniej i już o 11:11 byłem w powietrzu. Było silniej, turbulentniej i mniej sympatycznie niż w czwartek. Wykręcanie bardzo znosiło na zawietrzną. Już prawie doganiałem kłaczek (no może ze 100m mi do niego zostało), ale Michalo przypomniał mi z dołu przez radio o strefach wokół Stranika.
Co było robić. W tył zwrot. Ale 2000m liznąłem :). Wiatr przeciwny 40 do 50 km/h, ale mimo to posuwałem się do zbocza. Chciałem polecieć w prawo do kominów w Zilinie, ale 5m/s w dół jakoś tak trochę wybiło mi z głowy ten pomysł. Tymczasem Jacek w ekstazie szalał na Exxtacy po okolicy.

joomplu:2281

joomplu:2284

joomplu:2287


Mam nadzieję, że sam to opisze.  
Lądowanie dało mi nieźle popalić! Jazda jak na kolejce górskiej. Odrywające się kominy z każdej strony i w konsekwencji wiatr z kierunków nieprzewidywalnych.
Jacek poinformowany o sytuacji, mimo, że pewnie mógłby latać jeszcze sporo dłużej, zapragnął jednak dołączyć do kolegów na lądowisku. Też swoje przeżył ale siadał poprawnie.  
W sobotę miała popsuć się pogoda, więc zapadła decyzja o powrocie.  
Zmęczeni ale szczęśliwi sączymy sobie teraz piwko i wspominamy :)


.