alt

Niesamowity weekend na Skrzyczniaku.
2 dni bankowej pogody, rewelacyjnie zmodernizowane startowisko... i lotniarze nie kazali długo na siebie czekać.

Zaczęło się od tego, że Paweł by Vega zaklinał waruny, więc nie było innej możliwości:
Musiało być dobrze! :D

Zapraszamy na podsumowującą relację z minionego weekendu. ;)









Paweł zaklina waruny ;)
foto: Sterylny
alt





Sobota, 26 maja
Paweł by Vega napisał:

Pogoda dopisała, wiaterek w "pysk", o odpowiedniej sile i niebo należało do nas. Pięć lotni nad Skrzycznem wywijało we wszystkich kierunkach.
Paralotniarze z zazdrością przyglądali się naszym przygotowaniom i startom.
Była fajna zabawa, do 2500 metrów. Trochę czasem torbiło, ale potem tłuste 3-4 meterki do góry wynagradzały chwile walki.
Nie była to pogoda na przeloty, więc poznawaliśmy okolice od Baraniej Góry do Klimczoka.
Wszyscy happy, wszyscy zdrowi, poza Robertem, który wykorzystał czas na kręcenie fajnych filmików. Teraz na kwaterze oglądamy je bawiąc się dobrze popijając piwko.
Chciałoby się powiedzieć, szkoda, że Was tu nie ma! Na jutro zapowiedziało się ok. 12 pilotów! Lotni!!!
Więc może poprawimy rekord sprzed paru lat.


Ekipa z soboty: Sterylny, Mesiek, Michalo, Piotr 6641, Vega, WojtekS.
Foto: Sterylny
alt






Niedziela, 27 maja
Paweł by Vega napisał:

Niedziela okazała się jeszcze lepsza termicznie, chociaż po południu chmury przykryły niebo, a potem nawet padał deszcz.
Słabszy wiatr dopuścił paralotnie na start. Więc w powietrzu było rojno, ale mocne kominy szybko rozrzucały towarzystwo po całym niebie i tłoku nie było.
Nie wszyscy zapowiedziani dojechali, ale i tak 9 lotni na starcie robiło wrażenie na glajciarzach i turystach.
Podstawa dochodziła do 2500m, kominy konkretne, mój najmocniejszy miał średnio 5,2 m/s, a chwilowe max. 8,1 m/sek! Łączność radiowa pozwalała na pomocne wskazówki w wyszukiwaniu kominów i krążyliśmy czasem w pulku po kilka lotni, aż do podstawy.
"Wilku" na swoim Funie (pojedyńczy żagiel) śmigał pod chmurami jak wyczynowiec. A widok Leszka na jego oryginalnej lotni bezdźwigarowej, pamiętającej lepsze czasy lotniarstwa przywoływał wspomnienia.
Mój plan przelotowy przewidywał trójkąt: Klimczok, na południe za Baranią Górę, Babia Góra i powrót. Gdzieś koło 100 km.
Nad Klimczokiem spotkałem się z szybowcem, którego pilot podleciał do mnie na metry i z nie ukrywanym zdziwieniem oglądał, co to za dziwne urządzenie latające na 2500 metrach?
Minusowe temperatury. Powrót nad Skrzyczne i upsss.. GPS Off, komunikat o słabej baterii! I po ptokach... można się pobawić.
Poleciałem nad Baranią, chmur coraz więcej i znowu duszenia. Zdradliwa góra, niby masz wysokość, a jesteś nisko. Oj nisko, płaska ta góra, zaczynam się martwić, czy dolecę do doliny. Czyżby znowu lądowanie jak wczoraj pod Milówką?
Glajt jeszcze niżej, on nie ma szans, aby stąd uciec! Po grani, do słoneczka i piii, pii, piiiiiiiii, 3,5m/s, 2500! Glajt też.
Kierunek Skrzyczne, podstawy czarne i coraz niższe, ciężko zbijać wysokość. Zaczęło sypać gradem i lodem, po 2-3 minutach sterownica biała, potem deszcz. Radio uspokaja, że to nie burza, ale wszyscy już na ziemi.
Nad Skrzycznem 2200 i słoneczna plamka.
Ląduj już, bo jedziemy na jedzonko, wołają z lądowiska. Szkoda, znowu kierunek Bielsko, potem na Magurę i jeszcze ponad tysiąc nad lądowiskiem. Można potestowac Atosa w różnych dziwnych figurach.
Wspólny obiad zakończył super udany weekend.
Do następnego!



Ekipa z niedzieli: Michalo, Sterylny, Lech, Lesław, Mesiek, Vega, Janek, Janusz, Wojtek, Wilk umknął z kadru.
Foto: Sterylny
alt






Więcej zdjęć z tego weekendu do obejrzenia tu:

http://www.lotnie.pl/index.php?option=com_kunena&func=view&catid=5&id=4878&limit=15&limitstart=30&Itemid=2#4972




Wejście do Filmoteki tu:

http://www.lotnie.pl/index.php?option=com_kunena&func=view&catid=5&id=3230&Itemid=2#3230