Egzamin na Świadectwo Kwalifikacji Pilota Lotniowego
–  Mieroszów 14 sierpnia 2009

 

   Obiecałem Agi i Jackowi, że napiszę kilka słów o egzaminie na świadectwo kwalifikacji pilota lotniowego, który odbył się 14 sierp­nia 2009 r. w Mieroszowie. Żaden z nas do tej pory nie pokwapił się do skrobnięcia kilku słów, więc wziąłem to na siebie. :-)

   Na początku dementuję informację, że było nas sześciu i wyja­śniam, że było nas siedmiu. Siedmiu Wspaniałych i zaznaczyć należy, że tylko lotniarzy, - większość (bo aż czterech) z Polski Północnej: Artur i Piotrek z Trójmiasta, Darek i ja z Zachodniopo­morskiego. Maciek i Norbert z Częstochowy oraz Michał z Polski Centralnej. Część z nas przyjechała do Mieroszowa tydzień wcze­śniej (ja to nawet cały lipiec siedziałem na polu namiotowym w Mieroszowie), aby przygotować się do samego egzaminu. Nie chcieliśmy dać plamy i wspólnie przerabialiśmy materiał teore­tyczny do egzaminu. Tutaj dużą wiedzą i zacięciem dydaktycznym popisał się Michał, zmuszał nas do myślenia, rozrysowując składo­we sił na tablicy w klubie. Michał dzięki za Twoje zaangażowanie w uzupełnienie naszej wiedzy teoretycznej. Im bliżej egzaminu, tym coraz więcej osób angażowało się w nasze przygotowania. Nawet rodziny pilotów zaczęły nam pomagać. Ewa, - Tobie szczególnie dziękujemy za zaangażowanie przy przygotowywaniu dokumenta­cji do egzaminu (Artur mam nadzieję, że przekażesz podziękowa­nia Małżonce).

   Oczywiście te kilka dni przed egzaminem wykorzystywaliśmy również do powiększania swojego nalotu. Jak tylko pojawiał się warun, pakowaliśmy sprzęt i wyruszaliśmy na Róg, Rudnik, Koza­kov, czy wyciągaliśmy wyciągarkę na szybowisku w Mieroszowie. Był też czas, aby Piotr oblatał swojego nowego Exxtacy, tym samym dołączając do grona pilotów latających na sztywniakach.
   Sam egzamin był bardzo sympatycznym przeżyciem, Leszek Mańkowski, który przyjechał do nas ze swoją Małżonką okazał się być bardzo sympatycznym gościem :-), potrafił rozładować stres, który mimowolnie pojawił się w naszych oczach. Obiecał, że chętnie odwiedzi ponownie Mieroszów w październiku, tym razem na dłużej (szykuje się kolejna sesja egzaminacyjna lotniowo-paralotniowa), bo jak powiedział: ”To miejsce mi się podoba”.

   Po egzaminach urządziliśmy sobie mały miting lotniowy, czyli loty na długotrwałość i celność lądowania. Jeśli chodzi o długość lotu to nie mieliśmy szans z Jarkiem. Jako Autochton :-) dał nam niezły popis, jak wykorzystywać prawie nielotne warunki. Wykorzy­stał słabe zerka i wisiał w górze do znudzenia. Za to w celności przyjezdni byli górą. Michał zdystansował wszystkich, dwukrotnie lądując w centrze, a w zasadzie to na pylonie :-), bo to on służył jako cel naszych lądowań.
   Podsumowując: było latanie, była nauka, był egzamin, był stres i była radość. Była również refleksja, że skończył się pewien etap naszego latania…, - no ale rozpoczął się też nowy.

   Andrzej, chciałem w imieniu swoim (myślę, że pozostałych chło­paków również) bardzo Ci podziękować za Twój ogromny wysiłek włożony w wyszkolenie kolejnych licencjonowanych lotniarzy. W czasie szkolenia były momenty wesołe, śmieszne, były też trudne i nerwowe, za wszystkie Bardzo Dziękujemy!!!!

PS. Oczywiście, jeśli chodzi o ZSRL, to mimo tego, że możemy już latać gdzie chcemy i jak chcemy, to i tak będziemy bardzo czę­stymi gośćmi na Szybowisku w Mieroszowie. Spodziewaj się więc, że Ci się jeszcze jakiś siwy włos na głowie pojawi przez nasze lotniarskie wyczyny.

   pozdrawiam - Tomek