Do czterech razy sztuka...

 
    Tak tak, to już było czwarte podejście ZRSL* do oderwania się od ziemi, odkąd w styczniu zaliczyliśmy Kozakov. Stanowczo za długo zima raczyła nas zimnem w tym roku. No, ale w ostatni weekend w końcu się udało.
 

  
    Jak zwykle zaczęliśmy już w piątek... oczywiście nie latanie, a przegrupowanie. Niestety na rubieży zachodniopomorskiej nie doczekaliśmy się jeszcze miejsc, w których można by swobodnie polatać. W sobotę nad ranem dotarliśmy do Sokołowska, a konkretnie do Gościńca Radosno (przy okazji polecam to miejsce na nocleg dla osób zmotoryzowanych, chcących polatać w okolicach Mieroszowa).

    Po zbyt krótkiej drzemce pojawiliśmy się na FlyRancho. Byliśmy w totalnym szoku, bo przywitała nas idealna pogoda (dla niewtajemniczonych: jak ZRSL się zjawia, pogoda musowo siada). Tym bardziej ochoczo zaczęliśmy krzątać się, aby przygotować start za windą. Przy okazji zerkaliśmy na poczynania kolejnej grupy adeptów lotniarstwa, a wśród nich na wspaniałą niewiastę, która swym mocnym uchwytem ujarzmiała sterownicę ”Marsa” i trzeba przyznać, że świetnie jej to wychodziło. Oby tak dalej, trzymamy kciuki.

    Około 12-ej wyruszyliśmy z całym sprzętem rozkładać start. Fajnie było, jak na przyczepie za ”Rurakiem” leżało 5 lotni, nie licząc trzech już śmigających po stoku z kursantami. Jak już liny były rozciągnięte, wicher zląkł się nas i zmienił kierunek o 90, ze wschodu na południe. Szybko przenieśliśmy start i... udało się odpalić tylko nam, tzn. Darkowi i mnie. Było trochę stresu, bo to pierwsze hole w tym roku, ale Krzysiek to prawdziwy wirtuoz wyciągarki.

    Było miodzio. Po naszej dwójce przygotował się Wojtek i podpięty do liny czekał 30 minut aż wicher wróci na południe, ale nie, - on uparł się wiać tym razem z zachodu. Co bardziej nerwowi paralotniarze mrucząc nieprzyzwoite jakieś chyba łacińskie wyrażenia, postanowili opuścić startowisko. No i co tu robić... Znowu przenosiny. W tzw. ”międzyczasie” Jarek na swoim Banjo dręczył nas znacząc wspaniałe kominy, pozostało nam tylko wierzyć, że i dla nas ich wystarczy. Swoją drogą, to Jarek się nalatał. Chyba 4 godziny wisiał nie używając motoru. Żałował tylko, że nie wziął aparatu ze sobą, bo miałby piękne zdjęcia Śnieżki z 2000 metrów.

    Po ostatnich przenosinach Stwórca uznał, że zbyt długo wystawia nas na próbę i pozwolił nam odpalić w górę... Co to była za radość, jak po wyczepieniu usłyszałem zbawienne ”pik pik pik”. Przy okazji Jarek pojawił się w zasięgu wzroku i znowu kręciliśmy te same kominy (to już jest chyba jakaś reguła, - jak Banjo jest w powietrzu, to i ja się dłużej trzymam, fajnie było oglądać Jarka z góry.
Po mnie odpalił Wojtek i... tyle go widzieliśmy. Wrócił po 3,5 godzinach, zwiedził okolicę i zmarzł. Mówił po locie: ”Kurcze, musiałem co jakiś czas zmykać z 1600m na 800, bo było za zimno”. Wrócił szczęśliwy, to był jego pierwszy hol w tym roku. Potem odpalił jeszcze Darek i też go wessało. Latał do Czech i z powrotem, tak sobie chciał sprawdzić, czy Schengen działa. Z początku terma była dynamiczna, wymagała trochę pracy od mięśni, ale im później, tym było łagodniej. W czasie ostatniego lotu w tym dniu lataliśmy z Darkiem sami na zboczu w delikatnych ”zerkach” i ”połówkach”. Tzw. latanie synchroniczne i tylko słyszeliśmy przez radio Andrzeja, jak nas prosi ”No ustawcie się razem do zdjęcia, będę miał ładne ujęcie”.

    Warto było czekać te 3 miesiące, warto było jechać te 400km, warto było zarwać kilka godzin snu, wylać sporo potu przy przygotowaniach, ten dzień wszystko to wynagrodził. Nie oprę się jeszcze żeby Wam napisać, że Darek przed ostatnim lotem przeszedł samego siebie. Wymyślił sobie, że wieje z tyłu i on nie startuje. I tylko łagodna informacja od Krzyśka, że według niego kierunek wiatru jest ok i równie łagodna sugestia Andrzeja przekonały go do startu, w którym zaliczył największe przewyższenie i najdłuższy lot.
Panowie, dziękujemy Wam za wskazówki i sugestie, niestety musicie się nas spodziewać już wkrótce.


W imieniu ZRSL – Tomek

*ZRSL = Zachodniopomorska Radykalna Sekcja Lotniowa

 


 Pierwszy hol w tym roku

 


Już po ostatnich przenosinach, Wojtek przed startem 

 

  

  No i poszedł.... na 3,5 godziny

 



Z Jarkiem w kominie  

 

 

  No i z Darkiem w kominie.... darliśmy się do siebie jak....

 

 

Latanie synchroniczne, super lata się z kimś obok