Sobota, 26.06.2010, rano. Co nowego...?
Przyjechaliśmy w piątek w nocy do Szczyrku... i zaraz spać. W sobotę rano wstajemy, patrzymy... - a w bliskim sąsiedztwie naszej kwatery - nowy, fajny sklep. Wprawdzie otwarty głównie z myślą o paralotniarzach i przez paralotniarzy, ale jest tam też sporo fajnych rzeczy dla lotniarzy. Kupiliśmy zaraz świetny wiatrowskaz: 5-cio metrową wędkę z rękawem na tzw. krętliku (widoczna na zdjęciu tytułowym).
Właściciel sklepu - Centrum Paralotniowe posiada oczywiście własną stronę internetową, a na niej też m.in. info o niniejszym sklepie:


www.centrumparalotniowe.pl - str. główna

www.centrumparalotniowe.pl - sklep













Sobotnie popołudnie. Co nowego...?
Niedobrze. Koniec polskiego lotniarstwa chyba jest bliski... ;-)))
Na Zarze super żagielek 5-6 m/s... a dwa najwytrwalsze beskidzkie charty puszczają latawce!!
No ale przynajmniej dobrze im to wychodziło i nie dali plamy. :-)



















Sobotni wieczór. Co nowego...?
- Spotkanie
Beskidzkiego Stowarzyszenia Paralotniowego w GSS Zar. Główny cel spotkania: Beskidzkie startowiska (głównie Skrzyczne) i możliwości ich modernizacji.
Sprawozdanie z tegoż spotkania napisał Mesiek:

Przedsięwzięcie, które stoi po podpisaniu umowy dzierżawy BSP z Lasami Państwowymi jest ogromne. Przeciętnemu użytkownikowi trudno wyobrazic sobie, jak dużo pracy trzeba by wykonać, aby to startowisko doprowadzić do takiego stanu, by móc powiedzieć, że to startowisko z prawdziwego zdarzenia. Jeśli połączyć to z faktem odpowiedzialności BSP za wszelkie działania w tym miejscu właśnie złożoności inżynieryjno technicznej, to mamy obraz sytuacji.
Propozycji padło kilka, ale na dzień dzisiejszy musimy wybrać się na miejsce, wykonać prace porządkowe i przy tej okazji, po konsultacji z specjalistami, podjąć decyzję o kierunku, w którym pójdziemy.
Wersji przebudowy tego miejsca jest kilka. Myślę, że nie ma sensu ich tutaj omawiać, bo z założenia to bardzo ogólne szkice, których kształt pewnie jeszcze ulegnie zmianie. Bardzo trudnym tematem są również fundusze potrzebne na wykonanie prac. Oczywiście nie chodzi tu o pracę pt. wycięcie krzaków czy przerzucenie sterty kamieni. Przy ambitnym planie (a taki się marzy chyba wszystkim) koszt samych materiałów, udziału sprzętu ciężkiego i innych potrzebnych wydatków przekracza zdecydowanie budżet BSP.
Mam nadzieję, że mimo braku udziału przedstawicieli PSP w spotkaniu, pomoc zadeklarowana jest nadal aktualna. Przy takim planie będzie bardzo potrzebna!
Bardzo się cieszę, że również w naszym lotniowym gronie są osoby, które już chętnie zadeklarowały pomoc w działaniu - Wilku tu uśmiecham się do Ciebie.
... Poproszono mnie również, żebym poruszył temat ścieżki prowadzącej na startowisko. Bez względu na wersję przebudowy, zapewniam - będzie łatwiej lotniarzom dostać się na start.


I dwa słowa od Bartka:

Byliśmy tam razem jako lotniarze.
- uzgodniono, kto i co załatwia, w tym fachową pomoc inżynieryjną,
- na razie celem jest opracowanie kilku wariantów wraz z oszacowaniem kosztów,
- warianty zostaną szerzej zaprazentowane, m.in. w celu zebrania dodatkowych funduszy.








Niedziela, 27.06.2010. Co nowego...?
Sympatyczne nic-nierobienie na szczycie Zaru, czekamy na osłabienie "warunu"...




Oglądamy kupę żelastwa na skraju północnego startowiska, czyli letni tor saneczkowy...






...do którego wejście wygląda tak niewinnie..






Godzina 14-sta. Jedni się szpeją, inni się śmieją.






Zaklinanie warunu???






Grzywka pionowo do góry, - znaczy jest min. 6 m/s...
Na Zarze jak zwykle tłumy.






Reszta lotni smętnie została na dachu.
Eeee... hmmm... - przykład na tzw. "wesołą twórczość"...
(Mesiek, podobno to Twoja sprawka???
)






I już na lądowisku.







I jeszcze parę słów na temat wrażeń z niedzieli:

Rusłan:
Dzisiaj byłem na Zarze w towarzystwie Wojtka i Kuby z Krakowa. Również był Bartek z Agnieszką.
Warun był nie bardzo, duża odchyłka ze wschodu nic dobrego nie rokowała. Gdzieś w okolicy 14-ej Bartek postanowił przygotować swojego Discusa do polatania. Bartek wyciągnął z auta plecak z kokonem i wyszedł na startowisko. Jego wzrok powędrował w inny wymiar, gdzieś myślami Bartek właśnie wystartował i wykręcał pierwszy komin do wysoko latających szybowców. Ja w pewnym momencie powiedziałem do Agi, zobacz na Bartka Tego stanu w jakim jest teraz Bartek nikt nie zrozumie dopóki nie poleci na lotni. Zaczęliśmy z Agą śmiać się. Bartek zmierzył nas wzrokiem i podreptał po Discusa.
Po starcie Bartka postawiło w literę "ziu" czy jakoś tak, co definitywnie odbiło wszystkim myśl i chęć do startowania. Po małych wiązankach przez radio do Bartka, to znaczy drobna sugestia co do wyboru kierunku lotu, Bartek doleciał nad Jaworzynkę, gdzie trafił na mocną szpilę. Przez moment usłyszałem głos Bartka nadającego przez radio, że jest bardzo turbulentnie. Klasyka na Zarze jak jest mocna odchyłka ze wschodu. Po dotarciu na lotnisko pod hangary zobaczyłem, że Bartek siedział już na glebie i coś mruczał pod nosem. W momencie kiedy byliśmy obok niego, zaczął opowiadać o swoim locie. Szacuję, że opowieści wystarczyło by na 200km lot. Zauważyłem, że w trakcie rozmowy u Bartka nadchodził zanik kontaktu z otoczeniem po oczach było widać, że właśnie w tej chwili jest gdzieś w innym miejscu. Po paru sekundach znów wracał do nas.
Szybko pomogłem mu złożyć Discusa, krótkie pożegnanie i wracamy do Krakowa.
Niesamowity dzień, bardzo miłe towarzystwo, było super, choć niesmak braku dzisiaj polatania został.
Serdecznie pozdrawiam
Ruslan



Bartek:
A ja polatałem.... no byłem jedyny poza szybowcami... i mimo, że nie spieszyłem się ze startem, to było nadal mocno turbulentnie.
Po starcie prawie wjechałem w las - tak mnie zdusiło. Nie zdecydowałem się kręcić do upadłego (czyli do Kozubnika) na północy góry, właściwie od razu dostałem czapę i wolałem lecieć w kier. lotniska. Tu oczywiście zawietrzna od tej wschodniej odchyłki, więc bliziutko przy stoku.
Nad wsią złapałem takie noszenie, że nie mogłem się w nie wbić - była jazda. Błyskawicznie dokręciłem ile się dało... niestety komin został zwiany przez nadal silny NE-wiatr niewiele po dokręceniu 600 ASL. Lotnia kłapała skrzydłami w dół i w górę, co chwilę luzowały i napinały się linki i poszycie. Później 4-6 m w dół, bo komin znikał. I tak wszystko 2 razy.
Zanim trzeci komin zdążył się oderwać, ja już byłem na podejściu do lądowania.
50 AGL turbulencje odpuściły i lądowanie miałem super.
Rusłan się bardzo przejął widząc to wszystko... i nie wiem czy jeszcze powróci do lotniarstwa, hehe.




Agi:
Podziękowania dla Wojtka, Rusłana i Kuby za wspieranie swoją obecnością mojego mocno dziś nadwyrężonego systemu nerwowego...






I jeszcze filmik z tego (z)lotu. Jest to pierwsza z dwóch ok. 10-minutowych części. Fajnie widać całą trasę od startowiska do lądowiska, z całą specyfiką topograficzną Zaru.
Dla tych, którzy z Zaru jeszcze nie lecieli, a kiedyś zechcą, - łatwiej im będzie obejrzeć filmik niż słuchać często skomplikowanych wyjaśnień...