Wprawdzie już w Wielkopolsce oraz na Śląsku wróble głośno ćwierkały o intensywnych poczynaniach
Pilotów Mosquito, jednak OFICJALNEGO OTWARCIA SEZONU MOSQUITO 2011
dokonał w dniu wczorajszym, - czyli 16 stycznia 2011  >>>>> ROLAND !!!

 

alt


W niedzielę i mnie udało się oderwać od ziemi. Przez ostatnie dwa miesiące nie miałem okazji, głównie przez zalegający w gigantycznych ilościach śnieg, brak czasu czy też niepewną pogodę. Niedziela zapowiadała się obiecująco, tylko prognoza COAMPS straszyła wiatrem 8 m/s, jednakże stacja meteo zainstalowana kilometr ode mnie na szczycie góry Iglicznej: http://mariasniezna.pl/wx/wx7.htm meldowała wiatr 2 m/s w porywach 4.

O 9 rano spakowałem cały sprzęt i pojechałem na moje lotnisko (2 km od domu). Wiaterek nie przekraczał 2 m/s, kierunek południowy, na niebie było delikatne zachmurzenie z podstawą nieco wyżej niż szczyt Śnieżnika (1425 m.n.p.m). Start o 10 z minutami, bezproblemowy aczkolwiek nie perfekcyjny. Po osiągnięciu 200 metrów wiatr wzmógł się na tyle, że prędkość GPS względem ziemi spadła do około 22 km/h. Za to z wiatrem było 68-70 km/h i popędzany w ten sposób w kilka minut doleciałem do zbocza przy wsi Idzików, które jest zorientowane na południe. Tam wraz z kumplem zaczęliśmy latać już w 1999 roku na paralotniach. Jest to ciekawe zbocze żaglowe, tylko bardzo trudno jest tam się załapać, gdyż musi solidnie wiać, latając na paralotniach udało się nam to dwukrotnie (mnie i koledze), jednakże oba te loty skończyły się przewianiami, niegroźnymi całe szczęście, gdyż zawietrzna to wypłaszczenie z kilometrami łąk. Później wylatałem tam mnóstwo czasu zdalnie sterowanymi modelami szybowców.

Wracając do mojego lotu, zbocze nosiło przyzwoicie, ale nie miałem ochoty nad nim teraz wisieć i poleciałem pod wiatr w głąb Kotliny Kłodzkiej. Po 11 kilometrach przebijania się pod wiatr, dolatując do punktu zwrotnego, którym miała być stacja PKP Domaszków, zagapiłem się i nie dostrzegłem, że w tym miejscu podstawa chmur obniżyła się o ponad 600 metrów w stosunku do poziomu, który oszacowałem przed startem, dodatkowo zadziałało ssanie od chmur, które w 5 minut wywindowało mnie z 300 do 400 metrów i w pewnym momencie dostrzegłem, że zaczyna być pode mną biało. Zawróciłem i na ściągniętej sterownicy wyleciałem z zachmurzenia. Uciekłem z kotliny w kierunku gór, ale czym bardziej się do nich zbliżałem, tym większa była turbulencja. Na koniec jeszcze zrobiłem szybki przelot z wiatrem nad swoim domem i powrót nad lądowisko. Lądując, dosłownie 5 metrów nad ziemią zdałem sobie sprawę, że do dyspozycji będę miał tylko lewą nogę, gdyż mój prawy but zahaczył haczykiem od sznurowadeł o którąś z linek w kokonie. Pozostało mi tylko precyzyjnie trafić z wypchnięciem i całość poszła niewiele gorzej niż lądowanie na dwie nogi. Wnioski na przyszłość: w czasie lotu trzeba cały czas patrzeć się naokoło, buty mieć bez haczyków albo starym sposobem spadochroniarzy zabandażować je.

Jak się zrobią jakieś rozsądne warunki w Mieroszowie, to przyjeżdżam tam z całym majdanem i podszlifuję starty i lądowania na mosquito, tak co najmniej z 10 rundek pod obserwacją kamer i naziemnej "loży szyderców", aby weszły one w krew.

Temperatura była około + 4 stopnie i świeżo co kupione rękawice Charly Hotliner sprawdziły się w stu procentach.


Screenshot z tracka:

alt








 

Komentarze
Dodane przez ciekawy w dniu - 2011-01-18 01:18:58
Czad stary!
Dodane przez roland w dniu - 2011-01-18 11:00:43
Jako oficjalny (aczkolwiek nie pierwszy w tym roku) otwieracz sezonu na mosquito życzę wszystkim mosquitowcom jak najwięcej przyjemnych i bezstresowych lotów, jak najmniej awarii oraz siły aby po lotach móc dzielić się wrażeniami z nich forum. Marzącym o mosquito życzę ... wygrania w totka aby mieć za co go kupić :) w wersji bardziej realistycznej: konsekwencji w oszczędzaniu na niego i cierpliwości w poszukiwaniu używki w dobrej cenie!
Dodane przez ciekawy w dniu - 2011-01-18 13:39:16
Amen!
Dodane przez Agi w dniu - 2011-01-18 18:23:53
Ale... ja jeszcze chciałam coś powiedzieć... :grin  
Mianowicie to, że: 
Roland zostaje dodatkowo mianowany Prezesem... :grin  
Prezesem kolejnej sekcji Oryginalnych Lądowaczy, którą nazwiemy na przykład 
"Klub Awarii Podwozia".  
A to wszystko w ramach naszego Konkursu, którego szczegóły są  
TU 
Roland: "Lądując, dosłownie 5 metrów nad ziemią zdałem sobie sprawę, że do dyspozycji będę miał tylko lewą nogę, gdyż mój prawy but zahaczył haczykiem od sznurowadeł o którąś z linek w kokonie. Pozostało mi tylko precyzyjnie trafić z wypchnięciem i całość poszła niewiele gorzej niż lądowanie na dwie nogi. 
pozdrawiam  
Agi