Poczucie radość jest tak ogromna że ciężko wogole ogarnąc myśli i coś napisać...
Opisać co się wydarzyło przez ostatni pary dni.
Oto w skrócie:
1) Wrescie jechać na wyjazd lotniowe zagranice z trochę większa grupa znakomity lotniarze, nie tylko z względu umiętnościowy ale przed wszystkim z względu na wesoła atmosfera jaka się stworzyła między nami.
"Śmiech to zdrowia" oto słowe nasz ukochany Endrju i to po prostu na każdym kroku tego wyjazdu mi uzupełnił nie tylko zdrowią ale zadowolenią z wygłupianie się i kolegowanie się z taką fajną "paczka"
"czy ktoś widzi lotnia z ogonkiem?" |
lotniarze są różne, niektóry bardzo wysoki a inny... :) |
2) Polatać w fantastyczny miejsce, Dolomity. Kilka razy tam byłem na wspinaczka górska, i to miejsce jest po prostu wyjątkowy i magiczny, trzeba to zobaczyć na własny oczy żeby uwierzyć. Pionowe ściany skalny imponujący i majestatyczny. Przy wspinaniu można również mieć niezwykła perspektywa i swietny widoki, ale zawsze pamietam marzyć o tym żeby po prostu się uwolnić od lina i polatać jak ptaki wokoł te skały. Poza tym, schodzić po wspinaniu nie jest przyjemny, lepiej móc tam być i zlecić na ziemia.
3) Polecić nad marmolada.
Zobaczyć lodowiec z góry i cieszyć się widokiem najwyszy szczyt Dolomity.
To był bonus, nawet nie mysłalem o tym że to się uda, wydawało mi się zbyt ambitny i daleko do osiągnięcie.....
Drugiego dnia podstawa była nad marmolada ~ 3700 co sprawiał że można było się wykręcić z sporo zapas wysokość i spokojnie wrócić. Ciekawy jest to że zdecydowanie lepiej nosiło dokladnie nad lodowcem niż nad słoneczniony skalny ściana. Trzeciego dnia trzeba było ryzykować i się zapuścić dosyć blisko skały, ponieważ termika była słaba lub brak formołowany kominy, tylko bąbly, i własciwie dzięki to że wiatr był troche mocniej niż poprzedniego dnia to jakby na żaglu się unosiłem na wysokość szczyt, który byl prawie w chmury.
4) Latać - albo raczej bawić się - wsród `lekki-chmury`, tak nazywany kłaki (nie wiem jak to sie pisze), czyli bezpieczny chmury który sie stworzą poniżej podstawa i z który nawet jak się wleci to bardzo szybko się z nich wyleci. Trzeba tylko się upewnić że w okolice nie bawi się jeszcze któs inny.
5) Dzięki właśnie te kłaki zobaczyłem pierwszy raz (na lotnia, bo na motolotnia już), widmo Brockenu. Chodząc po góry jeszcze mi się nie trafiło.
6) Osobisty rekord wysokość: 3724m n.p.m. I przekonanie że moje rękawiczki są za słaby.
7) Trojkąt FAI 37km
8) Wszyscy polataliśmy. Nie ma nic lepszego niż po lądowaniu z wspaniałego latanie, podzielić się radość tego co właśnie jeszcze ktoś innego też doswiadczył. A tu jeszcze 6 osób mega zadowolony. To po prostu wybuch pozytywne emocje :)
9) Latanie razem. Czyli widzić lotnia lecąc w swojem kierunku i potrafić rozpoznać że "Robert! chodź polecimy na lokomotywa".
Albo kręcić komin patrząc na lotnia pod sobą. A jeżeli jeszcze z ogonkiem to już bajka :D
Także kilka marzenie spełnione, a kilka nieoczekiwany bardzo miły doświadczenie.
Z nie przyjemny rzeczy to dust devil'y nas powitały pierwszego dnia, i nam poprzywrociły lotnie. Mi złamał ostatni profil. Już myślalem że nic z lataniu.
Na szczęścia znalazłem patek metalowy z którym się udało prowizorycznie naprawić profil.
Wjazd na startowisko wagonikiem, czyli nie trzeba się męczyć po latanie z odebranie samochód z góra. To jest ogromny plus bo i oszczędza się czasu i wysiłek.
Kemping bardzo dobry standard, ale niestety drogi, bez lodówka i za internet osobna opłata
Lądowisko nie zbyt szeroki (ale wystarczający) i słupki elektryczny