Mam naped typu Mosquito i mysle, ze moge cos na ten temat napisac. Tak jak wiekszosc nizinnych lotniarzy w Polsce traktowalem naped jako zbawienna alternatywe dla lotow za wyciagarka. Od trzech lat uczestnicze w rozmowach o tym jak trudno sie u nas lata, bo startowisk niewiele, trzeba jechac wiele km, a i tak nie ma pewnosci czy sie polata. Mizeria po prostu. Zawsze w nasze rozmowy rozgrzewaly sie, gdy ktos poruszal temat napedu: "Gdybym tylko mial taki naped, to..." i tutaj kazdy wstawial to co chcialby z taka maszyna robic;) .
Ja tez marzylem o napedzie, tym bardziej, ze we wszystkich artykulach podkreslano latwosc startu, sterowania, zwlaszcza dla tych ktorzy maja doswiadczenia ze startu za wyciagarka. No a ja uwazalem siebie za super kandydata, bo przeciez doswiadczenie mam glownie z wyciagarki.
No wiec jesienia zeszlego roku kupilem naped i szybko sie przekonalem, ze:
1. jest to sprzet dla bardzo doswiadczonych pilotow
2. majacych duze doswiadczenie ze startu swobodnego z gorki
3 z innymi umiejetnosciami czysto mechanicznymi (umiejetnosc naprawy silnika, ustawien itp).
Kluczowa jest umiejetnosc startu z nog. Przekonalem sie o tym bolesnie rozbijajac smiglo i uszkadzajac troche skrzydlo. Naped daje maly ciag i trzeba baaardzo uwazac przy starcie, aby nie ustawic skrzydla na zbyt duzych katach. Jesli sie o tym zapomni, to... cyrkiel. Zeszly rok zakonczylem kiepskim bilansem: 1 udany (krotki) lot na 5 prob startu. Przez zime zastanawialem sie co zrobic, zeby efektywnie wykorzstac swiezo zakupiony sprzet. Ustalilem, ze najpierw pocwicze starty z gorki. Dopiero potem zaczne latac z napedem, ale starty tez beda z gorki, bo chcialem miec pewnosc 100%, ze sie oderwe od ziemi.
Jak zaplanowalem tak tez zrobilem. Szkolenie zrobilem wiosna w Mieroszowie (dziekuje Andrzeju). Potem podpialem naped, wystartowalem (bez problemu) i wyladowalem awaryjnie po kilkudziesieciu sekundach. Okazalo sie, ze zaskoczylo mnie zjawisko cofania sie sterownicy w momencie wznoszenie, co jest - jak sie okazuje - czyms naturalnym przy lataniu z napedem. Przy drugim podejsciu okazalo sie, ze silnik ma nierowny ciag i pojawila sie awaria jednego z elementow w zwiazku z czym nie wystartowalem.
I na tym zakonczylem proby tegoroczne z napedem, gdyz doszedlem do wniosku, ze chyba robie cos zle (przygotowanie wlasne, sprzetu, motywacja itp.), nie moglem ponownie wybrac sie do Mieroszowa (nie chcialem startowac na nizinach)itd.
Chce podkreslic, ze nadal uwazam, ze Mosquito jest super rozwiazaniem, ale bardzo wymagajacym. Kazdy blad, to konretny wydatek, wiec trzeba sie do latania z takim sprzetem przygotowac, bo inaczej mozna sie latwo zniechecic. Problem dodatkowy, to brak instruktorow do tego typu latania. Wszyscy sprawdzamy bojem jak to jest i... nie zawsze jest milo.
Mam nadzieje, ze moj post pozwoli wszystkim napalonym na latanie z napedem dobrze sie do tego przygotowac i nie popelniac moich bledow.