Wizyta zu Felixa
W sobote 14.10. odwiedzilem producenta ATOS. Na koniec tego tygodnia (14-15.10.17) odbyl sie wielokrotnie juz przekladany z powodu zlej pogody dzien otwartych drzwi. Temin wyjazdu mialem na oku juz od dluzszego czasu co nie uchronilo mnie przed zla jego organizacja. Pierwsza sprawa to rzucilem tylko okiem na DHV, ze impreza sie odbedzie gdzies w okolicy Tegelberg na ladowisku. Jako ze w tej okolicy znana jest mi tylko gora i kolejka na Tegelberg pojechalem wiec automatycznie w to miejsce. Po dotarciu pod Tegelberg o godzinie 8.30 zastalem tam tylko turystow szykujacych sie do wedrowki w ten przepiekny dzien. Zerkam wiec do internetu gdzie impreza tak naprawde sie odbywa a tu stoi Buching - bezposrednio przed brama firmy. Do GPS wklepiam Buching a tu wyskakuje mi 246 km. No k...wa ta technika. Wysiadam z auta i szukam jakiegos tubylca co to mi powie gdzie jest ten inny Buching. Na szczescie oddalony od niego bylem jedynie 7 km. Po dotarciu na miejscu dowiaduje sie bezposrednio od Felixa, ze tak wlasciwie to nie ma planu tej imprezy, rzadzi tu spontanicznosc. W trakcie przebiegu imprezy przekonalem sie o tej spontanicznosci w 100%. Przybylem dosyc wczesnie na miejsce i u A.I.R nic jeszcze sie nie dzialo. Dwoch lotniarzy szykowala sie wlasnie na wyjazd na pobliska gorke - do tematu gorki jeszcze powroce - wiec pomyslalem sobie to moze zrobic maly zlocik, zwlaszcza ze zadalem sobie rano duzo trudo z zapakowaniem Spydera na auto. Na kolejce dowiedzialem sie, ze potrzebuja taka zielona legitymacje wystawiana przez miejscowa szkole, gdzie zostaje sie pouczonym co to regul latania w tym regionie. I tu sie okazalo, ze nie mam przy sobie aktualnego poswiadczenia o ubezpieczeniu i "zielonej karty " dostac nie moge - o czym poinformowal mnie procownik A-I-R Sven, do ktorego jeszcze wielokrotnie powroce. Zaczalem sie lekko denerwowac. Pomalu zmotoryzwane trajki i inne atosy wypychane badz skladane byly juz na ladowisku - na ktore, zeby sie dostac trzeba bylo przejsc na drugo strone ulicy. Pomalu impreza zaczynala sie rozkrecac. Felix oblatal trajka z elktrycznym napedem. Holownik przygotowywal motolonie do holu a wszystko odbywalo sie w przepieknej sceneri alpejskich szczytow. Sven probowal troche ogarnac impreze. Felix jako ganiusz techniczny sprawial wrazenie bardzo nieobcnego. Nie bylo kogos takiego jak kierownik startow, ktory choc troche regulawalby ruch powietrzny a troche sie tutaj dzialo. Z pobliskiego Buchenbergu na ktore nie dano mi bylo wjechac z lotnia startowali paralotniarze, ktorzy ladowali zaraz kolo miejsca startow sztywnoplatow. Na pytanie o lot na Atosie Sven skierowal mnie do Felixa - powod brak aktulnego potwierdzenia o ubezpieczniu........Na szczescie geniusz (podkreslam brak ironii uzywajac tego pojecia) Felix spojrzal gleboko w moje niebieskie szczere oczeta i orzekl ze mi ufa. Z informacja to udalem sie z powrotem do Svena a on sie pyta na czym latam. A ja, ze na Spyderze a on na to ze to mulowata lotnia a sztywniaki tak nie lataja. Poziom kur....cy zaczal wzratac a Sven stwierdzil, ze on sprecjalnie dla mnie rozlozy Atos VR na ktorym se moge latac potem bez konca. Jako ze Sven byl tym co pchal wozki przy starcie a potem je sprowadzal spowrotem jak rowniez probowal ustalac kolejke startow, a pilotow z atosami przybywalo i przybywalo - zajelo to rozlozenie atosa jakies 4 godziny. Czekanie jakos mi nie przeszkadzalo. Samo przebywanie w tym miejscu dotankowywalo mnie pozytwna energia. Okolo 16.00 atos byl rozlozony wystartowalem pol godziny pozniej. Niestety zadeczylem zamocownaie do kamerki wiec kamerke przekazalem przed startem mlodziencowi, ktory pomimo wczesniejszej instrukcji i tak nie byl w stanie nakrecic moj start badz ladowanie. Jako pamiatka pozostaje zdjecie zrobione krotko przed startem. Sam lot byl o tyle problematyczny, ze zapomniale zamknac szybke na kasku a lot w okularach korekcyjnych przy tych predkosciach przyczynil sie do silnego lzawieniotoku Pomimo lez widoki jakie sie w czasie holu przede mna otwarly trudne sa w slowach do opisania. Jeziora, gory, niebieskie niebo i atos, ktory za motolonia zachowywal sie jak rasowy rumak sluchajacy najlzejszych pociagniec cugli. Wyholowalem sie na 600 czyli bylem jakies 150 m nad Buchenbergiem. Dolaczylem do paralotni wykorzystujacych leciuki popoludniowy zagiel. Po 15 minutach zeglowania polecialem na ladowisko. Samo ladowanie moglo byc poprawniejsze zwlaszcz ze musialem potem targac atosa 100m na jego miejsce przeznaczenia, a wazyl on chyba z tone. W tym dniu nie jadlem za duzo. 1,5 litra wody ktora zabralem z soba byla tez juz wypita. Na drugi lot atosem sie nie zdecydowalem. Za hol pobierano 3 Eur za 100m wysokosci - cena powiedzialbym przystepna. Podchodzi do mnie Sven i pyta sie czy nie mam checi wyjechac z nim na gorke autem i zrobic wieczornego zlota. Z poczatku zapalilem sie do tej idei, jednak rozsadek tym razem przewazyl i zdecydowalem sie na wyjazd na gorke jako osoba towarzyszaca, bez lotni. Sven planowal lot w tandemie z 10 letnim chlopakiem. Niestety warunki na gorze - brak wiatru - sprawily, ze Sven nie zdecydowal sie wziasc pasazera. Bylo juz pozno i lekki splyw spowodowal tylnie odchylki. Wykorzystujac totalna cisze Sven wystartowal, a mysmy wsiedli do auto i jazda na dol. Dzien zblizal sie ku koncowi. Bylem bardzo zmeczony, twarz spalona pazdziernikowym sloncem. Czekala mnie jeszcze poltoragodzinna jazda do domu. Z jednej strony czulem niedosyt - 20 lat temu pewnie oblatalbym wszystkie tam stojace Atos- ale z drugie strony cieszylem sie, ze dane mi bylo w tym roku jeszcze raz uniesc sie w przestworza w przepieknej jak z obrazka scenerii.
Naped elektryczny
Holowka