NA POCZĄTEK KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE:
Niedawno na Forum pt. „Sytuacje niebezpieczne” powstał bardzo ciekawy pomysł:

KASI NAPISAŁ: ... chce wam przedstawic Bernd Schmidtler (on wykonuje testy dla DHV ) na tej stronie jest masa ciekawych opisow i testow moim zdaniem to ten najlepszy link dla wszyskich co sie " wolno " w powietrzu poruszaja tzn. ultralaity, lotnie itp. w europie. (malutki minusik te opisy sa w jezyku niemieckim) a wiec klikajcie sie tu zdrowo.

Aby z tej wskazówki mogły skorzystać również osoby nie znające j. niemieckiego, postanowiliśmy przygotować dla Was parę tekstów. Uzyskaliśmy bowiem zgodę autorów na tłumaczenie i zamieszczenie artykułów na www.lotnie.pl

Artykuły pochodzą ze strony: www.schmidtler.de


 

 

An dieser Stelle herzlichen Dank für die Autoren – die Herren Andreas und Bernd Schmidtlerfür die Erlaubnis, Ihre Artikel für die polnischen Drachenflieger übersetzen zu dürfen. Alle übersetzten Texte befinden sich in ihrer Originalfassung auf der Seite: www.schmidtler.de.

W tym miejscu – serdeczne podziękowania dla autorów – Panów Andreas i Bernd Schmidtler za wyrażenie zgody na tłumaczenie ich artykułów dla polskich lotniarzy. Wszystkie przetłumaczone teksty znajdują się w wersji oryginalnej na stronie:www.schmidtler.de.





Stare Ratownicze Systemy Hamujące
(RSH)



Po 10-ciu, najpóźniej 12-tu latach spadochrony ratunkowe są wycofywane z użytku.
Czy ten stary sprzęt rzeczywiście już się do niczego nie nadaje?

„Lichwiarstwo” mówią jedni. „Mój zapas wygląda jak nowy, a teraz muszę sobie kupić następny za kupę pieniędzy. Wypadki ze starymi zapasami nie są znane, producenci wynaleźli tu sobie maszynkę do drukowania pieniędzy.”
„Wycofywanie z użycia jest słuszne” mówią inni. „Nie bez powodu u skoczków spadochronowych czasze podlegają wycofaniu”.

DHV chciał się więc przekonać. W ramach przeprowadzania prób certyfikacyjnych, poddaliśmy we wrześniu [2000 r. - przyp. tłumacza] próbie wytrzymałości również 5 starszych spadochronów. Miały one od 10-ciu do 20-tu lat. Zostały nam przekazane w stanie złożonym, tak jak gdyby normalnie miały być użyte przez pilotów.

Podczas gdy w przypadku certyfikowania nowych spadochronów jedna i ta sama czasza musi wytrzymać 3 próby wyrzucenia przy maksymalnym obciążeniu i prędkości spadania ok.150 km/h, w przypadku czasz starszych przeprowadzaliśmy tylko jedną próbę.

Spośród 5-ciu przetestowanych starszych spadochronów, 2 przy pierwszej próbie rozerwały się na strzępy. Tym samym stało się dla nas jasnym, że starsze zapasy powinny podlegać wycofywaniu.

Te 3 czasze, które wytrzymały próbę, wykazały się bardzo opóźnionym otwarciem. W ramach testu jakościowego nie osiągnęłyby one minimalnej wymaganej wysokości otwarcia.

Pikantny szczegół na marginesie: Jeden spośród starszych zapasów miał przybitą sfałszowaną pieczątkę certyfikującą. Mimo to cało przeszedł próbę.

Jeżeli w najbliższym czasie kończy się okres ważności certyfikacji Twojego zapasu, skontaktuj się z nami. Spróbujemy znaleźć korzystne cenowo rozwiązanie.








Co się dzieje,
gdy coś jest nie tak

Przebieg otwierania spadochronów zapasowych

by www.schmidtler.de




Bernd Schmidtler od ok. 10-ciu lat testuje dla DHV spadochrony zapasowe do lotni i paralotni. W tym okresie czasu przeprowadził na moście Kochertal ponad tysiąc prób otwarcia spadochronów ratunkowych. Poniżej opisuje, co się dzieje w trakcie otwierania się zapasu.

Poprzez kliknięcie na obramowane czerwono obrazki, nie powinno się ukazywać powiększone zdjęcie, - jak na naszych pozostałych stronach internetowych -, tylko uruchamiać krótki film. To nie funkcjonuje, ale kiedyś na pewno uda nam się do tego doprowadzić. (Jednak jak do tej pory mieliśmy z tym same kłopoty – nasze strony internetowe tygodniami były dla nas niedostępne).

Zdjęcia na tej stronie to dreszczowiec. Niech Cię to nie przeraża. Testujemy spadochrony ratunkowe do lotni i paralotni w sposób bestialski. Przed certyfikacją jedna i ta sama czasza jest trzy razy poddawana otwarciu przy prędkości 150 km/ h, naprawdę tylko absolutnie pewne spadochrony przez to przechodzą. Podczas prób jest dużo strat. Wszystkie zdjęcia na tej stronie zrobione zostały na moście podczas zaledwie jednego dnia. Naturalnie pokazujemy na tych zdjęciach próby sprzętu zakończone niepowodzeniem, normalne spadochrony byłyby przecież
nudne.

Co musi się stać, żeby spadochron miał szansę


Obojętnie, dlaczego potrzebujesz zapasu, obojętnie czy funkcjonuje on na zasadzie tradycyjnej czy przy pomocy rakietnicy, nieważne czy twój zapas jest coś wart czy nie – on jest w stanie Cię uratować tylko wtedy, gdy go wyrzucisz.

Fatalne jest to, że nawet przy jednoznacznie katastrofalnej sytuacji większość pilotów potrzebuje nieskończenie długiego czasu zanim rzucą zapas. Podczas testowania spadochronów, te 4 sekundy, które są potrzebne na 80 metrów spadania, wystarczają mi na zdjęcie rękawiczki, schylenie się w celu podniesienia aparatu fotograficznego, wycentrowanie teleobiektywem testowanego przedmiotu i naciśnięcie migawki. W praktyce, gdy przy wysokości lotu wynoszącej 80 metrów zaistnieje sytuacja awaryjna, piloci mają zaledwie małą szansę. Jaka jest tego przyczyna?

Kłopot w powietrzu” jest dla każdego nową, do tej pory całkowicie nieznaną sytuacją. Piloci, którzy przeżyli tego typu katastrofę, opowiadają o totalnej dezorientacji. „Na miłość Boską, co się dzieje? to pierwsza myśl, po której pierwszych 30 metrów masz już z głowy. Tam, gdzie normalnie znajduje się horyzont, jest tylko niebo lub ziemia, która kręci się z zawrotną prędkością. Strach przepełnia Cię tak czy owak do szpiku kości.

Być może jesteś ranny. Proszę szarpnij wreszcie za ten ratujący życie uchwyt!

W przypadku lotni czy UL może się zdarzyć, że strzępy Ci świszczą wokół głowy. Jako pilot paralotni możesz być owinięty swoim skrzydłem i odcięty od świata zewnętrznego. Gdy latasz motolotnią, sterownica może się znaleźć za Twoimi plecami, (co dotyczy UL-a, pomijam –
– przypis tłumacza). Teraz to już powinieneś jak najszybciej szarpnąć za uchwyt!

Na pewno coś się gdzieś paskudnie zahaczyło, linka paralotni przechodzi pod Twoją ręką, dolny boczny naciąg zaczepił się gdzieś, gdzie normalnie nie ma prawa się dostać, lub Twoja stopa zakleszczyła się między pedałami sterów kierunku. Pooglądaj sobie zdjęcia z wypadków samochodowych, to będziesz wiedział, co mam na myśli. I pociągnij żesz wreszcie za ten przeklęty uchwyt!


Niezależnie od tego, jak skomplikowana jest sytuacja, w której się nagle znajdujesz, jak bardzo boli Cię stopa, ramię, szyja czy Bóg wie co jeszcze, czy Twój pasażer histerycznie krzyczy, obojętnie czy masz wrażenie, że czas stanął w miejscu, lub że cały świat kręci się jak szalony, czy siła odśrodkowa prostuje Twoje ręce i nogi, lub czy dzieje się jeszcze co innego, dla Twojego dalszego życia tylko jedno jest teraz ważne. Ciągnij za uchwyt – i to natychmiast.


Jeżeli ktokolwiek sądzi, że w takiej sytuacji byłby w stanie wyciągnąć zawleczkę, podłączyć jakiś elektryczny kabelek lub w małej skrzyneczce jednocześnie nacisnąć dwa jeszcze mniejsze guziczki, to jest to – mówiąc oględnie – dalekie od rzeczywistości.

Im uchwyt (lub guzik) jest większy, im bardziej widoczny i lepiej osiągalny, im bliżej się znajduje Twojego pola widzenia i im łatwiej da się go chwycić (lub nacisnąć), tym większa jest Twoja szansa na przeżycie.

(...)

Jeśli uda Ci się szarpnąć za uchwyt to już prawie jesteś w domu. Szybciej niż w ciągu 50 metrów spadania prawie żaden pilot tego nie dokona. Na pozostałe etapy ratowania się wystarczy przy niskiej prędkości spadania i sprawnym, świeżo złożonym spadochronie przeważnie 30 do 50 metrów.

Faza rozwijania zapasu


Wyrzucenie spadochronu przy prędkości spadania ok. 150 km/ h


Po krótkim czasie czasza jest rozwinięta


i następuje wypełniające szarpnięcie


Przy tzw. oddychaniu fragmenty czaszy ponownie się zapadają


Piloci paralotni i lotni wyrzucają zapasy po prostu ręcznie, większość UL ma pomiędzy uchwytem wyzwalającym a pojemnikiem na system ratunkowy podatne na awarie połączenie.

Szeroko rozpowszechnione są tu (w UL) połączenia elektryczne ... (których opis pozwolę sobie pominąć, jak również opis mechanizmów ze spłonkami – przypis tłumacza)

Prymitywne, ale pewne w działaniu przy właściwym montażu, jest wyrzucenie spadochronu przy pomocy linki i spadochronika pomocniczego (tzw. pilocika). Aczkolwiek widziałem już liczne linki wyzwalające, które nigdy w życiu nie miałyby szansy zadziałać. Przy pomocy taśmy klejącej lub pasków do łączenia kabli da się tak doskonale umocować to ratujące życie łączenie, że nie poruszy się w potrzebie ani na milimetr.

Systemy ratunkowe uruchamiane przy pomocy rakietnicy potrzebują kilku milisekund między zapłonem a rozwinięciem systemu ratunkowego. W zapasach ze spadochronikiem pomocniczym ten tzw. czas rozwijania (wyciągania) trwa znacznie dłużej. Najdłuższy czas rozwijania mają wyrzucane ręcznie spadochrony bez spadochronika pomocniczego, które niemal zawsze stosowane są przez pilotówi lotni i paralotni. Dlaczego te sportowe aparaty latające nie stosują - pomimo często niskich wysokości lotu - spadochroników pomocniczych, nie wie nikt. Producenci twierdzą, że rynek nie przyjąłby takich systemów.




Faza wypełniania

Po rozwinięciu czasza musi się wypełnić. Potrzebny do tego czas nazywany jest czasem wypełniania. W systemach ze spadochronikiem pomocniczym lub w systemach z rakietnicą wypełnianie zabiera najwięcej czasu pomiędzy momentem aktywowania zapasu i w pełni otwartą czaszą. Tylko w spadochronach do lotni i paralotni, które działają bez pilocika i niekiedy latami leżały nieprzekładane, czas rozwijania może być dłuższy niż czas wypełniania czaszy.

Systemy rakietowe mają przeciętnie znacznie dłuższy czas wypełniania niż normalne spadochrony z pilocikiem lub bez niego. Tracą one przy wypełnianiu znacznie więcej czasu, niż wcześniej zyskały w trakcie rozwijania.

Przyczyna jest prosta. Pilocik wyciąga spadochron ratunkowy siłą rzeczy w taki sposób, że czasza jest korzystnie ułożona do otwarcia w strumieniu powietrza. Również czasza wyrzucona ręcznie rozwija się zwykle w kierunku przeciwnym do kierunku spadania. W przeciwieństwie do tego rakietnica ciągnie czaszę gdzieś tam za sobą. Zanim czasza może rozpocząć otwieranie, musi się ułożyć zgodnie ze strumieniem powietrza. W najbardziej niekorzystnym przypadku oznacza to, że rakieta wystrzela pionowo w dół i wyciąga spadochron w kierunku Twojego spadania. Musisz najpierw spadając minąć spadochron, zanim czasza może rozpocząć otwieranie. Tylko w przypadku gdy lecisz normalnie przed siebie, rakietnica wystrzeliwuje do góry i system potrzebuje w sumie krótszego czasu niż system z pilocikiem. Przypuszczam jednak, że gdy lecisz normalnie i prosto przed siebie, nie masz potrzeby użycia spadochronu ratunkowego.

Czas wypełniania jest zależny od szeregu dalszych czynników. Im luźniej spadochron leży w pokrowcu, tym szybciej się wypełnia. Dlatego doświadczeni producenci nigdy nie przyjeżdżają ze spakowanymi spadochronami na nasze testy. Zapas jest świeżo pakowany dopiero na krótko przed próbą. Co można sądzić o pakowanych próżniowo spadochronach lub jak wypełniają się czasze, które są wprasowywane hydraulicznie do pokrowca, może sobie każdy łatwo wyobrazić. Tego typu systemy możesz wyciągać z pokrowca rakietą kosmiczną, mimo to zachowają one czas otwierania porównywalny do mostu zwodzonego.

Przy wysokiej wilgotności powietrza spadochrony szybciej się otwierają niż w powietrzu suchym a mokre otwierają się szybciej niż suche. Ale niech się Bóg zmiłuje nad pilotem, którego spadochron musiał schnąć w pokrowcu. Kliny czaszy są posklejane i pilot potrzebuje spokojnie 100 metrów więcej niż ze spadochronem świeżo spakowanym.

(pomijam akapit z opisem tzw. slidera – opóźniacza otwarcia spadochronu, stosowanego przy UL.-ach - przyp. tłumacza)

Również przy pakowaniu jest cała masa trików, przy pomocy których spadochron można spreparować do szybszego otwierania. Ale jest to miecz obosieczny. Gdy czasza się szybko wypełnia, ma ona wprawdzie krótki czas wypełniania, ale po tym następuje moment szarpnięcia. Jest ono przy szybkim wypełnieniu gwałtowniejsze.


Szarpnięcie wypełniające



Nawet przy słabo obciążonych zapasach do lotni zdarzają się podczas testów przy prędkości 150 km/h pęknięcia karabinków.

Na moment szarpnięcia wypełniającego ma wpływ cały szereg czynników, nie tylko pakowanie jest decydujące. Im większa masa, większa prędkość, gęściejsza tkanina
i im mniejsza rozciągliwość
zastosowanych linek, tym szarpnięcie będzie silniejsze. Czynnik wiatru bocznego (jaki siłą rzeczy ma miejsce np. podczas wyrzucania z samolotu lub śmigłowca) daje stosunkowo łagodne szarpnięcie wypełniające. Podczas mokrej pogody, nawet już przy dużej wilgotności powietrza, szarpnięcie jest bezlitosne. Przy dużej wilgotności powietrza żaden doświadczony producent nie pojawia się na testy wytrzymałości, zawsze wtedy stoimy samotnie we mgle.

Niewielu pilotów (oraz – przynajmniej tak podejrzewam – niewielu producentów UL-ów) ma wyobrażenie co do sił, jakie mogą wystąpić w momencie szarpnięcia wypełniającego. Przy masie 200 kg (spadochrony tandemowe dla lotni) i prędkości testowej około 150 km/h (wysokość spadania 80 m) dochodzi niekiedy do tego, że wysiadają karabinki Stubai 5000 (wytrzymałość 50.000 N) (= 5 ton – przypis tłumacza), patrz zdjęcie. Odpowiada to 25 g. Przy spadochronie do UL-a, z tą samą charakterystyką otwierania, masą startową 450 kg i prędkością lotu równą 200 km/h, występują około poczwórne siły, czyli na okrągło 20 ton.


Gdy widzę linki którymi są mocowane liczne zapasy do ultralajtów, robi mi się dość dziwnie w żołądku. Również punkt zamocowania, do którego jest zaczepiona główna lina zapasu, wygląda u ultralajtów często bardziej niepewnie niż wieszak przy ubraniu. Nie, - nie wystarczy nawet 6-cio milimetrowa stalowa linka, a linka łącząca z kewlaru jest całkowicie niewłaściwa.

Przy szarpnięciu wypełniającym chodzi o zredukowanie występującej energii. Im mniejsza rozciągliwość elementów łączących czaszę z masą opadającą, tym większa będzie siła, która zadziała.
Linki stalowe, a w szczególności linki kewlarowe, odznaczają się szczególnie małą rozciągliwością. Zastosowanie tych materiałów jest mniej więcej tak samo sensowne, jak zastosowanie szyby okiennej jako tylnej ściany w bramce do piłki nożnej.

Alpiniści wiedzą o tym od dawna. Do wyłapywania upadków nie używają ekstremalnie mocnych, tylko ekstremalnie rozciągliwych linek. Nawet ludzie myjący zawodowo okna to pojęli, tłumiąc szarpnięcie liny zabezpieczającej upadek, poprzez stosowanie rozdzierających się pasów. W ostatnich latach zrozumieli to także niektórzy producenci spadochronów ratunkowych. Zarówno w dziedzinie UL-ów, jak również przy lotniach i paralotniach pojawiają się spadochrony zapasowe, w których szarpnięcie łagodzone jest przez elementy rozciągające się.


Oddychanie i hamowanie

Po szarpnięciu wypełniającym akcja ratunkowa jest prawie zakończona. Jeśli teraz masz jeszcze kilka metrów powietrza pod sobą, Twoja przeprowadzka do czarnej izolatki jest odroczona.

Przy szarpnięciu wypełniającym powietrze jest wtłaczane w czaszę z tak potężną siłą, że z powodu nadciśnienia jeszcze raz wyciskane jest na dół i część czaszy zapada się. To tak zwane oddychanie spadochronu trwa bardzo krótko. Często jest ono widoczne dopiero podczas oglądania filmów klatka po klatce.

Dalszy przebieg jest dość mało ciekawy. Przypuszczalnie po lądowaniu na zapasie Twoja lotnia to złom. Gdy Twoje spadochronowanie odbywa się z dużą prędkością spadania, lub gdy siedzisz w UL-cie, którego resorowanie nie zasługuje na to miano, możesz sobie złamać parę kości, lub leżysz z nadwerężonym kręgosłupem parę miesięcy w szpitalu. To wszystko jest drugorzędne. Jeszcze przed paroma sekundami istniało niebezpieczeństwo, że nie będzie dla Ciebie połamanych kości, nadwerężonego kręgosłupa, nie będzie ultralajta, nie będzie już dnia dzisiejszego, wczorajszego ani jutra – ponieważ nie będzie Ciebie.

Mój system ratunkowy

”A z jakim Ty latasz zapasem?” pytają mnie w lekkim zdezorientowaniu niektórzy piloci, jak po raz pierwszy zobaczą na Moście Kochertal, jakie się w trakcie otwierania dzieją rzeczy.

W mojej motolotni do aktywowania zapasu służy 2-metrowa kewlarowa linka, która przebiega dokładnie w polu widzenia, od punktu zawieszenia motolotni do punktu oparcia na stopy. Dla tej linki mała rozciągliwość i wysoka wytrzymałość kewlaru jest idealna. Jednemu pilotowi, który miał w swojej maszynie identyczne konstrukcyjnie rozwiązanie, pomogło ono w przeżyciu. Gdy po przewrotce musiał aktywować zapas, jego głowa znajdowała się obok przedniego kółka – ale i tu ratująca życie linka była osiągalna.


Zresztą nigdy jeszcze nie musiałem w sytuacji awaryjnej rzucać zapasu. Na lotni raz tego spróbowałem, chciałem się przekonać czy to ustrojstwo funkcjonuje. Lepiej tego nie rób. Potwornie powyginałem sobie gnaty.

Przyszłość


Nie, nie jestem ani trochę zadowolony z mojego zapasu, tylko że jak do tej pory żadnego lepszego nie znalazłem. Chociaż bezpieczeństwo działania jest w przeciwieństwie do systemów rakietnicowych (jeszcze) wystarczające, ale jest to brzydkie jak noc a czas między aktywowaniem a otwartą czaszą dałby się zapewne jeszcze imponująco skrócić.

W szufladach pewnego dużego producenta systemów ratunkowych, właśnie pokrywa się kurzem pewien do połowy gotowy wynalazek, który obiecuje otwartą czaszę przy wysokości aktywowania równej zaledwie 20 metrów. Lotniarze i piloci paralotni mogliby przeżyć przy wysokości 20 metrów. Utopia?

W przypadku UL-a z prędkością spadania 200 km/h i niewytłumionym szarpnięciem wypełniającym, tak krótki czas otwarcia daje obciążenia, których nie wytrzyma żaden pilot ani żadna czasza. Ale już przy zdefiniowanej drodze hamowania wynoszącej tylko 20 metrów, maksymalne obciążenie daje się zredukować do akceptowalnych 7 do 8 g.
20 metrów do otwartej czaszy plus 20 metrów na drogę hamowania dają sumaryczną wysokość równą 40 metrów dla samolotu spadającego z prędkością 200 km/h. To tylko ułamek drogi hamowania samochodu Porsche – czy to utopia?

Przy pomocy slidera (opóźniacz otwierania spadochronu dla UL-ów – przypis tłumacza) lub innych procedur z wczesnej historii latania to się nie uda. Do tego muszą być rozwinięte nowe technologie. Producenci protektorów do paralotni udowodnili w imponujący sposób, że tego typu wynalazki są do zrobienia przy względnie skromnych środkach. Przy pomocy protektorów opanowane są dzisiaj energie uderzeń, które jeszcze przed czterema laty skutkowałyby co najmniej sparaliżowaniem od pasa w dół.

Rzekomo nie ma rynku dla takich dalece rozwiniętych spadochronów ratunkowych. Ja w to nie wierzę. Thomas, proszę skonstruuj to coś. Moje zamówienie masz jak w banku.