zdjeciaNa okres tzw. Pfingstenferien planuję urlop w Greifenburgu już od lat.
Są to ruchome święta przypadające na niedzielę i poniedziałek w maju albo w czerwcu, a w Bawarii związane są one z 2-tygodniowymi feriami szkolnymi. 








zdjecia


W tym roku tydzień w Greifenburgu przesunął się na środek czerwca. Pogoda dopisała. Dzieci praktycznie w temperaturach letnich nie wychodziły z wody pobliskiego jeziorka.
Ja w tym czasie próbowałem utrzymać się w powietrzu raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. 


Wyjazd w piątek po pracy umożliwić miał już sobotnie latanie. W drodze słuchając radia, dowiedziałem się o paralotniarzu (potem okazało się, że był to lotniarz na sztywnopłacie),
który w tym dniu zginął w Greifenburgu po wypadnięciu z uprzęży – 
przyczyną były niezapięte taśmy udowe. 


W sobotę, już na startowisku po włączeniu waria, okazało się, że ono nie działa. Mój drogi Compeo za nic w świecie nie chciał się włączyć. No cóż, będę jak orzeł używać zmysłów – pomyślałem sobie i wystartowałem. Niestety moje zmysły nie pozwoliły mi na utrzymanie się długo w powietrzu i po pół godzinie stałem już na ziemi. Parę razy zakręciłem, ale na ile przyczyniło się to do pozyskania paru metrów wysokości, - trudno ocenić. Na szczęście coś mnie tknęło w domu, że zapakowalem drugie vario – wprawdzie bez GPS, ale na moje możliwości zupełnie wystarczające.


W niedzielę odpaliłem i nawet się trochę już wykręciłem, kiedy u szczytu komina ujrzałem 80 glajtów. I tu przyjemność dalszego kręcenia się skończyła. A muszę przyznać, że uciekłem jakiejś bezmasztówce, choć na końcu, jak już straciłem ochotę do dalszego wykręcania, to ta lotnia i jakiś glajt mnie dogonili, przegonili i polecieli w siną dal......

{youtube}pUJMr0YwfxQ{/youtube}


W poniedziałek się nie załapałem. Trochę pokreciłem tu i tam, ale przyciąganie ziemskie było silniejsze i po krótkim locie dołączyłem do rodziny siedzącej nad jeziorkiem.

zdjecia

zdjecia


We wtorek lot do szczytu Stagor – podobną trasę jaką wybrał w tym dniu Piotrolot. Poszwędałem się po okolicy i z braku sił lądowałem po jakichś 90 minutach.

{youtube}2gD1zOYYsH4{/youtube}

 

W środę bardzo krótki zlocik – poszło mi gorzej niż w dniu, w którym latałem bez wario.

W czwartek było burzowo i zrobiłem dzień techniczny, czyli wycieczkę z rodziną i Piotrolotem na Bauernhof.

Podobnie w piątek, ale zdecydowaliśmy się na wycieczkę do Nassfeld. Ponoć super ośrodek narciarski, a w lecie gigantyczne widoki - wokół góry i góry.

zdjecia

zdjecia


W sobotę wjeżdżam ja, dwóch lotniarzy i trzech paralotniarzy na górę. Jesteśmy sami. Rozkładamy lotnie. Ja i Holender mamy lotnie gotowe do startu. Niemiec lotnię tylko postawił na sterownicy. Mamy nadzieję, że wystartujemy pomimo silnego wiatru z północy. Byliśmy wcześnie i miałem nadzieję, że z czasem wiatr siądzie, a termika dostarczy wiatru z przodu, zapewniając bezpieczny start. Po dwóch godzinach rozmawiam z Niemcem i według Austro Control wiatr nie siądzie do wieczora. Składam lotnię i rezygnuję z lotu w tym dniu. Podobnie postępuje Holender. Glajciarze już dawno opuścili startowisko, rezygnując z lotu w tym dniu. Na dole przez funk rodzina ostrzega mnie przed szkwałami w dolinie. To nie był dobry dzień do latania, niestety nie rozpoznałem tego na czas.
Niebo w pewnym momencie wygladało tak:

zdjecia

zdjecia

W niedzielę umówiłem się z rodziną, że szybko wystartuję i wyladuję, bo trzeba wracać do domu. O 11:15 startowałem jako druga lotnia. 22 lotnie stały na starcie. Termika była bezchmurna i bardzo aktywna od samego rana. Wykręciłem się szybko, osiągając prawie 2700m. Zacząłem trochę marznąć. Przez cały tydzień latałem dosyć cienko ubrany. Uda zrobiły się bardzo zimne. Pokręciłem się jakieś 110 min. po okolicy, szczęśliwy i nasycony pięknymi widokami lądowałem.
I tak się skończyła przygoda Greifenburg 2017. Mam nadzieję, że wrócę tu szybciej niż w Pfingsten 2018.


{youtube}wnyK4pYr1K4{/youtube}

A tu piękny Atos VR:

zdjecia

zdjecia