Paweł Wierzbowski wspomina:

Dr Stanisław Maksymowicz był moim szefem i promotorem na AWF-ie we Wrocławiu.
Postać tak zasłużona dla polskiego lotnictwa jak mało kto. Wspaniały pilot samolotowy, akrobacyjny, szybowcowy, spadochroniarz i lotniarz.
To wszystko poparte wieloma tytułami mistrza Polski i innymi.
Dr Maksymowicz stworzył i prowadził przez wiele lat na AWF-ie chyba jedyny Wydział Sportów Lotniczych na świecie, który kształcił magistrów trenerów sportu samolotowego, spadochroniarstwa, szybownictwa, modelarstwa i nawet (przy mojej skromnej pomocy) lotniarstwa!

I to wszystko w/g programów zatwierdzonych przez FAI.
Wiele imprez lotniowych odbyło się dzięki niemu i jego osobie. A że zawsze mówił głośno w tamtych czasach o nienormalności tego systemu, więc chyba reszta jest jasna...
Na zdjęciu: dr Stanisław Maksymowicz na lotni, jak zwykle w swojej narciarskiej czapeczce na głowie!

zdjecia



Maksymowicz Stanisław
- jeden z Pionierów polskiego lotniarstwa, uczestnik pierwszego Kursu Instruktorów Lotniarstwa, który odbył się w kwietniu 1979 r. w Jeżowie Sudeckim,
mianowany Instruktor Lotniarstwa III klasy.

foto: Zdzisław Daszkiewicz
zdjecia



Paweł Wierzbowski wspomina:
"12 października2005 dr Stanisław Maksymowicz, emerytowany pracownik AWF we Wrocławiu odebrał w Paryżu z rąk Maxa Bishopa sekretarza generalnego Federation Aeronautique International (FAI) Dyplom Paula Tissandiera, wyróżnienie z okazji 100-lecia tej światowej federacji.
Dr Stanisław Maksymowicz został niedawno także laureatem honorowej nagrody im. Dedala za wybitne zasługi w kształceniu i wychowaniu lotników.

Tu jego relacja:
"Cała uroczystość odbywała się w Merostwie Paryża. W głównej sali było ponad 1000 osób! Wspaniały wystrój: piękne obrazy, schody obite tkaninami... Towarzystwo w smokingach, frakach, muszkach... Każda z wyróżnionych osób była wywoływana do odbioru dyplomu, a w tym czasie jej zdjęcie było wyświetlane na ekranie. Jednym słowem wielka gala! Chyba trochę nie pasowałem do tego towarzystwa w moim wysłużonym garniturku... To nie ta półka... A jednak znalazłem się wśród tysiąca osób z całego świata, które zjechały do Paryża, aby uczcić 100-lecie FAI, międzynarodowej organizacji lotniczej, zrzeszającej w swoich szeregach przedstawicieli z różnych licznych krajów. FAI organizuje konferencje tematyczne, np. z okazji mistrzostw świata czy poprawienia rekordu, i raz w roku konferencję generalną. I właśnie na tegorocznej konferencji generalnej, poza ogólnym sprawozdaniem, omówieniem trendów, kierunków w lotnictwie, w sporcie lotniczym, zostali pokazani ludzie, którzy na przestrzeni tych 100 lat wnieśli wkład w rozwój lotnictwa na świecie. I ja się tam znalazłem, a to z tej racji, że będąc w kadrze narodowej reprezentowałem polski sport lotniczy w FAI przez sześć lat.
W Paryżu byłem dwa dni: 12 i 13 października. Spotkałem przyjaciół i znajomych z dawnych lat "ludzików", którzy mi pogratulowali i wyściskali, mało mi nie łamiąc kręgosłupa! Rozmawialiśmy trochę o lotnictwie, wspominając z rozrzewnieniem dawne czasy, wychwalając uroki latania na nawigację z mapą, busolą... To było coś, co dawało człowiekowi przeżycia! Dzisiejszy szybownik leci, nie zna Polski, nie zna gór, ale ma "dżipi-es" (GPS) namiary na dwie z nich, trzy, i nie zbłądzi...

(Zaczerpnięte z "Życie Akademickie")"

zdjecia



zdjecia