Bezpieczeństwo

zdjeciaTekst i wykresy: Artur Caban,
kwiecień 2016 r.

Wstęp, cel opracowania;

Praca niniejsza jest próbą rozważań na temat stanu bezpieczeństwa oraz tendencji z zakresu bezpieczeństwa wykonywania lotów na motolotniach w okresie minionych pięciu lat i jest adresowana do pilotów motolotniowych ku przestrodze, do przemyśleń i analizy własnej.

zdjeciaW roku 2015 zgłoszono do DHV w sumie 26 niebezpiecznych stanów lotu i wypadków z udziałem niemieckich lotniarzy w Niemczech i za granicą.

4 wypadki zakończyły się śmiertelnie.
Dziękujemy wszystkim pilotom i świadkom, którzy nam je zgłosili.

źródło: DHV-Info nr.198

To i ja muszę się "pochwalić" najgorszym moim startem w życiu. To było na Słowenii w tym roku. (2009 - dop. red.)

Lijak - startowisko paralotniowe. Stosunkowo płaskie. Coś w rodzaju północnego startu na Żarze, tyle że zakończone skałkami wystającymi z trawy, a potem urwisko skalne na jakieś 200m(?)
Wiatr porywisty przy krawędzi. Każdy kto wyjdzie za nią, dostaje kopa że hej!
W miejscu początku rozbiegu wieje zdecydowanie słabiej.
Na początku uśmiechnięci z tytułu kierunku wiatru prosto w twarz.
Pierwszy poszedł Smykolo.
Dość szybko po kilku krokach lotnia go unosi, a on wykonuje jeszcze kilka wydłużonych kroków prawie w powietrzu i winda do góry przy krawędzi.
Potem chyba Sterylny. O ile pamiętam dobrze to po rozbiegu gdy obciążył skrzydło zaliczył lekki "przysiad" ale w normie.
Dalej Michalo- słabo pamiętam ale myślę że sam nie zaliczyłby tego startu do najlepszych.
Jacek długo biegnie prawie do krawędzi. Moim zdaniem to najlepszy start. Wiatr trochę słabnie.

Jestem ostatni na starcie. Stoję z lotnią. Zawiewa raz z lewej, raz z prawej. Obracam się z nią jak chorągiewka. Startowisko z obu stron ograniczone jest drzewami. Marne 3-4 m/s. Do tego bardzo nierówne.
Czuję kluchę w żołądku. Zrezygnować trochę głupio, bo wszyscy w górze. Wyczekałem chwilę gdy przywiało mocniej i w miarę w nos. Biegnę, ale po kilku krokach czuję, że prawa końcówka skrzydła unosi się do góry. Obciążam ile się da prawe ramię sterownicy, ale taki układ nie sprzyja porządnemu rozbiegowi. Przynajmniej takie mam wrażenie. Gdy siłujesz się z lotnią napinając prawe ramię i w ogóle prawą stronę mięśni tułowia, trudniej się biegnie.
Robię tak kilka kroków. W głowie kołacze się myśl, że wystające kamienie rosną w oczach (trudno byłoby szukać w biegu miejsca na postawienie nogi), a za nimi urwisko. O zaprzestaniu rozbiegu teraz już nie ma mowy! Decyzja. Skrzydło lekko trzyma, więc kładę się i pełna kontra. Zaliczam przez zbyt słaby rozbieg opadanie przy krawędzi i walę ze sporą siłą lewym kółkiem w wystający z trawy kamol, ale w tym samym momencie lotnia po uderzeniu porywa mnie do góry. Winda że hej! Wszystko dzieje się bardzo, bardzo szybko.
Uff... to było niebezp.... o k....!!!
Lewe ramię sterownicy w odległości ok. 30-40 cm od węzła zamocowania linek zgięte jest pod kątem ok. 20-25 (30 chyba nie?) stopni.
Zgięcie skierowane prosto do przodu!
Ślicznie widać zabielenie anody na kroplokształtnym ramieniu, a na krawędzi natarcia jest już drobne pęknięcie.
Linka skręciła się wokół osi kółka (u mnie kółka są na zewnątrz sterownicy na doczepianych rurkach) ulegając tym samym skróceniu. Po chwilowym paraliżu wszystkich członków, drżąca ręka sięga do uchwytu zapasu.
W głowie: ok. spokojnie... tu jesteś.
Czynność powtarzam jeszcze 2 razy.
Wysokość bezpieczna.
Żadnych gwałtownych ruchów.
Delikatnie skręcam w lewo w prawo.
Lotnia trochę dziwnie zakręca, ale zupełnie nie staram się tego zrozumieć.
Jedyne co mam w głowie teraz to widok rączki od zapasu i nerwowo spokojne WY-LĄ-DO-WAĆ!
Tylko spokojnie.

Ląduję na brzuchu.
Ufff....
Trochę mi niedobrze.
Przychodzi słoweński inkasent opłat.
Też lotniarz. Rozmawiamy ale ciągle jestem jakiś nieobecny. Gdy tłumaczę mu jak to się stało robi duże oczy.

Wnioski:
1. Poprawić rozbieg
2. Kierunek musi być pewny. Z odchyłką czy bez, ale w miarę zdecydowany.
3. Zawirowania przy krawędzi urwiska to słabe miejsce do startu.
4. To, że innym się udało nie daje gwarancji że i tobie się uda. :P
5. ... mam jeszcze kilka ale może ktoś coś dopisze? :P

alt

Zapraszamy na artykuł, który wielu z Was zna już z Forum.

Autor tekstu, Rob Wenban, lata na lotniach od wielu, wielu lat i każdy z opisanych poniżej scenariuszy przetestował na własnym organizmie..
W jego ocenie (i naszej również) czyni go to upoważnionym do napisania poniższego poradnika.

Nasze motto:
"Przeczytaj te rady koniecznie, ale obyś ich nigdy nie musiał stosować".

alt

Kilka słów nt. rekomendowanego przez DHV treniningu "Lock-Out", który organizowany jest w centrum holowania Altes Lager k. Berlina.
Napisał: Horst Barthelmes, www.dhv.de

Początek wiosny to czas termiki!
Lotniarze i paralotniarze muszą się w tym okresie nastawić na wymagające, termicznie nierówne warunki.
Zimne noce i słoneczne ciepłe dni przyczyniają się do ożywienia się atmosfery i wymagają od pilotów dużych umiejętności pilotażowych i kondycyjnych.





Raport w wersji pdf pod poniższym linkiem:


http://www.transport.gov.pl/files/0/1794279/2011420RK.pdf




alt

Autor tekstu - Walter Geppert
Tłumaczenie na język polski - Leslaw
Foto: extopaflyer



Jestem zamiłowanym lotniarzem od przeszło 30 lat.
Parokrotnie w czasie mojej lotniarskiej młodości sprawiałem kłopoty "Aniołom Stróżom" z powodu mojej lekkomyślności.

Od tego czasu stałem się "trochę" ostrożniejszy.

W środę, 11 maja, pożegnaliśmy naszego Kolegę Sławka
(*) (*) (*)


Jacek Juskowiak napisał:
"Nigdy jeszcze nie widziałem takich ilości ludzi pogrążonych w smutku. Pojawiło się kilkunastu pilotów lotniowych, wielu paralotniowych i motolotniowych, ogromne ilości znajomych i przyjaciół. Swoją obecnością świadczyli o tym, jakim człowiekiem był Sławek.
Wzruszyłem się widząc, jak wielki był odzew na informację, żeby każdy kto chciał wyrazić swój żal, a nie może tego uczynić osobiście, dokonał wpłaty na symboliczną Różę dla Sławka na moje konto.
Okazało się, że natychmiast wpłynęło tych róż 28, bez wahania, często od osób, które Sławka znały tylko z opisów lub opowiadań innych.
Tych róż ciągle przybywa, dlatego przy najbliższej wizycie złożę je na Sławkowym grobie.

Kim trzeba być, żeby budzić takie emocje...

Kiedy Ksiądz na mszy żałobnej powiedział, że nikt nie jest bez grzechu, chciałem odpowiedzieć, że właśnie akurat Sławek był chyba tym jedynym, który bez grzechów był."

Lot był piękny, widoki świetne, a przy lądowaniu wielki pech.
Z 20 metrów idąc do tego miejsca w ogóle nie widać tych rozrzuconych gruzów asfaltowych. Któryś z tych kamlotów mi musiał nogę zaczepić albo co, nie wiem..
W każdym razie to, co pamiętam, to że łąka mnie wciągnęła i zrobiło bum, a potem ciemność. Potem się zrobiło jasno, poczułem że żadnych większych bolesności niż na sparingu bokserskim z mistrzem wagi ciężkiej nie odczuwam. Zacząłem się podnosić i wtedy zobaczyłem jak krew leci mi ciurkiem na speedbara, ups... niedobrze - pomyślałem..
Ale wygląda na to, że z wyjątkiem jednego, reszta ząbków jest cała, tylko nieco obruszanych (ze 2). Odpocząłem, zadzwoniłem na lotnisko i zacząłem składać sprzęt, oceniając straty.
Jedno, co wiem na pewno.. - nie zmienię kasku na bezszczękowy. Mój kask przyjął uderzenie sporego głazu asfaltowego na twarz, porysował się, złamała się w nim szczęka, ale strukturę trzymał. Dzięki temu moje kości twarzy są całe, a ząbki tylko troszkę siły przyjęły.
Dziękuję ICARO..