Historia



Poproszono mnie na ostatnim spotkaniu, aby przenieść ze starego forum wątek "Małe ciekawostki".
Postaram się to w najbliższym czasie uczynić.
Nie wszystko na raz, bo jest z tym ze względu na sporą ilość ilustracji trochę roboty.
Poniższe teksty zostały przekopiowane ze starego forum lotnie.pl

Podziękowania dla Piotra Wuu za pomoc graficzną.

 


Prekursorzy Lotniarstwa


Wiarygodne, udokumentowane przekazy o udanych próbach lotów na urządzeniach działających na zasadzie lotni pochodzą z XIX wieku. Jednym z pionierów był Polak Jan Wnęk który na skrzydłach wzorowanych na ptasich kilkakrotnie wykonał udane skoki z wieży kościelnej i ze zbocza pagórka. W 1869 roku jeden ze skoków zakończył się śmiertelnym upadkiem. Więcej informacji:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Wn%C4%99k



W latach 1891-1896 Otto Lilienthal wykonał wiele lotów pokonując odległości kilkuset metrów na skonstruowanym przez siebie "szybowcu". Wykorzystywał również prądy zboczowe, dzięki którym uzyskiwał przewyższenia nad miejscem startu. Zginął tragicznie wypróbowując nowy, dwupłatowy model "szybowca".


Inny
Polak - Czesław Tański w tym samym okresie pracował nad swym latającym aparatem, który nazwał "lotnią". Rozległe zainteresowania Tańskiego jak i miejsce jego zamieszkania (teren nizinny) nie pozwoliły mu jednak dopracować swego wynalazku.


Pracownik NASA Francis Rogallo eksperymentował z urządzeniami wykonanymi z materiału. Warto zaznaczyć, że Rogallo był potomkiem polskich emigrantów o nazwisku Rogala.
Płaty pana Rogallo były także wykorzystywane przez pionierów lotniarstwa do odrywania się od ziemi za pomocą holu lub siły własnych nóg. Budowali oni swe lotnie z bambusa, polietylenu i taśmy samoprzylepnej. Pod takim skrzydłem wisiało się na rękach – stąd też angielska nazwa lotniarstwa "hang–gliding". Dla bezpieczeństwa na początku nie wznoszono się powyżej wysokości bezpiecznego upadku.


(Opracowano na podstawie www.hotelcis.pl)









Ostatni lot Otto Lilienthal’a

9 sierpnia 1896 roku, Otto Lilienthal - pilot i konstruktor, który ma na swoim koncie około 2000 lotów, niespodziewanie zakańcza swoją karierę.
Tej to niedzieli Lilienthal jedzie w rejon Gór Rhinowerskich,
leżących na zachód od Berlina, aby jak zwykle odbyć kilka lotów. Pogoda tej niedzieli jest wyjątkowo piękna. W południe temperatura wynosi 20 stopni Celsjusza, jest praktycznie bezwietrznie, niebo pokryte chmurkami pięknej pogody. Lilienthal ciesząc się z tej wspaniałej aury, wspina się na najwyższy punkt góry o nazwie Gollenberg. Pierwsi kibice pojawiają się zaraz po wyjściu z kościoła, a Lilienthal szybuje nad nimi w pięknym regularnym locie na odległość 350 metrów. Ale w trakcie drugiego lotu następuje katastrofa. Podmuch termiczny wznoszący się po zboczu, napotyka szybującego dwupłatowca, wstrząsa nim i wyrzuca w górę. Lilienthal wie, jak postępować w sytuacji takich porywów. Nogi i tułów przerzuca daleko do przodu, aby nabrać prędkości. Jednak w tym momencie podmuch się kończy, aparat przez moment zawisa nieruchomo w powietrzu, aby zaraz potem z prędkością strzały spaść 15 metrów w dół. Lilienthal leży bez ruchu na ziemii, nie mając czucia w nogach. Późniejsze badanie wykaże złamanie trzeciego kręgu szyjnego. Zostaje przewieziony do jednej z Berlińskich klinik, gdzie umiera następnego dnia. „Ofiary muszą być ponoszone” – tak brzmią ostatnie słowa Otto Lilienthal’a, które wypowiada do czuwającego przy łóżku swojego brata Gustava.

Opracowano na podstawie:
1. www.kfunigraz.ac.at
2. www.geschichte.aero
3. www.historynet.de

"Wynalezienie maszyny latającej nic nie znaczy; jej zbudowanie znaczy niewiele; latanie na niej – oznacza wszystko!" - Otto Lilienthal

Zdjęcia: TU








Jeszcze jedna historyczna ciekawostka.
Rok 1895. W jednym ze swoich artykułów prasowych Lilienthal pisze:


"Aparat, który stosuję teraz w czasie moich ćwiczebnych lotów, posiada wiele ulepszeń w porównaniu z pierwszymi szybowcami, na których przed pięcioma laty zacząłem ten rodzaj eksperymentów.
(...)
Ważnym ulepszeniem było wprowadzenie możliwości składania aparatu. (...) Wszystkie nowsze aparaty są tak zbudowane, że mogą być transportowane przez drzwi o wysokości 2 metrów i szerokości 1 metra. Rozkładanie i montowanie aparatu trwa tylko około 2 minut. Zaledwie jeden chwyt rąk wystarcza, aby pewnie połączyć aparat z pilotem i równie szybko wysiada się z aparatu po lądowaniu. W przypadku nastania złej pogody skrzydło jest złożone w przeciągu pół minuty i może być wszędzie przechowane. Jeżeli nie ma się zamiaru go demontować, można bez zmoknięcia przeczekać deszcz pod skrzydłami, pod którymi zmieści się 20 osób. Nawet najsilniejszy deszcz nie czyni aparatowi szkody. Kompletnie przemoczony aparat po ustaniu deszczu szybko wyschnie w trakcie kilku lotów, w czasie których powietrze opływa go z dużą prędkością."


Fragment pochodzi z artykułu pt. "Sport lotniczy i praktyka latania", który ukazał się w roku 1895 w czasopiśmie "Prometheus", (Tygodnik Ilustrowany o postępach w rzemiośle, przemyśle i nauce). Do przeczytania w całości (j.niem. lub j.ang.) -
Kliknij TU








"Otto Lilienthal, którego śladami podążać, było przez całe życie moją inspiracją."
To słowa Francis’a Rogallo, wpisane w roku 1992 do Księgi Gości Muzeum Otto Lilienthala.

Francis Melvin Rogallo (ur. 1912), Inżynier Lotnictwa i Astronautyki, potomek polskich emigrantów, pracował po 2 wojnie światowej nad stworzeniem prostych i w miarę tanich konstrukcji, na potrzeby ogarniętego gospodarczą recesją lotnictwa.

W
1948 roku wraz ze swoją żoną Gertrudą skonstruował na bazie kwadratowego kawałka tkaniny aparat latający, który latał zarówno na uwięzi, jak i swobodnie.

W
1951 roku opatentowali swój wynalazek, jednak przez 9 kolejnych lat jedynym użytkownikiem tego patentu była pewna fabryka zabawek, która produkowała na tej podstawie latawce dla dzieci.

W roku
1960 na prace F. Rogallo zwrócił uwagę Dyrektor Techniczny NASA – Wernher von Braun, który powierzył mu kierownictwo nad programem tworzenia pół-sztywnych konstrukcji, mających transportować wypalone części rakiet kosmicznych z powrotem na ziemię.

joomplu:2804

W
latach 60-ch Rogallo prowadził intensywne prace badawczo-rozwojowe nad różnymi konstrukcjami szybującymi. Największe z nich transportowały ciężary powyżej 3 ton. Tym samym byłyby również w stanie transportować kapsuły powracające z lotu na Księżyc (Program Apollo).
Ale względy polityczne zadecydowały o zastosowaniu spadochronów tradycyjnych, a nie konstrukcji szybujących Francis'a Rogallo.


Na początku lat 70-ych Rogallo odszedł rozczarowany na wcześniejszą emeryturę.

Ale los bywa przekorny. Jeszcze w latach sześćdziesiątych studenci z Kalifornii oraz zwolennicy sportów wodnych z Australii zapoznali się z jego publikacjami i wpadli na genialny pomysł wykorzystania jego wynalazków nie w nauce, dla której były pierwotnie przeznaczone, - ale w sporcie.
I tak oto rozpoczęła się niespotykana kariera nowej dyscypliny sportu jakim miało być lotniarstwo.

 
Opracowano na podstawie:
www.dhv.de
www.lilienthal-museum.de








Na podstawie fotografii pół-sztywnych konstrukcji F. Rogallo, młody Amerykanin Barry Hill Palmer skonstruował w roku 1961 swoją pierwszą lotnię z bambusa i celofanu. Stał się tym samym pierwszym oficjalnie uznanym lotniarzem świata (DHV).
W połowie lat 60-ch sport ten znajdował szczególnie w rejonach wybrzeży USA (Kalifornia) coraz więcej zwolenników. Ważne postacie dla tego okresu to Dave Kilbourne, Bracia Bob i Chris Wills oraz Richard Miller. Ten ostatni znany jest jako twórca lotni o nazwie Bamboo-Butterfly. W 1966 roku ogłosił on w pewnym magazynie lotniczym gotowość rozesłania wszystkim zainteresowanym planów budowy swojej lotni. Odzew czytelników był tak ogromny, że redakcja w przeciągu kilku dni została zalana tysiącami listów i niemal sparaliżowana.


Bob und Chris Wills (USA) ok. 1963. Bambus, taśma klejąca i celofan.
Podobnie wyglądała lotnia Barryego Hill Palmera w roku 1961.

Foto: www.dhv.de

joomplu:2802


Richard Miller ze swoją lotnią Bamboo-Butterfly (1966)
Foto: www.dhv.de





Opracowano na podstawie www.dhv.de

 

alt

Artykuł ze zbiorów Pana Zygmunta Koniecznego, opublikowany w: "Skrzydlata Polska".



Artykuł ze "Skrzydlatej Polski", nt. Pierwszych oficjalnych Lotniowych Mistrzostw Polski im. Czesława Tańskiego, 
rozegranych na Żarze, w dniach 2-9.08.1981r.