(napisał smyk)

Veni, vidi, polaticzi... (jak napisałby genialny Rzymianin)


Mimo kiepskich prognoz i braku morale, dobry Warun otworzył w niebie dzisiaj (czwartek, 6 maja 2010) okno prosto nad Levico Terme i pozwolił WSZYSTKIM obecnym na miejscu lotniarzom polatać.

Ale od początku...
Najpierw dzień zbudził wielkie nadzieje. Paralotniarze i my wjeżdżaliśmy na górę, gdzie rozkładane były bramki startowe i rozpisywany task. Ambitne wersje miały 48 km, mniej ambitne... - 40.



Cały czas jednak niepewność: 10 km na lewo od startu - burze (patrz foto). 10km na prawo od startu - też deszcze (patrz foto). Kiedy niebo zasnuło się nad nami chmurami - paralotniarze zaczęli wracać na dół. Ale ja rano miałem wizję. Nie zjechaliśmy, czekaliśmy dalej.





Po pół godzinie deszcz zniknął i zrobiły się super warunki do startu. Po takim czasie w deszczu na starcie było nerwowo, ale wszyscy się uśmiechali.
Pierwszy wystartował Romek, po nim Bartek, na końcu ja. Romek poleciał w lewo, my w prawo.
Acha - w prawo dlatego, że tam wcześniej już powykręcało się paru paralotniarzy z Rosji. I oni już opadli, ale noszenie było. I z Bartkiem kręciliśmy je przez jakieś 20 minut, przewyższając szczyt i mając wieeeele frajdy z krążenia razem.


W tym czasie Romek szukał noszeń w dalszej i bliższej okolicy.
Potem jednak doszedłem do wniosku, że od długotrwałości lotu bardziej zależy mi na poznaniu lądowiska i udanym lądowaniu. Deszcz popadał na szybę kasku, a z lewej i prawej ciągle były te deszcze. Naprawdę, lataliśmy w takiej dziurze. Skierowałem się na lądowisko, potem zobaczyłem Bartka, który właśnie wylądował. Romek w ogóle z właściwym sobie zacięciem szukał noszeń do niemal ostatniej chwili, do lądowiska nie doleciał, lądując kilometr przed.

Zaraz po Bartku lądowałem ja, co zostało pięknie nagrane przez kamerę Bartka.



Dzień był naprawdę udany. Poznaliśmy okolicę, jest naprawdę fajna. Wielkie góry robią wrażenie, lądowisk przygodnych jest więcej niż w Bassano, a lądowisko "domyślne" łatwo widoczne, choć nie ze startu.
Potem oglądaliśmy film z tego lotu (jakieś pół godziny). I jak zazwyczaj nudzi mi się oglądanie jak ktoś lata, to jednak tym razem obejrzałem całość bez żadnych oznak znudzenia - pole widzenia kamery i jakość po prostu niesamowite.

Teraz mamy grilla, wszyscy pijemy wino, jest zimno, a jutro będzie pewnie pierwszy task.
Bo w ogóle, to potem paralotniarze wrócili na górę i jeszcze pozlatywali



Ciąg dalszy zdjęć:
(podajemy przed każdym foto numer porządkowy. W razie pytań do konkretnych zdjęć prosimy o posługiwanie się numerami)

1.



2.



3.



4.



5.



6.



7.



8.



9.



10.



11.



12.



13.



14.



15.



16.



17.



18.



19.