alt

Piszę tę relację ze sporym już opóźnieniem w stosunku do daty pomiarów, ale tak to już jest, że jak znajduję czas na latanie, to nie znajduję go później na pisanie o tym.

Pomiarów dokonałem w Pińczowie – oczywiście po holu za motolotnią.
Endrju to złoty człowiek, - poświęcił się, wstał specjalnie o 5.00 rano, a o 6.00 już mnie ciągnął do góry. Naprawdę nie było to łatwe, bo tematy do ciekawych dyskusji poprzedniego wieczora nie chciały się wyczerpać...

Grzybolo opisał procedurę pomiaru dla wielu prędkości (co 5 km/h), po tym można krzywą wyznaczyć w zasadzie ręcznie na papierze milimetrowym. Przerażająca jednak jest pracochłonność tych pomiarów, w tym głównie hol na min. 2000 AGL. Dodatkowo, już przy takich różnicach wysokości, wystąpią różnice doskonałości wynikające z gęstości powietrza, więc trzeba by w zasadzie uwzględnić to w obliczeniach (przykładowo na 6500 mnpm, aby wytworzyć tę samą siłę nośną co przy ziemi, prędkość musiałaby wzrosnąć o 41%).

Ja zdecydowałem się na mniej pracochłonną metodę – wg zaleceń Bräunigera - tj. 2 pomiary: pomiar opadania przy prędkości minimalnego opadania oraz pomiar opadania w górnym przedziale prędkości (ale nie max. prędkość!).
Te dwie pary danych wstawia się potem bezpośrednio do Compeo, podaje się średnią wysokość pomiarów (m npm) i gotowe.

Niestety zlekceważyłem trochę fazę przygotowań przed lotem. „Na pokład” zabrałem wprawdzie „to samo” i „tak samo” co na termiczne latanie, ale zapomniałem o przestawieniu częstości zapamiętywania pomiarów przez Compeo na 1 s. (z poprzedniego dnia zostało 6 s. - to zdecydowanie za rzadko).
Drugim problemem było niesprawdzenie prognoz siły wiatru na wysokości wyczepienia. I z tego to faktu wynikła druga niespodzianka: przy ziemi była absolutna cisza, a na 900 AGL wiało ok. 30 km/h.

Aby zdać sobie sprawę z przestrzeni, jakiej potrzebujemy do pomiarów (oraz z wpływu wiatru) - kilka prostych wyliczeń... Zakładając Vmin. opadania na ok. 10 m/s, a opadanie na ok. 1 m/s, to przy pomiarze dla trzech prędkości (które podejrzewamy o minimalne opadanie) potrzebujemy co najmniej 4 min. (zapięcie uprzęży po holu, ustawienie kąta kokonu, wyjście na kierunek lotu, dojście do żądanej prędkości i dodatkowo po min. 30 s. na każdą prędkość – jako absolutne minimum) – w tym czasie przelecimy ok. 2,5 km i stracimy ok. 250 m wysokości. Podobnie dla jednego pomiaru prędkości w górnym zakresie (np. 70 km/h) „zużyjemy” co najmniej 2,5 km odległości i 325 m wysokości. Razem to już 5 km i prawie 600 m wysokości!


alt

Ale jeżeli robimy pomiary po raz pierwszy, to będziemy potrzebować raczej prawie 7 km odległości i 800 m wysokości.
A jak dodamy prędkość wiatru 30 km/h, to mamy 10,6 km!
… i z taką mniej więcej sytuacją ja miałem do czynienia.

Odleciawszy kawał drogi od lotniska, wiedziałem, że czeka mnie powrót „na rzęsach”. Efekt był taki, że już trochę w pośpiechu robiłem drugi pomiar, aby dać radę wrócić na lotnisko… Niestety wrócić się nie udało, można więc rzec – zrobiłem pierwszy przelot tego dnia, o 6 rano, z lądowaniem 2,5 km od miejsca startu). :D
Po tym wszystkim już wiem, dlaczego Grzybolo pisze o holu na 2 km ;)

Jakie były wyniki. Wg mnie trochę za dobre jak na Discusa C.
O 6.00 rano o tej porze roku słońce jest już dość wysoko... minimalne opadanie przy 38-39 km/h wyniosło nieco poniżej 1 m/s (L/D ok. 11,4), a przy prędkości 71 km/h ok. 2,5 m/s (L/D ok. 8,0), max. L/D ok. 12,0 przy ok 45 km/h.
Wyniki są jednak b.wrażliwe na minimalne nawet zmiany opadania czy prędkości – swoje pomiary traktuję więc jedynie jako trening.

Wnioski do uwzględnienia w drugiej próbie:
1. Wyholować się na 1200 AGL
2. Zrobić pomiary po ok. 45 s.
3. Zrobić pomiary dla 5 prędkości: V min.opadania, dla przewidywanej prędkości maksymalnej doskonałości, dla Vmax.L/D +5 km/h oraz + 15 km/h +25 km/h
4. Upewnić się, że mam ustawiony zapis sekundowy w GPS/Baro, ustawienie widoku TAS,
5. Sprawdzić i wkalkulować prognozy siły wiatru dla wszystkich wysokości, które nas będą dotyczyć (!)
6. Mieć umówioną zwózkę, mimo że jest 6 rano :D