Wyjazdy, Przygody - Relacje
- Szczegóły
- Pawel Wierzbowski
Dzisiaj (12.05.2008 - dop. red.) znowu było niezłe latanko.
Chociaż trochę za późno dojechaliśmy na Śnieżnicę.
Ale i tak 2 i pół godziny w powietrzu.
Niestety Jacek nie mógł z nami polatać, bo nie dowieźli rury i musiał szoferować. Za to Tomek rwał się do lotu i wystartował pół godziny wcześniej ode mnie i szybko zniknął w kierunku południowym.
Ja zaplanowałem lot po trójkącie, bo musiałem do pracy na 18:30, więc czasu nie było wiele.
Po starcie idealnie się wstrzeliłem w komin i windą 3-4m/s dojechałem pod chmurkę.
Poleciałem w kierunku wschodnim na Nowy Sącz, aby potem odbić na południe i wrócić pod Śnieżnicę. Ale pod wiatr dość mozolnie to szło, a kominy były mocno porwane i turbulentne.
Po minięciu jeziora Rożnowskiego zawróciłem na zachód, a wiatr też się odwrócił i znowu było wolno.
Po dwóch godzinach zabrakło już kondycji i poszybowałem w kierunku dużej niebieskiej dziury w niebie i lądowałem w pobliżu Tymbarku.
Tomek też już siedział w pobliżu Limanowej, więc Jacek szybko i sprawnie nas odnalazł i mogliśmy na czas wrócić do Wieliczki.
Podstawy na mojej trasie były na ok. 2200-2400m, ale to już było w chmurze.
Tomek bardziej na południu miał bazy na 2500-2600m.
Tracki lotów na OLC.
Paweł:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20080512&reference=ed051f6b3b5e17fd
Tomek:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20080512&reference=9a15ef9843caedc8
Tomek szybko składa skrzydło.
Już wyżej się nie da, 2368m.
Już widać zalew Rożnowski, znowu 2330m. Gdzieś na dole powinna być Skrzętla.
Już w drodze powrotnej i znowu mijam zalew po małej utarczce z natrętną chmurą, która chciała mnie wessać i co jej się na chwilę udało. Gdzieś 2450m.
W odbiciu na kasku widać pod jaką chmurką kręcę...
Competino pokazuje jeszcze 2215m.
No i już na ziemi...
- Szczegóły
- Pawel Wierzbowski
A my też polataliśmy w niedzielę na Skrzętli.
Było prawie jak na Mistrzostwach Polski, 6-ciu pilotów!
Jacek, Tomek, Janek, Maestro, Marcin i ja.
Trochę się czułem jak dinozaur, bo wszyscy na super bezmasztowych skrzydłach, tylko ja na swojej wysłużonej Vedze MXR.
Warun był zaskakująco dobry i chyba nas zaskoczył.
Trochę późno wystartowaliśmy, bo dopiero po 13-tej, ale i tak trochę kilometrów się nabiło.
Kominy do 7 m/sek., średnio 3-4m, trochę turbulentnie, ale jazda była niezła. Na trasie wykręciłem się kilka razy do podstawy na 2500 m, a więc ponad 2200m nad startowisko, ale szybko starałem się zbijać wysokość, bo było piekielnie zimno. Narciarskie rękawiczki tym razem były za cienkie.
Kciuków nie czułem prawie przez cały lot, pod nosem co chwila zamarzało, więc wylatując z pod chmury z lubością wystawiałem się do słoneczka chowając na przemian ręce w uprzęży.
Nad Rabką pod podstawą przeleciałem kilka kilometrów na speedzie bez opadania. A nawet w ciągłym wznoszeniu w kierunku Żywca, który już widziałem w dali, ale tak zmarzłem, że nie czułem już czy trzymam sterownicę i uznałem, że to robi się już niebezpieczne.
Sygnał wario z napotkanego duszenia ponad 5m w dół był nawet miły (w tym wypadku) i lądowałem przymusowo w Jordanowie. Gapie w krótkich spodenkach na łące trochę dziwnie się mi przyglądali, jak jeszcze przez pół godziny dygotałem z zimna...
Trochę żałuję, że ubrałem się za cienko, bo 100-ka była lekko do zrobienia! Ale jak na pierwszy lot po rocznej przerwie, to i tak całkiem nieźle.
Maestro może też coś napisze o swoim locie i jak poleciał Marcin? Bo już nie spotkaliśmy się wieczorem.
Janek lądował na lądowisku, Tomek koło Mszany a Jacek
koło Rabki.
Jacek, napisz coś od siebie, bo też masz coś do opowiadania.
Track Pawła:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20080512&reference=a56a3cacaa703d0f
Track Jacka:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20080427&reference=ac7367ca6af2a42a
Track Tomka:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20080427&reference=26b3ed104658baca
Na starcie w bojowych nastrojach.
Maestro w spokoju uzupełnia kalorie bananem.
A tu ja, jak sopel lodu...
Skrzętla, widok ze startowiska. Zdjęć z powietrza niestety nie mam, bo i aparat zamarzł!
- Szczegóły
- Agi
Dzięki uprzejmości oraz za zgodą Redakcji PLAR zamieszczamy relację o lotniarskim wyczynie Krzysztofa Grzyba - polskiego lotniarza z Chicago, która została opublikowana w numerze 12/2007 Przeględu Lotniczego Aviation Revue.
- Szczegóły
- Andrzej Hudy, red. bartek
Z lotnią na Ukrainę - okiem laika
(Czyli 1. wyjazd szkoleniowy na Krym z Towarzyszem Rusłanem)
MITY
- Szczegóły
- Forum
Poniższa dyskusja została przeniesiona ze starego Forum www.lotnie.pl
Opisy ostatnich przelotów Baggera - 2005/06/27 11:41
JacekJJ:
Re: Opisy ostatnich przelotów Baggera - 2005/06/27 12:47
michalo:
Re: Opisy ostatnich przelotów Baggera - 2005/06/27 14:47
Re:Opisy ostatnich przelotów Baggera - 2005/06/27 21:06
Bagger:
POZDRAWIAM, Jarek
- Szczegóły
- Agi
W dniach 18-19 listopada 2006 odbyło się na żarze Spotkanie Lotniarzy
którym oficjalnie zakończyliśmy Sezon Lotniowy 2006.
Mamy nadzieję, że wszyscy szczęśliwie dotarli do domu (niektórzy aż do Gdyni !!!)
W kolejnych dniach będziemy sukcesywnie wgrywać zdjęcia do galerii.
Zachęcamy Was do wpisywania Waszych wrażeń, komentarzy i wniosków
z minionego weekendu do wątku pt. "Zakończenie Sezonu - Żar 18-19 listopada 2006".
- Szczegóły
- waldekkruk, red. bartek
To był niezwykły weekend. Po pierwsze udało się skrzyknąć za pośrednictwem www.lotnie.pl (a konkretniej – czata na tej stronie) kilka osób na wypad do Kielc. Nawet nie przypuszczaliśmy, jak skuteczną platformą komunikacyjną może być NASZA strona.
Tak więc Michał Smyk, Filip (Wspaniały Nasz Administrator, czyli Fil) Muziński, ja i jeszcze fani lotniarstwa umówiliśmy się na sobotę na lotnisku w Masłowie. Na miejscu okazało się, że pojawili się jeszcze dwaj lotniarze: Marcin Ciosk i Jacek Półtorak. Po drodze do Kielc Filip i Michał odwiedzili jeszcze w Łodzi Darka Lipskiego, aby sprawdzić naocznie czy po wypadku „psyche mu nie siada”. Nie siada. Prognoza pogody dla Kielc była niezła i wszystko wskazywało na to, że będziemy mieli szanse na poszukiwanie kominów.
Po drugie, jechaliśmy do Grześka Cedro również po to, by na jego ręce złożyć gratulacje z powodu narodzin długo przez niego oczekiwanej córeczki. Grzesiek został obdarowany przez nas nocnikiem, pieluchami i whisky (do dezynfekcji smoczka).
Mieliśmy świadomość, że to tak naprawdę ostatnie dni wolności legendarnego już Maestro. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli przyjdzie mu wybierać między pieluchami i bujaniem wózka a spotkaniem się na lotnisku z grupą fajnych lotniarzy spoza Kielc, to, oczywiście, wybierze... to drugie. Nigdy jednak nie ma 100% pewności, więc na wszelki wypadek miny mieliśmy podniosłe.
Po trzecie, chcieliśmy zobaczyć wreszcie w akcji TANDEM, o którym Grzesiek napomykał od kilku miesięcy, a nad którym pracował w ostatnich tygodniach. Wiedzieliśmy, że Grzesiek oblatał maszynę sam, latał też z workiem żwiru symulującym drugiego pasażera, ale słyszeć a zobaczyć jak ten „wynalazek” lata naprawdę i z kompletem (!) pasażerów - to zupełnie inna historia.
Pierwsze co mnie uderzyło, kiedy zobaczyłem tę lotnię w hangarze, to rozmiar skrzydła – jest 1.5 razy większe od normalnego. Ale nie ma co się dziwić. Ten „samolot” musi przecież unieść dwie osoby. Lotnia (La Mouette) wyposażona jest na stałe w trzy kółka: dwa przy sterownicy (w tym jedno skrętne) i jedno umocowane przy kilu na specjalnej „nóżce”. Z daleka wygląda tak jak zwykła lotnia przygotowana do startu z wózka.
Tak przymocowane kółka od razu wymuszają rodzaj startu i lądowania dla tego skrzydła. Tandem bowiem startuje i ląduje na własnych kołach. Nie ma zatem przy przyziemieniu charakterystycznego dla lotni wypchnięcia sterownicy. Można napisać, że tandem ląduje tak jak motolotnia. Jak to ktoś powiedział: „Jeden obraz za tysiąc słów”. Zatem dużo lepiej to co w tej chwili opisuję oddają krótkie filmiki, które nakręciłem podczas pobytu w Kielcach (...)
Najbardziej spektakularny i budzący szereg niedwuznacznych uwag jest jednak w tandemie sposób podwieszenia dwóch lotniarzy (ponieważ tandem służy przede wszystkim do szkolenia przyszłych adeptów lotniarstwa, to będę tutaj się posługiwał umownymi określeniami „instruktor” i „kursant”). Skonstruowane przez Grześka uprzęże pozwalają podwiesić „kursanta” tuż pod „instruktorem”, ale w taki sposób, że ten pierwszy ma pełną swobodę ruchów. Dzięki temu może w locie samodzielnie sterować lotnią. „Instruktor” przejmuje sterownicę tylko wtedy, gdy niezbędna jest korekta lotu, a także podczas startu i w ostatniej fazie lądowania. Może również przytulić „kursanta”, gdyby ten wpadł w nadmierne zdenerwowanie lub gdyby okazało się, że to „kursantka”.
To właśnie z powodu sposobu podwieszenia lotniarzy tak bardzo byliśmy zaciekawieni tandemem Grześka. Czy to zadziała? Czy nie będą sobie nawzajem przeszkadzać? Okazało się, że wszystko gra jak trzeba, uprzęże zdają egzamin, lotnia bardzo dobrze startuje, łatwo się ją steruje, łagodnie przyziemia.
Słowem: sukces! Sukces nie tylko Grześka Cedro, któremu należą się słowa najwyższego uznania za wytrwałość w dążeniu do celu, ale również sukces całego środowiska lotniowego. Bo właśnie dzięki takim ludziom jak Grzegorz i podobnym jak jego inicjatywom pojawia się realna szansa na odrodzenie się lotniarstwa w Polsce. I choć ten sezon jest, niestety, stracony z powodu ogólnego bałaganu w przepisach dotyczących szkoleń lotniowych, to przyszły rok zapowiada się naprawdę obiecująco. Wiadomo bowiem, że adeptom lotniarstwa dużo łatwiej będzie znieść trudy początkowego szkolenia lądowania i startów, jeśli dzięki tandemowi będą mogli zasmakować prawdziwego lotu „tam w górze”. Dzięki temu przeżyciu przekonają się, czy naprawdę lotniarstwo jest tym o czym marzyli. Jestem przekonany, że większość przyszłych pasażerów tandemu wyląduje z przekonaniem, że to jest to „co tygrysy lubią najbardziej”.