TEMAT: Zderzenie z paralotnia

air_viking napisał: Powód mógł być dowolny ale z Waszej pary tylko ty leciałeś zgodnie z zasadami VFR. Tak trzymaj. Lotniarze są elitą.

To niech się elita nauczy kto i kiedy ma pierwszeństwo. Bo pierwszeństwo miał paralotniarz. Tak z przepisów jak i z logiki.

Zresztą może odwołam się do cytatu bo zapowiada się na flamewar:

SP nie powinien zbliżać się do innego statku powietrznego na taką odległość, w której mogłoby grozić niebezpieczeństwo kolizji. Dowódca mający pierwszeństwo drogi powinien utrzymywać kurs i prędkość lotu, lecz żaden z niniejszych przepisów nie zwalnia go od odpowiedzialności za podjęcie działań, które najskuteczniej zapobiegną ewentualnej kolizji, włącznie z manewrami wynikającymi z informacji uzyskiwanych z urządzenia TCAS (traffic alert and collision avoiding system). Dowódca, jest obowiązany do utrzymywania się z dala od drogi innego statku powietrznego, powinien unikać przelatywania nad nim.

Ponadto lotnia lata szybciej od paralotni czyli można przyjąć, że lotnia wyprzedzała paralotnię, wówczas też mamy jasność - bezwzględne pierwszeństwo ma wyprzedzany czyli w tym wypadku paralotnia.

Oglądałem kilkakrotnie w zwolnionym tempie ostatnie trzy, cztery sekundy przed zderzeniem. Dokładnie przyglądałem się cieniom lotni i paralotni. Zwróćcie uwagę, że do kontaktu dochodzi gdy cienie oddalone są jeszcze dość znacznie od siebie. Wynika z tego, że cień paralotni na filmie to niekoniecznie cień paralotni uczestniczącej z incydencie.

SuperMegaMistrzu, wszechwiedzący Rusłanie przeginasz ze swoimi opiniami.

I apeluję (choć to pewnie grochem o ścianę) ogarnij się i przestań w końcu oceniać cudze style latania!!!

sterylny napisał: SuperMegaMistrzu, wszechwiedzący Rusłanie przeginasz ze swoimi opiniami.

I apeluję (choć to pewnie grochem o ścianę) ogarnij się i przestań w końcu oceniać cudze style latania!!!

Sterylny ty wiesz gdzie jam twoje ogarnij się? To ci podpowiem, głęboko i daleko!!!

Co do oceniania, to ja nie oceniam a jedynie staram się, po towarzysku podpowiedzieć Lesławowi, bo znam go i lobię go. Czasami trzeba kolegę zresetować, może to poskutkuje i na następny raz kolega nie będzie odstawiać szopki!!!
Sterylny ja czasami zauważam za tobą, że jak ruszasz, to zapominasz zdjąć z ręcznego

Kyniu napisał:

air_viking napisał: Powód mógł być dowolny ale z Waszej pary tylko ty leciałeś zgodnie z zasadami VFR. Tak trzymaj. Lotniarze są elitą.

To niech się elita nauczy kto i kiedy ma pierwszeństwo. Bo pierwszeństwo miał paralotniarz. Tak z przepisów jak i z logiki.

Ja na podstawie filmiku nie widzę pierwszeństwa glajciarza. To jest wspólne latanie w zatłoczonym kominie. Brakuje nam widoku z innej perspektywy. Wyobrażam sobie, że zdarzenie wyglądało w ten sposób, że oto szybciej wznosząca się paralotnia w wyniku nie współosiowego krążenia znalazła się na wysokości lotni na kursie kolizyjnym. Zasady rozwiązywania tej sytuacji są jednoznaczne. Każdy pilot skręca w swoją prawą stronę w celu wyminięcia. Lesław jak wszyscy widzimy zastosował się do tej zasady. Czy tak samo zrobił glajciarz tego nie wiemy? Z relacji Lesława wynika, że takiego działania nie dało się zaobserwować. Zmierzam do tego, że różne sytuacje w powietrzy daje się rozwiązywać kiedy piloci ze sobą współpracują. Prawdziwe problemy zaczynają się kiedy znajdzie się choć jeden forsujący "wyimaginowane pierwszeństwo"...

Co do sytuacji kiedy ktoś dogania mnie w kominie to wychodzę z założenia, że mam do czynienia z na tyle dobrym technicznie pilotem, że z mojej strony należy mu się szacunek oraz wolne pole. Przynajmniej przy okazji bycia wyprzedzanym podpatrzę sobie lepsza technikę latania...

Pozdrawiam,
air_viking

Ruslan Bushchak napisał: Viking może wyjaśnisz mi z jakimi to dobrymi zasadami leciał Lesław że wparował w paralotniarza?

Może byliśmy na różnych seansach? Ja byłem na westernie, gdzie obsadzony w głównej roli Lesław szczęśliwie unika zderzenia czołowego z glajtem. Z tym wparowywaniem od tyłu to taka trochę kontrowersyjna interpretacja...

Pozdrawiam,
air_viking

Rusłan, podałeś masę wniosków, ale tylko jeden ma sens - "dołączyć do paralotniarzy razem z nimi kręcić pod sufit".
Jak jest taki tłok, to dobrze jest we własnym interesie pomóc innym lub samemu włączyć się w inne krążenie. Już w pierwszych sekundach niebieski glajt jest dużo za blisko. Co do reszty wniosków i stylu w jakim piszesz, to nasuwa mi się skądś taka myśl, że jeszcze młodym pilotem jesteś i nie masz jeszcze doświadczenia a odstawiasz taki kabaret!!!

Kyniu napisał:

Bo pierwszeństwo miał paralotniarz. Tak z przepisów jak i z logiki.

Co do pierwszeństwa, to miałbyś Kyniu rację, jeżeli oba statki znajdowałyby się już w tym samym krążeniu. Glajciarz wjechał pod prąd do ustalonego krążenia, nie dostosował się do jego kierunku ani nie zachował separacji. O wyprzedzaniu w ogóle nie ma tu mowy. Nie było takiego manewru. Tu nawet widać po krewędzi spływu, że paralotnia i lotnia zderzyły się w locie naprzeciwko (nie od tyłu, jakby było w przypadku wyprzedzania).




Również nie usprawiedliwia argument, że paralotniarz mógł nie widzieć, bo mu glajt zasłania - tu jest prosta odpowiedź: jak ktoś sobie z obserwacją nie radzi w tłoku, to go opuszcza, a nie wlatuje w czyjś krąg, który w tym wypadku miał okazję widzieć od kilku minut. Ja nie raz wylatywałem z akwarium nad Skrzycznam, by kręcić z dala, bo nie byłem w stanie kontrolować wszystkich latających w moim zasięgu. Paralotniarz zaspał totalnie.

Jedno jednak jest cały czas niezmienne, mogło skończyć się tragicznie niezależenie, kto by nie miał pierwszeństwa. Tak jak napisał Lesław:

Moj blad polegal na tym, ze zdalem sie w tak niebezpiecznej sytuacji na reakcje drugiej osoby - a trzeba bylo zdecydowanie odbic w prawo - zwlascza ze do stoku mialem wystarczajaca odleglosc. Moja rada dla siebie i innych. W takich sytuacjach nalezy reagowac nie oczekujac reakcji od innych. Liczy sie bezpieczenstwo a nie wykrecenie komina !!!!

I ten cytat też jest dobry:

żaden z niniejszych przepisów nie zwalnia go od odpowiedzialności za podjęcie działań, które najskuteczniej zapobiegną ewentualnej kolizji

air_viking napisał:

Ruslan Bushchak napisał: Viking może wyjaśnisz mi z jakimi to dobrymi zasadami leciał Lesław że wparował w paralotniarza?

Może byliśmy na różnych seansach? Ja byłem na westernie, gdzie obsadzony w głównej roli Lesław szczęśliwie unika zderzenia czołowego z glajtem. Z tym wparowywaniem od tyłu to taka trochę kontrowersyjna interpretacja...

Pozdrawiam,
air_viking

Jak by doszło do zderzeni od przodu, to nie było by tak różowo!!!

Bartek nawet tu nie było jeszcze tłoku

Film dla mnie niczego nie wyjaśnia więc skupiłem się na opisie. Ale masz rację, niech z tego doświadczenia najważniejsze co zostanie w głowie to "żaden z niniejszych przepisów nie zwalnia go od odpowiedzialności za podjęcie działań, które najskuteczniej zapobiegną ewentualnej kolizji" i pamiętajmy o zasadzie "cmentarze pełne są pieszych i kierowców, którzy mieli pierwszeństwo" rozszerzając ją na latanie.

Lesław - wielkie dzięki i szacun, że się z nami podzieliłeś tym filmem. To pouczające i ta dyskusja, którą wywołałeś jest potrzebna!

Miałem przyjemność latania w Greifenburgu w zeszłym roku. Pierwsze minuty po starcie należą do stresujących - zanim się człowiek wyrwie w górę to musi się nieźle napocić mając oczy dookoła głowy. Glajciarzy, lotniarzy i sztywniaków bywa w powietrzu cała masa. Większość ludzi lata chaotycznie. Praktycznie niewielu przestrzega zasad, jak się znajdzie komin to zlatują się jak sępy do padliny i tyle. Trzeba bardzo uważać! Mój sposób to albo ucieczka w górę co kosztuje masę sił albo do innego komina.

Podobnie było ostatnio na Żarze. Na 15-20 glajtów tylko z jednym mogłem krążyć współosiowio, ponieważ pilot obserwował przestrzeń i mieliśmy razem możliwość harmonijnego ułożenia naszych torów lotu.

Oskarżania pilotów jeden przez drugiego nic nie da i nie ma sensu. Wszyscy się cały czas uczymy. Sprawy komplikuje fakt, że latamy różniącymi się od siebie statkami powietrznymi.

Zasady krążenia w kominie niby każdy zna ale zastosowanie ich w powietrzu wymaga dobrych umiejętności pilotażu i uważności. A to przychodzi z doświadczeniem (przynajmniej u mnie).

Dlatego przyłączam się i podkreślam, że dla mnie najważniejsza zasada to: "żaden z niniejszych przepisów nie zwalnia go od odpowiedzialności za podjęcie działań, które najskuteczniej zapobiegną ewentualnej kolizji"