Witam,
długo zabierałem się za napisanie tego postu, bo jest z gatunku tych trudnych. Takie jest niewdzięczne to zadanie napisać parę logicznych zdań na temat dla każdego bardzo osobisty. W końcu chodzi o śmiertelny wypadek kolegi, którego wszyscy podziwialiśmy i lubiliśmy.
Jednak tak jak napisałem jeszcze w pierwszym impulsie, to wydarzenie nie może być przez nasze środowisko rozpatrywane jedynie jako osobista tragedia. Musimy wyciągnąć wnioski, aby nikomu już nigdy nic takiego się nie powtórzyło. Taka jest niestety krwawa historia procedur, praw i zasad w lotnictwie, która sprawiła, że stało się ono jedną z najbezpieczeniejszych form podróżowania.
Myślę, że możemy darować sobie także czekanie na raport PKBWL. Wszystkie fakty są znane, jeśli Komisja powie coś więcej, zawsze można będzie ten wątek uzupełnić. Po drugie, na wyniki tej komisji czeka się czasem bardzo długo, a może ktoś gdzieś już w tej chwili podpina swoją "wypróbowaną" uzdę, wsiada do "wypróbowanej" uprzęży. W końcu jest niedziela i ładna pogoda.
Poprosiłem zatem Zbyszka Gotkiewicza z Komisji Bezpieczeństwa PSP o krótką rozmowę i opublikowanie zgłoszenia wypadku na stronie PSP. Ten mechanizm działa od 6 lat niezależnie od wszelkich komisji i jest największą, najbardziej wiarygodną bazą wypadków oraz incydentów w sporcie naszym oraz paralotniowym.
Zatem do rzeczy:
Doświadczony i dużo latający w zeszłym sezonie pilot lotniowy miał wykonać pierwszy lot holowany tego dnia. Zdecydował się na start z wózka, aby móc zaczepić tylko dolną linę, nie musieć przeczepiać się na holu, ponieważ jego wyczep szwankował. Normalnie z wózka przy tak mocnym wietrze nie ma potrzeby. Występuje przy tym zjawisko szybkiej zmiany kąta ruchu - kiedy lotnia jedzie po ziemi ma kąt mniej więcej równoległy, a zaraz po oderwaniu przechodzi na strome wznoszenie szybciej, niż przy starcie z nóg.
Pilot poprosił o hol z własną uzdą (to linka łącząca linę holowniczą z wyczepem przy uprzęży). Uzda była cieńsza niż normalne, ale "latał na niej od dawna i nigdy mu się nie urwała".
Po krótkim rozbiegu lotnia oderwała się od wózka, pilot, znany z tego, że hamował skrzydło na holu, znowu postawił lotnię niemal w pionowe wznoszenie. Na ok. 10-15 metrach strzeliła uzda. Lotnia zawisła, następnie zanurkowała, wbijając się w ziemię z b. dużą prędkością.
Przyczyn tragedii zawsze jest kilka.
Główną przyczyną wypadku był zbyt stromy tor wznoszenia lotni na holu.
Przyczyn tego faktu może być kilka. Na filmie nakręconym rok wcześniej widać, jak pilot ten holuje się na zbyt wysokich kątach natarcia.
Być może ten tor lotu nie był skutkiem celowego działania pilota, a przesunięcia podwieszenia do tyłu. Niektóre rekreacyjne, bardziej "baloniaste" lotnie, mogą mieć tendencje do zadzierania przy mocnym holu.
Dlatego sugeruję aby
1) wszelkie przejawy przyhamowywania skrzydeł na holu wytykać, a w razie powtórzenia błędu odsyłać takiego pilota na jednodniowy urlop od holowania.
2) Przed tendencją lotni do zadzierania należy się zabezpieczać nie oddając sterownicy w pierwszej fazie lotu, a nawet przeciwdziałać nieco ściągając.
Kilka okoliczności leży w sprzęcie: uzdy lotniowe powinny mieć wytrzymałość większą niż lina holownicza. Grubość min. 5 mm i brak śladów zużycia. Ewentualnie wymiana co 2 sezony. Co więcej - w przypadku jeżeli do liny podłączona jest sprawna uzda, kierownicy startów powinni odmawiać używania prywatnych, cieńszych lin. Należy mieć dobrze wytrymowaną lotnię.
Sprzęt powinien być skrupulatnie utrzymywany w dobrym stanie. Nie może być mowy o holowaniu pilota, któremu samoczynnie wypina się wyczep.
Start z wózka za wyciągarką powinien być wykonywany tylko w odpowiednich warunkach, tzn. w przypadku braku wiatru lub słabym tylnym/ bocznym wietrze.