TEMAT: autoholowanie

Tak, Mietek to był fajny człowiek. Siła spokoju. Szkoda, że choroba go zabrała.........

Ja będę zawsze pamiętał jego opowieści o skrzywionej stopie i walce z obrotami w czasie spadania swobodnego i ta jego szczelinówka SW-5 nie do zdarcia
Druga rzecz, to nauczył latać moją siostrę. A to nie takie proste!
Na ten przykład moja kochana siotra myślała, że paralotnia to jak narty (że można latać szybkimi "śmigami") i wprowadziła szybkimi ruchami sterówek (i to taki materac jak PL-7!!!!!) w taki rozkołys, że pierwszy raz słyszałem jak Mietek podniósł głos

Pegase:

Na ten przykład moja kochana siotra (...) wprowadziła szybkimi ruchami sterówek (i to taki materac jak PL-7!!!!!) w taki rozkołys, że...

"rozkołys" - no po prostu bezbłędne słowo!
Pozwolę sobie je przejąć do mojego słownika.
Holendrowanie natomiast chętnie skreślę, bo mi się z niczym nie kojarzy.

Zgadzam się
Ja na ten przykład to tylko od czasu do czasu holendruję po barach z kolegami i tylko z tym mi się holendrowanie kojarzy.
Lotniarze powinni wymyśleć inne słowo na utratę stateczności poprzecznej w czasie szybkiego lotu lotnią.

Rok okolo 1984 Andrzej M - spadochroniarz z Gliwic z dorobkiem pondad 1000 skokow zginal ciagnac sie na lotnisku na spadochronie (SW 11?) za traktorem.

Jak ze nie jestesmy idiotami i z wczesniejszych wypowiedzi wyciagniemy odpowiednie wnioski to tu link ktory pokazuje hol z reki.
Metoda ta zostal oficjalnie dopuszczona przez DHV ale dopuszczenie dotyczy klubow a nie pojedyncze osoby - co daje tez do myslenia.......

No i pięknie to właściwie załatwia sprawe. Czterech chłopa na lotnie wystarczy ?

Dla mnie to trochę karkołomne rozwiązanie, ale pamiętaj że kolesie którzy będą cię "holować" to muszą być nieźli sprinterzy i wiać musi z 7m/s. Ewentualnie na szkolnym skrzydle można dla zabawy popróbować.
Tylko jak tu z uprawnieniami wyciągarkowego....
...chyba wszyscy muszą je mieć . Ciekaw jestem jak zbierzesz ok. 4 wyciągarkowych w jednym miejscu

Może i wystarczy, ale jeszcze muszą wiedzieć o co chodzi i kiedy puścić...
wszyscy na raz!
... a jak nie, to będzie potrzebny piąty, który posprząta.

Uwierz mi, w latach 70-tych robiłem różne próby.
To było odkrywanie teraz już wszystkim znanych "praw lotniowych" itp.
Cieszę się, że przeżyłem i mogę ze śmiechem teraz o tym opowiadać.
Na wietrze od morza mogę robić różne głupoty, jest laminarny na 99%.
W Australii przy silnym wietrze na 2 metrowej dunie chłopaki z
reprezentacji Austrii trzymali mnie za linki i mocnym szarpnięciem jakby
wystrzeliwali do góry na ok. 5 m. A to pozwalało już polatać nad wydmą.
Ale w terenie byłbym baaaardzo ostrożny!!!
I nie tylko boczny ześlizg jest bardzo prawdopodobny, ale także przeciągnięcie przez dziób z wbiciem się w glebę, jeśli będziesz za nisko.
Bo ciągnący puścili Cię z jakiegoś powodu za nisko na dużych kątach, albo
np. linka pękła... Przykład, proszę:
Rok chyba 1977, lotnisko Gądów we Wrocławiu. Prowadzę zajęcia ze studentami specjalizacji lotniowej AWF. Na koniec wykorzystuje ich do próby holowania się za autem. Dwóch siedzi w otwartych drzwiach Nysy i trzyma dwa razy zawiniętą na haku holowniczym (aby awaryjnie szybko zwolnić) linę, ok. 60m. Do lotni jest przyczepiona chyba na stałe do sterownicy, ale to było tu nie istotne. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że pilot jest najlepszym punktem. Wszystko omówione, znaki nogami itp. Start, ostre wznoszenie i chłopcy nie wytrzymują nerwowo! Puszczają mnie na ok. 30-tu metrach na pełnym wznoszeniu.
Ściągam sterownicę, Seagull nurkuje pionowo do ziemi, wypycham...
Na szczęście zaczyna wychodzić, szoruję brzuchem i sterownicą o trawę, która wyhamowuje mnie i dziób wbija się w ziemię. Otrzepałem się i koniec zajęć. Już coś wiedziałem o holowaniu... Oczywiście doprowadziłem do tego, że holowali mnie na 200-300 m, ale też byłoby co opowiadać.

Co w sumie pokazuje, że lotnia, choć niebezpieczna (wszystkim można zrobić pl.wikipedia.org/wiki/Kontrolowany_lot_ku_ziemi ) to w zasadzie w normalnym locie nie posiada niekontrolowanej przez pilota "strefy śmierci" - poniżej 10m można wyhamować pełną flarą lub scrashować, powyżej daje się wyprowadzić (nie dotyczy zwalenia na skrzydło).

To oczywiście też nawiązując do świetnego pilota ś.p. Rafała "Łososia" Łuckosia , któremu niestety 200m nie wystarczyło na paralotni do wyjścia z zdaje się frontsztala.

Ludzie trzymajcie mnie...
o czym Ty bredzisz!!!