Jak sie zbliża weekend gdzie czuć w powietrzu że bedzie pogoda na latanie to ostatnie godziny piątkowy popołudniu i wieczoru są niezwykle interesujący.
W ciągu parynascie minut plany mogą sie radykalnie zmienić, bo albo tam jednak za słabo wiatr, albo brak holownik, albo tam nikt nie jedzie a mi sie nie chce jechać sam, a tym bardziej latać sam.
Na szczęscie jest Pińczów, relatywnie blisko.
W sobota ruszyłem z Warszawy dosyć póżno, ~ 8:30 ale i tak zdąrzyłem do Pinczowa o takie pora żeby zdąrzyc startować niedługo przed 13h.
Fajnie mieć taki miejscu w zasiegu weekendowy wyjazd bez potrzeba nocna jazda.
Na lotnisko był już Bartek z swoja fałera, oraz Grzesiek który konczył powoli kurs teorytyczne motolotniowy i tez sie szykował na lataniu.
Czyli byłem sam z dwoma sztywniakami.
Bartek otwierał swój sezon lotniowe i od razu w pięknem stylu, odwiedził okolica i nawet bez zaliczeniu torby wymiotowa zrobił trójkat FAI.
Grzesiek troche polatał w okolice Pinczowa, będąc z nim w kominie to miałem nadzieja że gdzieś razem polecimy i będę miał jego doswiadczona wsparcie, ale jednak po jakims czasie stwierdził że ma dosyć na dzisiaj.
Ja wykonałem swój pierwszy przelocik na Combacie, nie było lekko. W pewnie momencie chmury znikały a kominy były niezbyt przyjemny do wykręcenia.
Pierwsza też lądowanie na Combacie bez wiatr, i lekka dziobowanie w pola gdzie jakas uprawa która wygladała jak szpinaki (?)
Zawsze jak sie ląduje przygodnie przy jakaś droga, to samochody zwalniają, ludzie na rowerzy zatrzymają sie, pytają czy mi sie silnik psuł czy co, albo skąd przyleciałem, i czemu tu lądowałem, to normalka
Ale w tym dniu, samochód sie zatrzymał, i Pani tam coś pyta, z daleko nie słyszę dobrze, ale rozumiem słowa "Pińczów"....prosze o powtórzenia, i znowu nie rozumiem, probuje dopasować pytanie do cos w stylu "..a Pan pewnie z Pinczowa przelecial?" lub "Czy pomoc Panu, może do Pinczowa powieść?"....ale jakos nie pasuje....
Zbliżam sie i poproszę jeszcze raz o powtorzeniu pytanie....
"Jak trafić do Pińczowa?"
No więc już odpowiadam: trzeba do krawędzi tamtego lasu, tam chodzą kominy, lepiej zrobić z jakis 1000m minimum, potem do następny duzy pole obok mały oczko wodnym, tam też powino coś sie zrywać, jak sie tam robi z 1200 to już powino wystarczyć żeby przykroczyć Garb i docierać do lotniska.....
Kobieta patrzę na mnie jak na wariat.....a po chwila pyta "-...Ale tam na skrzyzowaniu w lewo czy w prawo?"...
Dzięki moja druga połowka która pięknie przyjechała po mnie, jestem w miary szybko z powrotem na lotnisko, i idziemy na smaczny obiad i na najsmaczniejszy lody w Polsce ;)
Michalo i Wojtek dojezdają na popołudniu i mają też swoje plan działań.
Wojtek oblatuję nowy mosquito z nowa lotnia.
A Michalo będzię swoja rakieta oblatać za holu.
(foto: G. Bąk?)
Na lotnisko się robi coraz więcej ruch lotniskowy
Szkoła paralotniowa szkoli nowy piloci na holy na wyciagarka
Kursanci Grześka na motolotnia już niezle śmigaja po niebie, niektory już samodzielny, inny z Grzeskiem.
Samolot przylatuje z Kazimierza Małej i lot korzący.
Sympatyków latanie odbywają loty widokowy dzięki motolotnie.
Mosquito lata.
Nagle sie pojawia Balon i majestatyczny sie unosi nad nami.
Patrzę na to wszystko zadowolony i myślę sobie:
Ale dobrze nam że mamy taki miejsce jak Pińczów, gdzie z taki rożnymi statki powietrzy wszyscy latają, uczą sie latać i ładnie sie dogadamy.
(foto: nieznany autor...może Kania?)
Jeszcze na zachód słonce pożyczam motolotnia od Andrzeja i ide pokazać swojej Ewelinie jak ładnie jest okolica z taka perspektywa.
Potem do pożna wieczorem w klubie, siedzimy przy piwie i gadamy głupota.
Piękna zakoczenia dnia.
Niedziela
Troche wątpliwość czy warunki sie będą nadawać do latanie dzisiaj.
Michalo już oblatany na Relief pierwszy startuję na holu i nie ma go godzinami.
Więc od razu kolejka do startu.
Endrju startuje i sie dolacza do Michalo pod chmura.
Piotr swój pierwszy hol na ATOSie od razu w termiki, nieźle mu idzie, mimo niska wyrwanie bezpiecznik, uda mu sie uratowac i sie wykręca wyżej.
Ja też startuje, i przez moment miałem nieciekawa sytuacja, ponieważ lekko mi wózek zaczepił speedbar i nie chcial puścić, musiałem troche szarpać i wyszedłem z niego wreście, ale z sporo pochelenia, musiałem mocno powalczyć żeby sie nie dać zrywać, a to tak nisko nad ziemia.
(foto: nieznany autor...może Kania aparatem Holownika?)
Nad lasem sie pobawimy razem z Endrju i Piotrem.
Niesamowita przyjemnosc z taka latanie razem pod chmurami, momentami lekka rywalizacja komu sie uda być wyżej.
Dzięki manewrowość lotnia miekka, uda mi sie wykorzystać taki momentalna śpilka i slyszę przez Radio Endrju: "Fernando, nie bądz beszczelny, masz latać niżej ode mnie" :)
Nie ma słowy żeby opisać co się czuje w te chwili. Uśmiech od ucha do ucha.
Potem razem z Piotrem nad Garbem też fajnie probujemy społpracowac żeby wykorzystać słaby kominy.
Endrju już na ziemia mowi przez Radio: "Dzieci, do domu bo obiad czeka"
Widzę jak Grzesiek sie holuje ale już potem sam polatał sobie, bo ja już miałem dosyć i ochota na ten obiad.
Resumując, bardzo udany weekend. Cieszę sie ogromnie że przyjechałem.
Zadbajmy o to miejsca, bo jest ono wyjąktowo i sprawia wielu osób sporo frajda i przyjemność....a czeka na kolejny jak my który też marzą o tym żeby spełniać swoja pasja zwiazana Z LATANIEM!