A powracajac do tytulu watku, to wczoraj Robert byl bardzo niepocieszony. Jak juz widac w wynikach zabraklo mu ledwie pare km do mety.
Tymczasem caly task trzymal sie na przodzie razem z Timem Grabowskim, mial dzieki temu troche punktow za prowadzenie, ale niestety mimo, ze na 18km przed meta mial wg instrumentow dolot na 200-300 metrach, to jednak w realu zabraklo jak juz pisalem wczesniej. Dlaczego?
Tu klania sie srednia znajomosc lokalnych warunkow. Duzo lepsze decyzje podejmuja piloci, ktorzy albo startowali w pre worlds rok wczesniej, albo byli tam chociaz polatac prywatnie. Zapytalem Roberta, czy nie uwaza, ze bledem bylo odpuszczenia latania przed zawodami, skoro byl tam kilka dni wczesniej? odpowiedzial, ze kondycyjnie nie dalby rady. Juz teraz jest mocno zmeczony, bo wlasciwie caly czas jest sie tam w ruchu. Od 9.00 juz sie zaczyna dzialac , rozkladanie sprzetu, odprawa i dzida w powietrze. I nawet jak sie doleci do mety, to jest ona np 100km dalej, a tam nie ma autostrad i sie troche czasu wraca. O 22 laduje w hotelu, szybko cos zjesc musi, bo zwykle glod wykreca jelita, potem szybko spac i znow od 9 pelne obroty. Jego lotniowa kondycja nie jest taka jak paralotniowa, a tu jeszcze wiele takich dni przed Nim.
Ale wrocmy do pytania Dlaczego nie dolecial. Okazalo sie, ze kocnowka trasy biegla blisko jakiegos malego zbocza. O ile wysoko nie bylo specjalnie wiatru, o tyle nizej okazalo sie ze byl i to calkiem mocny. Niestety okazalo sie tez, ze Robert znalazl sie niespodziewanie po zawietrznej tego malego zbocza. Efekt -4 m/s i z 200 metrow zapasu sie zrobilo kilka kilometrow niedolotu.
Dzisiaj dolecial, jak ocenia w okolicy nastego miejsca, ale nie wie dokladnie, bo tylko dal zgrac tracka i poszedl do pokoju spac. Relacje dostawalem czesciowo w trakcie mycia zebow i kladzenia sie do wyra. No ale mamy to.
Jutro w Lesznie latamy, wiec i ja zaraz padam spac. Tylko grzecznie wypije piwo Praga, bo jutro wiatr na kierunek Pragi ma byc.. Mistyka. Czy tam cos, jakos, nie wiadomo..
Chyba piwo juz dziala.