Nieźle nas ten dzień wymęczył.
Na starcie stanęli Michalo, Jacek, Airviking, Pavlo, Sterylny i ja. Czyli 2 sztywniaki, 3 bezmasztówki i 1 masztówka.
Prognozy były świetne, momentami warun dawał do 5 m/s kopnięcia... ale generalnie trzeba było mieć trochę szczęścia, aby trafić w odpowiednim momencie w powietrze. I przede wszystkim... cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość w powietrzu.
Zapowiadało się bombowo, więc wyznaczono zadanie 87 km z wiatrem do Tarnowskiej Woli. Przy tym co widzieliśmy na niebie o 10.00 nie powinno być problemu. Ale później warun się przegrzał i zakitował całe niebo. Po 30 min. trochę się odkitowało, a po 15 min. powtórka z kitowania. I tak w kółko.
Wystartowałem na zająca, bo miało wszędzie nosić
- za drugim razem się udało i w pełni euforii wyszedłem z cylindra spod chmury i odpaliłem na trasę jak przecinak. Względem ziemi czasem pow. 110 km/h. .... i tak do ziemi po ok. 40 km.
Super poradził sobie Michalo - bo przeskoczył Wisłę po 60 km i ... zrezygnował z dalszego lotu na wys. 1000 m., bo stracił nadzieję na sens dalszego lotu. Wylądował w Górkach na pięknym dużym lądowisku. Gdyby wiedział, że Sterylny go przeskoczy...
No właśnie... Robert przyjechał późno, nie był na briefingu, startował jako ostatni - nikt by na niego nie postawił złamanej sterownicy, tymczasem on odpalił i bez szacunku dla kolegów doleciał prawie do mety.
Na wyniki trzeba będzie trochę poczekać, ale nie ma wątpliwości, że Robert zaleciał najdalej:
TASK 1
Niestety Michalo i Pavlo musieli wracać bardziej niż pozostali, którzy liczą na nieco łaskawszy los we wtorek... Łatwo nie będzie.
=================================================
Task na poniedziałek, 15.08.
Ci wspaniali mężczyźni na swoich podniebnych maszynach... o jakże ważnej funkcji holującej.
I ekipa startująca...
... i na zakończenie dnia pożegnanie ze słońcem...