Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Sekretny klucz Zapamiętaj mnie
  • Strona:
  • 1
  • 2

TEMAT: Nie podpięcie do lotni - przemyślenia (?)

Odp:Nie podpięcie do lotni - przemyślenia (?) 2008/09/22 21:13 #2005348

  • migor
  • migor Avatar
  • Wylogowany
  • Użytkownik jest zablokowany
  • Użytkownik jest zablokowany
  • Posty: 61
  • Oklaski: 4
  • Otrzymane podziękowania: 0
Oj Artur, dlaczego tak bronisz sie przed trzymaniem z tylu!!!!!!!!!!
Pozdrawiam
Mirek

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Odp:Nie podpięcie do lotni - przemyślenia (?) 2008/09/24 19:01 #2005374

  • Arti_
  • Arti_ Avatar
  • Wylogowany
  • Użytkownik jest zablokowany
  • Użytkownik jest zablokowany
  • Posty: 88
  • Otrzymane podziękowania: 0
1. BO jestem w kokonie i zbyt szczelny na pieszczoty
2. BO nie widzę, czy to nie jest aby facet
3. BO nawet jeśli to nie facet, to może być szkarada, a wtedy lepiej szybko \'jazda, jazda, jazda\'
:-)

POzdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Odp:Nie podpięcie do lotni - przemyślenia (?) 2008/10/23 23:12 #2005636

Witam.
Mam za sobą jeden przypadek urwania się z pod lotni i jeden rozpięcia uprzęży w trakcie lotu.
Ad. urwania. Z braku liny i karabinka przywiązałem się tym co miałem pod ręką, czyli sznurkiem polipropylenowym (ważny szczegół) do suszenia bielizny. Dla pewności - wiedziałem bowiem, że sznurek polipropylenowy ma bardzo małe tarcie i wszelkie węzły rozwiązują się pod wpływem obciążenia - zrobiłem na nim chyba ze 20 supłów (fachowo, a jakże, bo jestem żeglarzem!). Wszystkie węzły puściły prawie w jednej chwili! :S I całe szczęście, że tak szybko, tuż po starcie. Spadłem z jakichś 3 metrów, poturlałem się po zboczu i tak to się skończyło. Do dziś dziwię się swojej głupocie. Miałem wtedy 17lat.
Ad. rozpiętej uprzeży
Było to w 76 cz 77 roku ubiegłego tysiąclecia. Latało się w pozycji siedzącej, w uprzęży adoptowanej ze starego szybowca. Pasy biodrowe, piersiowe oraz główny "poddupny" zakończone uszami łączyły się w jednym okuciu i zabezpieczone były przed rozpięciem za pomocą specjalnej przetyczki z grubego drutu. Któregoś razu po starcie zauważyłem z przerażeniem, że przytyczka wisi sobie obok ucha głównego, a uszy pasów nanizane na to ucho trzymają się tylko dzięki sile tarcia i równowadze sił. Każdy mój ruch mógł w jednej chwili zburzyć tę równowagę. Leciałem na wysokości ok. 30m, więc szans na miękkie lądowanie raczej nie było. Jedyne co mogłem zrobić to nie ruszać się i jak najszybciej siadać. Udało się, tylko moi koledzy byli bardzo zdziwieni, dlaczego mając taki "warun" tak szybko wylądowałem. Miałem wtedy 16 lat.
Od czasu tych przygód zawsze dokładnie sprawdzam po kilka razy uprząż i podwieszenie. Nigdy nie używam lin niewiadomegi pochodzenia (teraz już nieaktualne, bo podczepianie się pod współczesne lotnie jest zupełnie inne, niż w tych z lat minionych). Sprawdzenie podwieszenia jest OSTATNIĄ czynnością, którą wykonuję przed startem. Wpinając karabinek zawsze go zakręcam, nawet do prób naziemnych. Powtarzam sobie przy tym na głos "podwieszenie sprawdzone" - to bardzo pomaga w zapamiętaniu wykonania czynności (mnemotechnika pamięciowa), nie ma bowiem nic straszniejszego od rostrząsania w czasie lotu dylematu "zabezpieczyłem karabinek czy nie?".
Pozdrawiam i nikomu nie życzę podobnych przygód :)











ławeczce

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

  • Strona:
  • 1
  • 2
Moderatorzy: sterylnyLeslawmichalo
Zasilane przez Forum Kunena