TEMAT: PARALOTNIA jest niebezpieczna

Witam wszystkich,

przed chwilą trafiłem na pewną stronę, na której znalazłem racjonalne wyjaśnienie mojej niechęci do paralotni.

http://www.cometclones.com/mythology2012.htm

Dla nieznających języka angielskiego - jest to strona poświęcona wyjaśnieniu istoty zagrożenia płynącego z latania przy użyciu statku powietrznego pozbawionego sztywnej konstrukcji podtrzymującej aerodynamiczny kształt tego statku.

Myślę, że warto te informacje rozpowszechniać. Oprócz oczywistego ostrzeżenia dla wszystkich, którzy mogą nie rozumieć zagrożenia, jest też ważna dla lotniarstwa prawda - paralotniarstwa skonsumowało w większości lotniarstwo. Może dlatego, że ludzie nie są świadomi tego, co jest wyjaśnione na tej stronie.

‎"Im Mittel der letzten 10 Jahre wurden jährlich etwa 100 Gleitschirmunfälle mit Verletzten gemeldet und durchschnittlich neun tödliche Unfälle pro Jahr. "

- Ostatnie 10 lat średnio DHV notuje 100 (poważniejszych - mit Verletzten) wypadków paralotniowych, w tym 9 śmiertelnych na rok.

"Unfälle mit Drachen sind, wegen der geringeren Anzahl der Hängegleiterpiloten, seltener, ca. 20 Unfälle mit Verletzten und durchschnittlich zwei tödliche Unfälle pro Jahr. "

Lotni jest mniej, więc poważniejszych (mit Verletzten) wypadków jest ok. 20/ rok, ok. 2 śmiertelne.


‎.... DHV podaje, że w ostatnich latach jest średnio 30000 latających członków. I teraz tak, z innych źródeł mam informację, że jest ok. 7000 lotniarzy w DHV.

Czyli wg danych DHV mamy:
LOTNIE 2 fatale/ rok / 7000 pilotów = 0,03 %
PARALOTNIE 9 fatali/ rok / 23 000 = 0,04 %

Tyle czysta statystyka. Ale jest też ogólne wyczucie, oparte na doświadczeniach i obserwowanych przypadkach. Na podstawie tego wytwarza się mocno subiektywny co prawda, ale osąd ogólnej sytuacji. Z moich obserwacji wynika, że początkowo paralotnie są znacznie bardziej bezpieczne niż lotnie, przy czym na jednych, jak i na drugich skala wypadków to raczej połamania. Na lotni ręce, na paralotni niestety kończyny i kręgosłup. Mimo że zatem (na wyczucie), na glajcie podczas szkolenia i pierwszego sezonu mam mniejszą szansę połamania, to jednak jak już mi się to przydarzy, złamanie ma sporą szansę być dotkliwsze, niż analogiczne na lotni.

Około trzeciego sezonu aktywnego latania szanse na crash się zrównują (znowu, osobiste wyczucie i obserwacja). Lotniarze coraz lepiej ogarniają możliwości swoich ptaków, a paralotniarze przesiadają się na skrzydła o lepszych osiągach. Charakterystyka wypadków jest niestety nadal taka sama - tzn. lotnia - górne partie ciała, paralotnia - dolne...

Przy czym lotniarz wraz ze wzrostem wyczynowości swoich skrzydeł nie musi coraz lepiej opanowywać "aktywnego" latania. Sterowność pozostaje mniej więcej na poziomie lotni z trzeciego sezonu, a kolapsy nie występują. Paralotniarz z kolei, im dalej w karierze, tym więcej musi myśleć o skrzydle.

W lotniarstwie mamy zatem Ruhmera - gościa który wygrywał zawody od początku lat 90-tych, potem mu się znudziło, a teraz znowu lata. Jonny Durand, Jeff O'Brien, Davis Straub, Attila Bertok, czy Korina - to ludzie których udział w zawodach rok w rok można mierzyć w dekadach. Tymczasem - z pl.rec.paralotnie i kilku postów bodajże Zbyszka Gotkiewicza mam informację (ale niech ktoś obeznany lepiej da mi znać, czy się mylę), że 5 lat w lataniu wyczynowym na paralotni to rzadkość.

O czymś to musi świadczyć...

Istotą tezy zawartej na podanej przeze mnie stronie jest fakt istnienia PDMC - czyli krzywej paralotniowego truposza.
Chodzi o to, że przebywanie w tym podanym zakresie wysokości jest niezwykle niebezpieczne ponieważ uniemożliwia lub znacznie ogranicza możliwość ratowania się w awaryjnej, krytycznej sytuacji - złożenie skrzydła, korkocąg przy splątanych linkach. Są to sytuacje, które występują z powodu konstrukcji paralotni - braku konstrukcji podtrzymującej aerodynamiczny kształt skrzydła. W przypadku lotni ten problem też kiedyś mógł wystąpić - w przypadku niekontrolowanego nurkowania z flatterem poszycia.
Warto zwrócić uwagę na to, że strefa niebezpieczna dla paralotni zaczyna się poniżej 100 metrów i w zależności od występującego problemu gwałtownie rośnie do około 225 metrów nad poziomem gruntu. Tak więc każdy paralotniarz startujący i lądujący jest narażony na śmierć.
Lotnia zapewnia o wiele większe bezpieczeństwo, jeśli jest poprawnie sterowana. Oczywiście nie da się wykluczyć wszystkich ewentualności np. podmuchów, które znane mi są pod nazwą "fist of god" (pięść boga). Jednak właściwe szkolenie i używanie nowoczesnego sprzętu pozwala na ograniczenie ryzyka do minimum. Paralotnia z racji swej konstrukcji jest po prostu śmiertelnie niebezpieczna.
Jeśli chodzi o statystyki to autor cytowanej przeze mnie strony zwraca uwagę na to, że krajowe stowarzyszenia paralotniarskie często nie uwzględniają w swoich statystykach wypadków, którym ulegają członkowie poza granicami ojczystego kraju.

Tylko nawet w podmuchu, który moze być niebezpieczny z powodu utrudnionej sterowności nie zdarza się kolaps, który na paralotni jest nagminny a oznacza całkowitą utratę sterowności. No i ze 30-50m wysokości.

To jest coś co mi całkowicie marszczy d... w kwestii paralotni - kolaps, który się po prostu zdarza i nic z tym nie można zrobić. Może komin był obok i coś podwinęło skrzydło...


ze 30s w kolapsie... czyli 100-200m wysokości? Tak się po prostu zdarza...

Andrelo napisał: ..kolaps, który się po prostu zdarza i nic z tym nie można zrobić. Może komin był obok i coś podwinęło skrzydło...

Dokladnie, to jest podle w glajcie. Lecisz i po prostu sie dzieje, wcale nic nie musi zwiastowac nadejscia podwiniecia. Ja nie mialem takich sensacji jak gosc na filmiku - tu gosc ma skrzydlo-zylete o duzym wydluzeniu to mu sie to skladac chce caly czas, ja mialem spokojne 1-2, ale te co mialem na nim tez nie byly przyjemne. Przede wszystkim nigdy nie udalo mi sie zareagowac tak, zeby kolaps nie poszedl, czulem "sflaczenie" sterowki, ale nigdy nie bylem szybszy niz bieg wydarzen(latalem aktywnie, bo mnie tego uczono od poczatku na kursie).

ps. Pamietam jak dzis klape w Bassano, pelen spontan zdarzenia, co prawda krecilem komin nad golymi skalami na prawo od nizszego startu - kolo rampy, ale turbulentnie bylo..i nagle...trzask...i widze ziemie....a w dodatku tloczno bylo, bo wszyscy krecili gdzie akurat komin byl. Na szczescie akurat nikogo wtedy nie bylo blisko mnie.

"Fist of god" to bardzo silne, nagłe duszenie zdolne zdmuchnac nawet UL. Poobno rzadko spotykane.
A z tego co slysze i widze na filmach to klapy sa nagminne.

Mikołaj napisał: (...)Tak więc każdy paralotniarz startujący i lądujący jest narażony na śmierć.
(...)Lotnia zapewnia o wiele większe bezpieczeństwo, jeśli jest poprawnie sterowana. Paralotnia z racji swej konstrukcji jest po prostu śmiertelnie niebezpieczna.
(...)
Ja na takie stawianie sprawy odpowiem, że wśród kolegów pilotów znam i takich, którzy twierdzą, że tylko maszyny certyfikowane zapewniają akceptowalny poziom bezpieczeństwa. Słyszałem też nie raz opinie, że latanie motolotnią to wariactwo, bo motolotnia ze swej natury, z koncepcji sterowania, nie pozwala na wykonanie prawidłowego, skoordynowanego zakrętu "z kulką w środku". Do niedawna w aeroklubach uczestników sekcji mikrolotowych traktowano jak freaków albo dzieci specjalnej troski. Każdy ma swój punkt widzenia. Ja uważam natomiast, że każda kategoria sprzętu lotniczego ma swoje specyficzne ograniczenia, ale też zalety. Przed laty latałem na paralotniach: dużo, wyczynowo, jako oblatywacz także. Przyjąłem wtedy do wiadomości, że paralotnia ze swej natury może się składać w powietrzu i nie traktowałem "klap" jako zagrożenia.

Mikolaj masz Racje !!! Sam Artur przesiadl sie na sztywne aluminiowe rury z napedem bo z pewnoscia mial dosyc tej " Spinki Tylka " kiedy mu materac Klapal - kiedy wytrzepywal - kiedy zakladal uszy i kiedy pompowal . Teraz spina sie na motolotni tylko , kiedy terma " Kopie " Do tego mozna sie przezwyczaic wiedzac , ze skrzydlo jest fest " skrecona " z aluminiowym szkieletem . Widac , ze Artur z utesknieniem wspomina latajace materace . Ciekawy jestem dlaczego lata motolotnia ? Moj kolega Rafal ( Paradudek ) czesto odwiedzal Strone Lotnie majac wciaz nadzieje , ze sie " przesiade na materac " . Widze ze zniknol a dobre juz trzy lata przestal latac na paradudku z powodu " zlych doswiadczen z Bassano " . No moze uda mi sie go zaprosic na Grila w rodzinnej atmosferze , ale jak zawsze Rafal przyjedzie bez paraglaita . Mikolaj podchodz z rezerwa do tych " slajdowych " - " para-expresowych torebek herbacianych , madras ". Delta Lotnie to prawdziwe szybownictwo HG

Dzięki Piotrolocie!
Zastanawiałem się nad tym, że większość pilotów paralotniowych mówi o tym, że nauczyli się traktować to śmiertelnie groźne zjawisko jako coś zwyczajnego...
Myślę, że człowiek tak się potrafi dostosować do każdej sytuacji, że i w czasie wojny może poczuć się normalnie. Dzięki temu funkcjonujemy dalej w naszym porąbanym świecie.
Co nie znaczy, że wojna jest ok tak jak kolaps czy front stall czy jakkolwiek to zwał na 25 metrach jest w porządku.

Mikolaj daj spokoj bo to jak grochem o sciane ! Paradudki to " Trzetrzewie "
Niech wala w glebe ile wlezie , niech lataja do tylu przy wietrze kiedy my latamy do przodu . Niech nam wykradaja Tradycje - Nazewnictwo i ponoc nasze ladowiska .Niech nam demontuja i rozwalaja rampy startowe . Niech sie Onanizuja Statystyka liczebnosciowa i wypadkowa - to mnie nie rusza . Zestrojeni w Lotniowe helmy od Ignacio Bernardi / Icaro w swoich popiepszonych bananowych uprzezach beda zawsze marzyc jak materac usztywnic , aby zostal lotnia . Biedakom nigdy to sie nie uda . Jedynym co im sie udalo to podkrasc lotniarzom Rogallo Spadochron Ratunkowy do swojego spadolota . I stary pies im mordy lizal




Para - dudek z koksu walbrzyskiego na Spadolocie Rogallo zwanym paralotnia