TEMAT: Pińczów 2015

Juz od od Sylwestra czuje, ze wraz z Nowym Rokiem do wiosny blizej z kazdym dniem. A jak wiosna, to dlugi weekend majowy w Ukochanym Pinczowie na Włodarczykowszczyźnie.
Niestety, w tym roku szybko rozkmninilem, ze prognozy jedno, a pogoda swoje. Jest bardzo zmiennie i nieprzewidywalnie. Wobec tego nie moglem sie zdecydowac na pokonanie prawie 400km w niepewnosc. Weekend majowy przelozylem na czerwiec.
Ucieklem z roboty juz w srode i dotarlem do Pinczowa juz kolo godz 20 z planem rozlozenia lotni i bycia gotowym na czwartek. Parne i wilgotne powietrze jednak zmogly mnie na tyle, ze po 5,5 godzinach jazdy poprostu wyluzowalem sie tego wieczora w Towarzystwie (i tu łubudubu niech nam zyje) Prezesa Naszego Klubu. Prezesa nie z tych spijajacyh smietanke, tylko takiego, ktory jest koniem roboczym (ogierem nawet) i codziennie daje z siebie wszystko by aeroklub zyl i rozkwital.
W czwartek z tradycyjnym Bozym Cialem mialem spory problem. Przesadnym byc czy nie? Moj avatar tu obok pochodzi wlasnie z latania w Boże Cialo 3 lata temu. Mowi sie ze to przyosi pecha i ja raz sprobowalem i przynioslo jak widac.



Tym razem zastanawialem sie co zrobic w tym roku.
Dlugo to trwalo, ale wkoncu rozlozylem Antosia (jak mawia pieszczotliwie Maestro C na Atosa) i o 17.00 wystartowalem do - jak myslalem - wieczornego zlotu. I tu zdziwienie, bo juz na 300 metrach Endrju zaserwowal mi moje ulubione ciasne krazenie w kominie na linie. Chwila moment i wyczepialem sie na 600, by w tym kominie wyjechac juz samodzielnie na 1800m.
Im wyzej tym komin stawal sie slabszy, a kilka cumulusow obok rozpadalo sie w szybkim tempie. Maestro sugerowal, ze skoro jestem juz ponad 10km od lotniska (tak znosilo komin) to moglbym do Kazimierzy Malej poleciec. Mialem wlasciwie teoretyczny dolot, ale uznalem, ze wyprobuje raczej znalezc jeszcze jakies noszenie na trasie trojkata. Zawsze to punkty * 1.6 lub 1.8 w przypadku FAIki.
Na trasie jednak miodu nie bylo, za to duszenia calkiem konkretne, tak ze zaczalem sie obawiac o dolot. Ale jednak Antoś to Antoś, ciac do przodu z duszen potrafi, wiec dolecialem bez problemu. Michalo rzucil okiem na tracka i stwierdzil: to jest ROMB FAI.
Jak sie pozniej okazalo, sam Michalo wykonal wiekszy ROMB FAI, a mi sie od razu nasunelo, ze te Ruslanowe trasy czworokontow o boku ok 10km to wcale nie taki glupi pomysl. Przetestowalismy.
Link do tracka tu:
www.xcontest.org/world/en/flights/detail:JacekJJ/4.6.2015/15:00
Link do filmu: jeszcze nie przyciety, ale dorzuce moze..

Fajnie się ogląda to "grupowe rysowanie pętelek"


np. tu z 6 czerwca:
www.xcontest.org/world/en/flights/air-bu...684969|685708|685019

lub tu z 5 czerwca:
www.xcontest.org/world/en/flights/air-bu...681886|683308|684964

Witam!
Taki malusi filmik-zapowiedź z wczorajszego latania w Pińczowie
Jak posklejam cały film, to pokaże

Ten rodzaj biegu z filmiku przejęli swego czasu ode mnie producenci serialu Baywatch .
Kurcze, nigdy Wam o tym nie mówiłem??

Ale się uśmiałem
Bartku, araby ze stadniny w Michałowie mogły by się od Ciebie uczyć! Co za wdzięk i gracja! Operator i rezyser ( ) świetnie to wychwycił....

Co prawda, to prawna Tylko, że w zasadzie Rusłan niepotrzebnie zwolnił, bo ja już przecież biegłem stępa w zwolnionym tempie – to jest główna tajemnica biegu baywatch.

Co do latania wczoraj, to prognozy były niestety lepsze niż rzeczywistość. Dość szybko leciało się pierwsze ramię, chociaż przeskoki były dość długie a kominy rzadkie. Niestety nie mieliśmy dwustronnej łączności z Grześkiem, bo wysiadło mi nadawanie – przez co z całej trasy lecieliśmy razem jedynie drugą połowę pierwszego ramienia. Ja za długo bawiłem się przy pierwszym PZ i Grzesiek mi odleciał. Noszenie stały się od tej pory b. słabe i nieregularne. Doczłapałem do Klasztoru Misjonarzy Oblatów (Święty Krzyż), tymczasem od północy tworzyły się kolejno CB. Od tej pory musiałem je mieć na oku, ale na szczęście nie stały się dla nas groźne. Masa powietrza się jednak zmieniła, bo jak dolatywałem do Masłowa, to od północy było widać ok. 20 km na płn. , że przejrzystość powietrza nagle spada. Wyglądało to trochę jak gęstniejąca mleczna ściana. Gdy męczyłem zerka nad Masłowem zobaczyłem wysoko na południu, jak Grzesiek odlatuje w kierunku Pińczowa. Nic już nie nosiło i musiałem zadowolić się niespełna 1500 m.npm. Skupiony nad poszukiwaniem resztek kłaków chmur i miejsc produkujących resztki termiki przebijałem się wolno, pod wiatr, do przodu. Od razu straciłem z oczu Grześka, chociaż po wgraniu tracków okazało się, że byłem dość blisko za nim. Na 300 m AGL złapałem komin odrywający się na granicy kąpieliska w Sukowie, jednak doskrobanie się na 1600 m npm kosztowało mnie zdryfowanie o 4 km. Kolejny komin był mocniejszy, ale po nim już nic nie znalazłem. Trasa Grześka była lepsza, pewnie dlatego że leciał „po suchym”.
Lądowanie zepsułem. Ciężko już było z małej wysokości wybrać coś rozsądnego i lądowałem w wysokiej trawie. Zaskoczyła mnie też trochę cisza na ostatniej prostej i lekki spadek łąki. Dość, że za późno wypchnąłem i musiałem pocałować glebę - nie było szans w tej trawie na choćby jeden krok dobiegu. Całość widziało dwóch chłopaków. Wyłonili się z tych traw później z miejscowym gospodarzem, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Gdy skończyłem się pakować od razu pojawili się Kyniu (dzięki za zwózkę) z Grześkiem i wróciliśmy na lotnisko.
Niezła mordęga to była w sumie, ale po 4,5 h w powietrzu i zrobieniu FAI 100km, tym większa satysfakcja.

www.xcontest.org/world/en/flights/detail:bartek/13.6.2015/11:09

Fajny, nastrojowy filmik.
Wiać, że tego dnia przejrzystość powietrza była faktycznie kiepska.

Bartek, piszesz, że widoczność była kiepska tego dnia. Zobacz jaka zupa była u mnie nad Siedlcami (latał JacekP z napędem i swobodnie)

Bez komentarza: