TEMAT: Mistrzostwa Świata 2015 - Meksyk

Mój faworyt Mandi dziś pokazał klasę. To był pokaz od początku do końca wyścigu.
Raz tylko wstrzymało nam oddech (naszej skypowej grupie fanów), kiedy przed ostatnim punktem
nagle odbił parę km w bok od kierunku lotu... i w ciemno wbił się kilkumetrowy komin,
który wyniósł Go na 4 000 m. Potem to już tylku ...eh i ...ach było słychać!
Brawo Mandi!!!

Niestety wyniki potwierdziły przykrą wpadkę Krzycha.
Bez cylindra startowego zaliczone tylko 5 km i 20 pkt.
Ciekaw jestem co to było?
Czy wynik zmęczenia zawodami, czy po prostu głupi przypadek.
Takie też się zdarzają w ferworze walki i nerwach, np. po przypadkowej niebezpiecznej sytuacji w powietrzu.
Coś takiego może się przydarzyć podczas zdobywania wysokości po starcie w pulku,
gdzie panuje tłok. I nie brakuje bardzo niebezpiecznych zbliżeń pomiędzy lotniami.
Mam moje przypuszczenia, że właśnie coś takiego się stało.
Krzysiek odleciał wyraźnie od startowiska, gdzie wszyscy się kręcili,
jakby chciał się odstresować po czymś takim, wymazać z pamięci ten epizod... i po prostu zapomniał!
Znam to z mojego zawodniczego latania i tez mi się to kiedyś zdarzyło.
A może poleciał dalej na wschód, aby sobie przygotować lepszą pozycję wyjściową do ataku
i z boczno-tylnym wiatrem ruszyć na trasę. Ciężko walczył o wysokość, której brakowało w momencie rozpoczęcia wyścigu
i z tych nerwów...!?
Bedziesz miał nam co opowiadać Krzychu, jak wrócisz.

W każdym razie głowa do góry i daj gazu!!! Jesteśmy dumni z Ciebie i trzymamy kciuki

Uff, co za dzien ... dzisiaj jest dzien odpoczynku ale nie dla mnie.

Od pocztku. Wiec wyniki po dniu wczorajszym sa tymczasowe (nie oficjalne) wciaz mozna skladac zastrzezenia, z tym ze dzisiaj biuro jest zamkniete.
Wiec musze czekac do jutra.

Nasz plan na wczorajszy lot byl wlasnie taki jak Pawel zauwazyl. Ustawic sie w takim punkcie zeby pozniej poleciec do pierwszego punktu zwrotnego z tylno-bocznym wiatrem. Ten plan pokrzyzowaly warunki bo jak nosilo na poczatku w okolicy doliny to pozniej bylo coraz cieniej kiedy zblizal sie czas startu. Robin poduupadl, Zippy tez nie mogl sie wyskrobac. W sumie zskaszanilismy start.

Ale powracajac do samego startu, cylindra startowego.
To co ogladacie to dane z Flymaster Live ktory mam przypiety na sterownicy ale nie zwracam na niego uwagi. Latam na Flyteca i flytec odgwizdal mi start (jak wiecie zmienia sie automatycznie screen na mape i widzialem ze przecialem cylinder) i pokazal kierunek na pierwszy punkt zwrotny. Promien cylindra mam wprowadzony poprawnie 37km. (jak Bartek zauwazyl ze tu moze byc blad - tez pomyslalem o tym isprawdzilem jako pierwsza rzecz dzisiaj rano)
Mam wrazenie ze kilka sekund przed czasem przecialem cylinder czyli moge zarobic jakies punkty karne (P_kar=T(sec)/3).

Punkty liczone sa na podstawie danych z flymastera ale jesli jest cos nie tak to wtedy ladujemy traka z Flyteca. Czesto sie zdarza ze piloci ponownie laduja tracki bo flymaster pokazal niezaliczony jeden pkt zwrotny itp itd.

Kiedy juz jechalismy po Robina, Jamie mi powiedziala ze Livetrack pokazywal 5km wiec bez paniki zawiozlem flyteca do biura zawodow wczoraj wieczor. Zaladowali moj lot, na ekranie pokazal sie wynik 2:33:15 i powiedzieli ze jest OK. Spokojnie poszedlem na obiad dzisiaj rano widze ze jestem wyzerowany.

Biuro jest zamkniete dzisiaj bo odpoczywamy - ale nie ja;)

Sam nie wiem co jest grane. Podejrzewam ze do punktacji wzieli ponownie track z mojego Flymastera a nie Flyteca. A jak cos skopalem ...?

dopisane:

Zapomnialem wam powiedziec ze moj plan przed wyjazdem na te mistrzostwa to zmiescic sie w pierwszej piecdziesiatce i wrocic niepolamany trzymam sie tego.
Wiecie ze syn Gerarda Thevenot ratowal sie po tumblingu, wloch na moich oczach z predkoscia co najmniej 120k/h przypakowal w linie elektryczna juz nie wspomne ile lotni polamanych... Jest tu naprawde ciezko z ladowaniem a do tego turbulencja podobna jak w Ovens Valley. To ze linki sie luzuja kilka razy w locie to normalka ale dwa dni temu wycisnalem wszystkie soki ze speedbara jak prawie dotknalem kil nogami. Poza tym jest fajna atmosfera i sliczna pogoda.

Dziekuje za doping !!!

Fajnie, że się odezwałeś Krzychu.
...strona pełna ludzi, a tu przerwa w zawodach!
I co tu robić dziś wieczorem?

Nie wiem, czy wiecie o poważnym wypadku wczoraj w pobliżu ostatniej boi
i sportowej postawie austriackiego pilota.

więcej TU: lotnie-vega.24tm.pl/?page_id=456

Dzięki Krzysiek za obszerny komentarz i wgląd od kuchni w mistrzostwa. Trzymam kciuki za poprawne przekroczenie cylindra i zapis, chociaż ja nadal nie znajduję logicznego wytłumaczenia w świetle livetracka.

Dzisiaj ważna jest regeneracja fizyczna i psychiczna - to, sądząc po opisywanych warunkach, b.ciężkie zawody. Dla nas przed monitorami to jednak ciężki dzień (bez konkurencji), bo pojawiają się symptomy odwyku. Nie mogę się doczekać kolejnej porcji emocji w jutrzejszej konkurencji.

ps.
nie wiem, czy czytaliście wpis Jamie Wanders na jej blogu nt. niewdzięcznej roli organizatorów oraz narzekaniach niektórych ekip/ zawodników na najróżniejsze drobnostki.

naughtylawyertravels.blogspot.com/2015/0...-of-expectation.html

Smutno się to czyta. U nas w PL jest jednak lepiej, bo wprawdzie mało ludzi chce się bawić w ściganie, ale za to jak już się bawi to to konsekwentnie - jest fajna atmosfera wspólnego szlifowania umiejętności.

A jeden z komentarzy do wpisu Jamie to dobra motto:
"Most complainers have never organized an event. There's givers and there's takers. Try to ignore the takers. Be strong; move on."

Krzychu, Trzymam kciuki, żeby Twój protest został pozytywnie rozpatrzony. Leciałeś fantastycznie!!

I powtórzę jeszcze to, co napisał Paweł: "Jesteśmy dumni z Ciebie" !!!!!!!!!!!!!!!!

No coz, jeszcze nie udalo sie mnie dotrzec do biura zawodow ale nie licze na cud. Dalem ciala. Sprawdzilem w spokoju moj track z Flyteca i wychodzi ze po prostu 2.5 km przed cylindrem zaczalem leciec trase ...

Zaczalem "odtwarzac tasme" od tylu i po prostu jak to Yankesi mowia "shit happen"
Flytec ma wiele opcji jedna z nich to optymalizacja trasy. Mialem ja ustawiona ale zmienilem na normalna kalkulacje w czasie lotu ze wzgledu na cienszy warun. Sek w tym ze po takiej zmianie system nawigacyjny pokazuje pkt zwrotny - w tym przypadku srodek cylindra startowego ktory lezal na tej samej lini (co najmniej podobnej)co pierwszy pkt zwrotny. Pamietacie polecialem na poludnie by szybciej dotrzec do 1-szego pktu zwrotnego ze wzgledu na kierunek wiatru. Nie zwracajac na to uwagi lecialem dalej w strone cylindra. W momencie rozpoczecia wyscigu Flytec daje podobny sygnal dzwiekowy jak przecina sie cylinder pkt zwrotnego czy startoweg. Wiec kiedy wybila 1:45:00 Flyec zaspiewal a ja spojrzalem ze nawigacja jest w kierunku pkt zwrotnego (czyli mam zaliczony cylinder...) i dalem dyla w kierunku pkt zwrotnego ( a tak naprawde to nawigacja pokazywala srodek cylindra startowego. Po raz pierwszy nie sprawdzajac dystansu do cylindra bo bylem pewnyze wszystko gra i tu byl moj niewybaczalny blad bo brakowalo ponad 2 km. Dokladnie to co widzieliscie. Wciaz sie zastanawiam na jakiej podstawie wczoraj facet powiedzial mi ze wszystko jest OK?
No i tak sie leci w tabeli wynikow "na pysk" tracac cirka 700 pktow. :/
Ale chcialbym w zyciu miec tylko takie zmartwienia
Jutro pojde aby sprawdzic moj track raz jeszcze tak dla proformy.

Juz sie oczepalem z tego bledu ... i mysle pozytywnie do przodu.

Wlasnie wrocilem z imprezy "Moyesiarzy"- zalaczam zdjecie (nie gniewajcie sie ze dziadoska jakosc) bede mial lepsze pozniej.

Raz jeszcze dziekuje wam wszystkim za wsparcie psychiczne i doping. Czyz nie pieknie ze zyjemy w 21 wieku i siedzac rzy kompie mozecie to samo przezywac co ja? (no prawie to samo - bo nie widzicie jak niebo wyglada w danej minucie) ale pozatym macie wszystkie parametry lotu.
Ide spac.

No właśnie... odwieczne pytanie: ufać sobie, czy temu co podpowiada komputer.
W ostatniej konkurencji (7 marca - 6. Task - 114 km) miało to szczególne znaczenie.
Poniżej wolne tłumaczenie przygody niemieckiego zawodnika Rolanda Wörle.
Z góry przepraszam za składnię, ale dyktuję na dyktafon.

Na scenie zawodniczej jestem już od bardzo dawna więc był czas aby wiele rzeczy nie zafunkcjonowało.
Dzisiaj został napisany nowy akapit.

Pierwotnie jako zadanie był ogłoszony lot do celu - Toluca. Niestety na planowanej trasie prognozowane były przerosty chmur więc trasa została zmieniona. Zamiast tego wyznaczono trasę 114 km przez 4 punkty zwrotne. Cała stawka przed startem rozłożyła się szeroko dzięki 37 km cylindrowi startowemu. Wydawało mi się, że jestem na dobrej pozycji, ale skądś nadlatywały małe grupki z wyższą wysokością. wyścig się zaczął więc od pościgu.
Już na pierwszym punkcie zwrotnym przy antenie ukształtowała się grupa prowadząca z dużą przewagą.
Droga do drugiego punktu zwrotnego jest czymś nowym ale jeśli chodzi o przebieg to właściwie nic nowego: pierwsza grupa wykręca w dobrych noszenia, kolejni muszą zadowolić się poszarpanymi bąblami w gasnących kominach. Po zaliczeniu drugiego punktu zwrotnego stopniała mi znacznie wysokość, musiałem podjąć decyzję czy lecieć dalej bez - jak się wydawało - szans na lądowanie, czy zawrócić aby mieć szansę na dolecenie do terenu, na którym da się jakoś wylądować.
Wybawił mnie na szczęście od tej decyzji krążący pilot, którego zauważyłem w niedaleko. Prawie wytrwałem w swoim postanowieniu i aby uspokoić nerwy, krążyłem niemalże do podstawy.

Koło Penon noszenia były znowu dobre, jednak na linii do trzeciego punktu zwrotnego na północ widać było już pierwsze przerosty.
Małe prześwity słońca przez chmury tworzyły słabą termikę o ile się do niej doleciało.
Achim miał pecha i doleciał trochę za późno i musiał wkrótce lądować.
Gerd w drodze powrotnej od pz ratował się w słabym noszeniu. Moja grupa urosła w międzyczasie do piętnastu pilotów. Mogliśmy osiągnąć linię konwergencji, gdzie w półcieniu dokręciliśmy do podstawy.
Teraz pozostawało tylko zrobić kolejny PZ i lecieć do celu.
Po kolejnym kominie grupa zwiększyła tempo. Całkiem nieźle się trzymałem, a mój kalkulator gps pokazywał dolot z niewielką ilością metrów na minusie. Przypadkowo spojrzałem na lądowisko el Penon i zobaczyłem lądujące 4 lotnie.
Pomyślałem, że się przeliczyli, dolecieli do grani nie dali rady się wykręcić, aby dolecieć do ladowiska po drugiej stronie pod naszym startem... no to będą zmiany w rankingu- myślę sobie.

Logiczny wniosek- zrobić wysokość gdzie się tylko da. Moja grupa nadal zwiększa tempo do ostatniego PZ i zamienia się w sznur pereł. Ja natomiast zwalniam do prędkości maksymalnego zasięgu. Mój kalkulator dolotowy skacze o 400 metrów in plus. Po chwili dziwienia uświadamiam sobie, że wokół tego punktu zwrotnego został ustalony promień 2 km. A kalkulator liczy przecież do środka okręgu.
W tym czasie sznur pereł nadal się rozciąga, - w związku z wysoką prędkością lotu.
Ja nadal wyłapuję każde noszenie. Nie widzę już lądowiska, ale mam przeczucie, że z wysokością będzie cienko, a więc dalej łapie co mogę. Kalkulator nadal pokazuje plus 400 m, zaczynam podejrzewać błąd we wprowadzaniu danych. Przy tym dość wolnym tempie widzę, jak pierwsze lotnie ze sznura pereł lądują - wszyscy co do jednego... i nikt nie próbował wykręcać się przy grani.
Z tej wysokości mam wszystko jak na dłoni. Na lodowisku wiele lotni, wiele samochodów, wiele flag i jeszcze więcej ludzi.
Patrzę na strzałkę na moim compeo, która wskazuje pionowo w... dół...!

Gerd przylatuje niewiele później. Corinna i Joerg poddają się krótko przed ostatnim PZ i zawracają, aby bezpiecznie wylądować w golu.

Wniosek dla mnie: uczyć się na pamięć wszystkich nazw lądowisk.

Jak ktoś nie ma czasu lub nie może obserwować wyścigu, zapraszam do mnie na

RELACJA NA ŻYWO - tu: lotnie-vega.24tm.pl/?page_id=456

Niestety trzeba co jakiś czas odświeżać stronę, aby być na bieżąco